Różne wynalazki zmieniały świat, ale dwa koła połączone ramą miały w tym dziele rolę wyjątkową. Są tacy, którzy twierdzą, że w kwestiach emancypacji kobiet trudno znaleźć ważniejsze urządzenie: względnie tanie, łatwe w użyciu, zdolne do osiągania dużych prędkości i dające mnóstwo wolności.
Zanim pojawił się rower, społeczna historia świata miała dla kobiet w krajach rozwiniętych ściśle określone role, w których sprawne przemieszczanie się wedle wolnej woli na pewno nie było najważniejsze. Jeśli już, to pieszo, w powozie lub konno, z wszelkimi zastrzeżeniami wynikającymi z zasad każdej klasy – nawet swobodne chodzenie po ulicach mogło się wydawać zajęciem podejrzanym. Kobiety kwestionujące normy społeczne były postrzegane i traktowane jako bezpośrednie zagrożenie moralności.
Pierwsze welocypedy z początku XIX wieku były zatem zabawkami mężczyzn, którym nikt nie zabraniał bawić się „wstrząsaczami kości", bicyklami z przednim kołem o średnicy 1,5 metra. Ta zabawa długo miała atrybuty męskości, bo niebezpieczna, bo nie dawała możliwości jazdy na siodle bocznym (kobiety z epoki jeżdżące na koniach okrakiem były powszechnie wyśmiewane), bo mogła poważnie zaszkodzić kobiecemu zdrowiu.
Wiele zmieniło wynalezienie roweru bezpiecznego – z dwoma kołami równej wielkości, łańcuchem napędowym i pompowanymi oponami. Ten przyrząd przyciągał uwagę nie tylko kilku żądnych emocji ekscentrycznych paryżanek w Lasku Bulońskim. Przyczyna była oczywista: można było nim jeździć szybko i bez przyzwoitki, korzystać ze swobody, jakiej nie dawał żaden inny pojazd. Istotą sprawy było to, że dla mężczyzn rower na początku był tylko kolejną maszyną dodaną do długiej listy urządzeń, które dostali do pracy i rozrywki, lecz dla kobiet stał się mechanicznym rumakiem, na którym mogły wjechać do nowego świata.
Nie była to jazda łatwa. Argumenty przeciwników z dzisiejszej perspektywy wydają się groteskowe, ale były używane całkiem poważnie, gdy głoszono, że cyklistki siedzące okrakiem na siodełku zaczną mieć orgazmy („paroksyzmy histeryczne") pod wpływem wstrząsów i wibracji na drodze. Oferowano nawet specjalne „higieniczne" siodła, aby kobiety się nie podnieciły. Mówiono także, że koncentracja wymagana przy omijaniu ruchu ulicznego na stałe zrujnuje urodę twarzy, a nadmierne pedałowanie zniekształci sylwetkę.