Tuż przed lipcowym koncertem The Rolling Stones w Warszawie apel do Micka Jaggera i pozostałych członków legendarnej grupy wystosował były prezydent Lech Wałęsa. I nie był to wcale apel o to, by artyści oczarowali Polaków swoimi wokalnymi umiejętnościami.
Wałęsa – dość lapidarnie – poinformował The Rolling Stones o tym, że w Polsce toczy się obecnie ostra walka polityczna skupiona wokół sądów, których – jak pisał – „niezależność niszczy obecna władza". „Wiele osób w Polsce broni wolności, ale potrzebuje wsparcia. Jeśli możecie powiedzieć lub zrobić cokolwiek, będąc w Polsce, będzie to dla nich naprawdę dużo znaczyć" – podkreślił Wałęsa.
Efekt? 8 lipca Mick Jagger ze sceny oświadczył, że „jest za stary, by być sędzią, ale jest dość młody, by śpiewać". I okazało się, że – jak pisał Wałęsa – rzeczywiście słowa Jaggera znaczą naprawdę dużo. W Polsce z entuzjazmem podeszli do nich politycy opozycji. „Szkoda, że nie słucha Stonesów. Jak Mick Jagger nie jest za stary, żeby śpiewać, a prezes, żeby politykować, to może nasi najlepsi sędziowie nie są za starzy, żeby orzekać" – pisał po koncercie Rafał Trzaskowski z PO. Z kolei Jakub Stefaniak z PSL ocenił, że Jagger „doskonale wie, co tu się dzieje". „Myślę, że te słowa nieprzypadkowo padły" – podkreślał. A Borys Budka uznał za sukces, bo na podobny apel ze strony Jarosława Kaczyńskiego zapewne Mick Jagger, ani inna „gwiazda światowego formatu", by nie odpowiedziała. W ten sposób do tablicy wywołani zostali też politycy obozu rządzącego – np. Krystyna Pawłowicz tłumaczyła, iż Jagger musiał źle zrozumieć Wałęsę, bo ten nie oferował mu posady sędziego w Sądzie Najwyższym.
Słowa Jaggera odbiły się szerokim echem również za granicą. „Mick Jagger dołączył do chóru krytyków, którzy twierdzą, że zmiany w sądownictwie są sprzeczne z demokratycznymi standardami" – pisała Agencja Reutera. „Legendarny frontman The Rolling Stones poruszył na koncercie w Warszawie kontrowersyjne reformy sądownictwa po apelu antykomunistycznej ikony wolności Lecha Wałęsy o wsparcie „obrony wolności'" – relacjonowało AFP. „To wyraźna aluzja do reformy sądownictwa promowanej przez konserwatywno-narodową partię rządzącą PiS" – oceniał niemiecki „Die Welt".
A przecież całą tą – wykraczającą jak widać daleko poza granicę Polski – dyskusję wywołało jedno zdanie gwiazdy rocka, które na dodatek było nieco enigmatyczne. Inne być zresztą nie mogło – trudno spodziewać się, żeby Jagger przed koncertem poświęcił długie godziny na wniknięcie w istotę sporu o zmiany w sądownictwie przeprowadzane przez PiS. Stąd też np. sympatycy PiS wzięli słowa gwiazdy The Rolling Stones za dobrą monetę. W internecie można było przeczytać komentarze sugerujące, że Jagger w ten sposób odciął się od sporu politycznego w Polsce, podkreślając, że on zajmuje się tylko śpiewaniem, czy wręcz, że – jak czytamy w jednym z wpisów – „poparł reformę sądownictwa, mówiąc, że jest za stary, aby być sędzią".