Na dwóch cienkich, wysokich wieżyczkach, obu w kształcie minaretów, przy tym jedna zakończona półksiężycem, a druga krzyżem, wygrażają sobie, sądząc po strojach, imam i kardynał. Obaj trzymają w rękach odpowiednio Biblię i Koran.
Patrzyłem i nie wierzyłem oczom. Czy naprawdę ktoś na poważnie mógł dokonać takiego zestawienia? Najbardziej zdumiałem się tym, że owa okładka wraz z tekstem pochodzą z najbardziej opiniotwórczego niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”. I gdyby nie to, gdyby nie fakt, że całość jest zapisem świadomości dużej części europejskich lewicowych elit, nie warto by się tym było zajmować.
Pomijam drobiazg, że jakiś redaktor zestawił Jezusa i Allaha, a nie Jezusa i Mahometa, ot taką miał widać fantazję. Wszelako jak nazwać pomysł, by na jednym poziomie umieścić fanatyków chrześcijan i fanatyków muzułmanów? Kim są fanatycy Allaha domyślić się łatwo. To ci terroryści samobójcy, którzy w imię religii nie wahają się zabijać niewinnych ludzi. Którzy potrafią wysadzić się w powietrze, nie zwracając uwagi na to, kto stanie się ich ofiarą. Są gotowi zadawać cierpienie i śmierć niewinnym: bezbronnym kobietom i dzieciom. Ich fanatyzm to nie ciasnota poglądów, nie niechęć do słuchania innych racji, nie brak wiedzy, nie ucieczka przed konfrontacją z inaczej myślącymi, lecz prosta, naga nienawiść. I jej owoc: pogarda dla życia, skłonność do gwałtu.
Na czym polegać ma porównywalny fanatyzm chrześcijański, dalibóg nie wiem. Gdzie są chrześcijanie popełniający masowe morderstwa na muzułmanach? Gdzie chrześcijańscy samobójcy wysadzający muzułmańskie samoloty?
W tekście niemieckiego tygodnika w roli fanatyków zostali obsadzeni amerykańscy żołnierze stacjonujący w Iraku oraz południowi baptyści, katoliccy konserwatyści i zielonoświątkowcy. Na czym polega ich fanatyzm? Na tym, że wierzą w to, co mówią i starają się do swej wiary przekonać innych. I tak okazuje się, że dla redaktorów „Spiegla” tym samym niemal jest używanie przemocy, co używanie słowa. Tym samym mordowanie niewinnych, co mocne przeświadczenie o prawdziwości swej religii. Człowiek wierzący, nawet jeśli uznaje prawo do wolności sumienia u drugiego i gotów jest bronić tolerancji, zostaje zrównany z fanatykiem. Chrześcijanin staje się jakby niedojrzałą postacią taliba. Dopiero czytając takie artykuły można zrozumieć, dlaczego nie sposób było umieścić w konstytucji europejskiej wzmianki o chrześcijaństwie. I dlaczego na Zachodzie nie ma chętnych, by upominać się o los chrześcijan prześladowanych w krajach islamskich. Przecież – w oczach części elit – to prawie niedoszli terroryści.