Wiele wskazuje na to, że Grzegorz Napieralski na zwycięstwo na kongresie SLD ma marne szanse. Stąd w ostatnich kilku dniach zrodził się pomysł, by zamiast niego wystartowała Katarzyna Piekarska, która niedawno, w pięknym stylu i ku zaskoczeniu wszystkich wygrała kierowanie mazowiecką SLD.
Wojciech Olejniczak, mimo niechęci całkiem sporej grupy dawnych pierwszoligowych działaczy lewicy oraz sympatyzujących z lewicą publicystów rozżalonych rozwodem SLD z Partią Demokratyczną, ma się całkiem dobrze. Machina, która ma dać mu zwycięstwo, działa konsekwentnie od ładnych kilku tygodni i raczej nie zawiedzie.
Temu celowi podporządkowana była decyzja o rozwiązaniu LiD. Olejniczak, mocno krytykowany przez działaczy SLD, którzy musieli ustępować miejsca na listach wyborczych działaczom Partii Demokratycznej i partii Marka Borowskiego, jeśli nie chciał narazić się na frontalny atak, musiał się od LiD odciąć. Wśród dołów SLD bardzo popularne było zdanie, że Napieralski dba o struktury SLD, Olejniczak o Borowskiego.
Frustracja dołów byłaby mniej bolesna dla kierownictwa partii, gdyby sam pomysł na koalicję LiD wypalił. Wynik wyborczy, jaki pod tym szyldem zdobyła lewica, był jednak co najmniej rozczarowujący. – Są w partii rachunki krzywd. Choćby Kraków, gdzie chłopcy musieli ustąpić miejsca Janowi Widackiemu. Kasia Piekarska nie weszła do Sejmu, bo pierwsze miejsce musiał mieć Borowski i w Warszawie kampania była wyłącznie robiona pod jego kątem – mówi mi jeden ze znaczących działaczy SLD.To, że nie ma już LiD, zdejmuje z barków Olejniczaka poważny ciężar, ale – jak przekonują moi rozmówcy – w dłuższej perspektywie pewnie do czegoś w tym rodzaju będzie chciał wrócić.
Leszek Miller, doskonale orientujący się nadal w tym, co się dzieje w SLD, mówi: – Nie mogę zrozumieć, jak można jednego dnia przekonywać, że LiD jest świetnym pomysłem, potem powiedzieć, że wcale nie, a potem pewnie znów do tego wrócić. To pokolenie 30-latków jest zupełnie inne niż my – dodaje niesłynący z przesadnej ideowości dawny lider SLD.