Rządy zdają sobie stopniowo sprawę, że opanowanie zagrożeń stwarzanych przez te konflikty nie może się sprowadzać po prostu do wysłania dywizji czołgów czy bombowców. Ich reakcje zaczynają więc odzwierciedlać sieciową, rozproszoną i zglobalizowaną naturę wojen.
Projekty odbudowy Afganistanu, Iraku i Kosowa różnią się od skupionych na rekonstrukcji struktur państwa programów pomocy dla Niemiec i Japonii po II wojnie światowej. O ich kształcie decyduje multum organizacji międzynarodowych, agencji pomocowych, lokalnych urzędów i zagranicznych ambasad.
Zrozumienie współczesnych działań na rzecz odbudowy i utrzymania pokoju wymaga analizy przebiegu współpracy w konstelacjach instytucji publicznych i firm prywatnych. Różny sposób uregulowania relacji między tymi podmiotami prowadzi do odmiennych wyników.
Praca nad czteroletnim projektem, który obejmował badania terenowe w Afganistanie, Bośni i Sudanie (w tym szczegółowe wywiady z ponad 100 osobami oraz kwerendy archiwalne), doprowadziła mnie do wyróżnienia dwóch alternatywnych sposobów kształtowania sieci pomocy.
Przyglądając się uważnie wsparciu, jakiego w dziedzinie rozminowywania udzielają USA i Norwegia, doszedłem do wniosku, że każdy z tych krajów stosuje różne koncepcje działań pokojowych i rekonstrukcyjnych.
Uciekając się do pewnego uogólnienia, można stwierdzić, że USA (a zwłaszcza administracja Busha) reagowały na wyzwania stwarzane przez zbrojny konflikt równoległymi procesami militaryzacji i komercjalizacji. Większość środków wydatkowanych na rozminowywanie trafiła do prywatnych firm z branży bezpieczeństwa, takich jak Dyncorp i G4S. Strategiczne interesy wojska związane ze zwalczaniem rebeliantów często wpływają na wybór terenów rozminowywanych w pierwszej kolejności (bazy wojskowe, kluczowe drogi, obszary o dużym znaczeniu politycznym).