Wartości na polu minowym

Natura konfliktów zbrojnych ulega zmianie. Globalizacja i prywatyzacja zaowocowały starciami, w których biorą udział podmioty niebędące państwami, powiązane z globalnym przepływem informacji i nielegalnego finansowania.

Publikacja: 02.07.2010 03:55

Red

Rządy zdają sobie stopniowo sprawę, że opanowanie zagrożeń stwarzanych przez te konflikty nie może się sprowadzać po prostu do wysłania dywizji czołgów czy bombowców. Ich reakcje zaczynają więc odzwierciedlać sieciową, rozproszoną i zglobalizowaną naturę wojen.

Projekty odbudowy Afganistanu, Iraku i Kosowa różnią się od skupionych na rekonstrukcji struktur państwa programów pomocy dla Niemiec i Japonii po II wojnie światowej. O ich kształcie decyduje multum organizacji międzynarodowych, agencji pomocowych, lokalnych urzędów i zagranicznych ambasad.

Zrozumienie współczesnych działań na rzecz odbudowy i utrzymania pokoju wymaga analizy przebiegu współpracy w konstelacjach instytucji publicznych i firm prywatnych. Różny sposób uregulowania relacji między tymi podmiotami prowadzi do odmiennych wyników.

Praca nad czteroletnim projektem, który obejmował badania terenowe w Afganistanie, Bośni i Sudanie (w tym szczegółowe wywiady z ponad 100 osobami oraz kwerendy archiwalne), doprowadziła mnie do wyróżnienia dwóch alternatywnych sposobów kształtowania sieci pomocy.

Przyglądając się uważnie wsparciu, jakiego w dziedzinie rozminowywania udzielają USA i Norwegia, doszedłem do wniosku, że każdy z tych krajów stosuje różne koncepcje działań pokojowych i rekonstrukcyjnych.

Uciekając się do pewnego uogólnienia, można stwierdzić, że USA (a zwłaszcza administracja Busha) reagowały na wyzwania stwarzane przez zbrojny konflikt równoległymi procesami militaryzacji i komercjalizacji. Większość środków wydatkowanych na rozminowywanie trafiła do prywatnych firm z branży bezpieczeństwa, takich jak Dyncorp i G4S. Strategiczne interesy wojska związane ze zwalczaniem rebeliantów często wpływają na wybór terenów rozminowywanych w pierwszej kolejności (bazy wojskowe, kluczowe drogi, obszary o dużym znaczeniu politycznym).

W tym samym mniej więcej czasie USA odmówiły sygnowania międzynarodowych traktatów zakazujących stosowania min przeciwpiechotnych i bomb kasetowych. Trzeba jednak dodać, że administracja Obamy wydaje się otwarta na zmianę stanowiska w tej sprawie.

Mówiąc żargonem akademickim, USA zareagowały na problem min, tworząc „kompleksy strategiczno-komercyjne”, w których instytucje publiczne przekazują na rzecz firm znaczne prerogatywy. Fortyfikuje się  pewne enklawy, dzieląc terytorium na strefy „zielone” i „czerwone”. Bezpieczeństwo jednych (np. żołnierzy amerykańskich, miejscowej populacji o strategicznym znaczeniu) jest uprzywilejowane kosztem bezpieczeństwa innych, którzy zostają poddani nadzorowi prywatnych oddziałów bezpieczeństwa.

Także Norwegia zglobalizowała i sprywatyzowała swoje działania w kwestii min lądowych, ale w zupełnie inny sposób. Jej pomoc kształtuje imperatyw humanitarny – wsparcia dla najbardziej zagrożonych minami – a nie strategiczne interesy. Norweskie środki na rozminowanie nie trafiają na przetargi dla prywatnych firm bezpieczeństwa, lecz są przyznawane w ramach długookresowych grantów dla organizacji pozarządowych.

Innymi słowy, działania Norwegii doprowadziły do powstania kształtowanego przez normy humanitarne „kompleksu bezpieczeństwa obywatelskiego”, w którym agendy rządowe wchodzą we współpracę z organizacjami i ruchami społecznymi. Zamiast odgradzać strzeżonym murem uprzywilejowany obszar, dąży on do rozproszenia poczucia bezpieczeństwa na zagrożone peryferia poprzez wymierną pomoc, akcje propagandowe i tworzenie norm prawnych.

Badając sytuację w krajach, gdzie problem min występuje w najwyższym stopniu, doszedłem do wniosku, że akcja rozminowywania zorganizowana dzięki norweskim grantom była niekiedy droższa i trwała dłużej, ale była bezpieczniejsza i przynosiła lepsze wyniki. Takie programy dążyły również do tworzenia instytucji angażujących całą miejscową ludność i przeciwdziałających przemocy.

Działania sponsorowane przez USA były wprawdzie tańsze i szybsze, ale mniej bezpieczne i gorszej jakości. Prywatne firmy były bardziej skłonne wikłać się w miejscową szarą strefę gospodarczą niż organizacje międzynarodowe wspierane przez Norwegię. Korzystanie z firm prywatnych może się również przyczyniać do fragmentaryzacji publicznej kontroli nad stosowaniem siły.

Norwegii pod wieloma względami jest łatwiej kształtować politykę o wymiarze humanitarnym niż Ameryce. Jak stwierdził były funkcjonariusz ONZ ds. pomocy humanitarnej Norweg Jan Egeland, Norwegia nie ma aż tylu interesów strategicznych i handlowych, więc ma większą swobodę w prowadzeniu polityki zagranicznej opartej na ideałach. Małe państwo, jakim jest Norwegia, nie dysponuje potęgą gospodarczą i wojskową zapewniającą mocarstwowe wpływy , musi więc wiązać swoje poczucie bezpieczeństwa z dobrą wolą globalnych partnerów i powszechnym przestrzeganiem jasnych norm i praw.

Odkryłem jednak, że amerykańska pomoc w rozminowywaniu, jeśli miała miejsce w regionach, gdzie w danym czasie interesy strategiczne Waszyngtonu nie były zbyt wyraźnie określone, przypominała wzorzec norweski. Na przykład w latach 90. USA wspierały zorganizowaną pod auspicjami ONZ akcję rozminowywania w Afganistanie, niedawno zaś finansowały organizacje pozarządowe operujące w Sudanie. W obu przypadkach programy te dążyły do zacierania podziałów etnicznych lub politycznych i ograniczenia przemocy.

A zatem, choć przesadą byłoby wymagać od USA, by porzuciły perspektywę militarystyczną w kwestii bezpieczeństwa w Iraku i Afganistanie, można wskazać inne miejsca, gdzie w stosownym momencie tworzy się przestrzeń dla wspierania przez Waszyngton „obywatelskiego bezpieczeństwa”.

Dałoby to okazję do wdrażania polityki w duchu idealistycznych wątków amerykańskiego podejścia do relacji międzynarodowych. Można by też w ten sposób nagromadzić rezerwę przychylnych uczuć do USA na peryferiach świata i ograniczyć źródła zagrożeń, których nie da się usunąć przez proste działania zbrojne.

Autor jest politologiem London School of Economics, prowadzi blog http://politicalminefields.wordpress.com

Atomium Culture to europejska platforma wymiany wiedzy i doświadczeń między światem nauki, biznesu i mediami. Jej uczestnikami są m.in. Uniwersytet Jagielloński, London School of Economics, Uniwersytet Humboldta w Berlinie, Uniwersytet w Utrechcie. Sektor biznesu reprezentują m.in. Royal Dutch Shell, Siemens i Alcatel-Lucent Bell Labs, a media „El Pais”, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, „Il Sole 24 Ore”, „Le Soir” oraz – jako jedyna gazeta w Polsce – „Rzeczpospolita” www.atomiumculture.eu

Rządy zdają sobie stopniowo sprawę, że opanowanie zagrożeń stwarzanych przez te konflikty nie może się sprowadzać po prostu do wysłania dywizji czołgów czy bombowców. Ich reakcje zaczynają więc odzwierciedlać sieciową, rozproszoną i zglobalizowaną naturę wojen.

Projekty odbudowy Afganistanu, Iraku i Kosowa różnią się od skupionych na rekonstrukcji struktur państwa programów pomocy dla Niemiec i Japonii po II wojnie światowej. O ich kształcie decyduje multum organizacji międzynarodowych, agencji pomocowych, lokalnych urzędów i zagranicznych ambasad.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne