Houllebecq podziwiany i krytykowany

Poprawny politycznie świat, zbluzgany przez autora „Cząstek elementarnych“, nagrodził go milionami

Publikacja: 04.12.2010 00:01

Houllebecq podziwiany i krytykowany

Foto: EAST NEWS

Kiedy 200 osób przychodzi nie na spotkanie z pisarzem, ale na dyskusję o jego twórczości, gdy pisarz ten jest – co prawda – modny, ale nie zdobył jeszcze Nobla (i nikt nie powiedział, że go zdobędzie, choć Goncourtów się doczekał), a obrzydliwości, którymi wypełnia swoje książki, zdecydowanie przekraczają wytrzymałość normalnego czytelnika, to znaczy, że takie powieści, jak „Poszerzenie pola walki”, „Platforma”, a przede wszystkim „Cząstki elementarne” trafiły na podatny grunt.

Jeśli dodam, że zdecydowana większość słuchaczy panelu dyskusyjnego, jaki dziesięć dni temu odbył się w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, miała nie więcej niż 25 lat, to znaczy również, że bohater spotkania nie może uchodzić za pisarza jednego, swojego pokolenia – dzisiejszych 50-latków. I jeszcze jedno – rzadko się zdarza, by na tego rodzaju spotkaniach publiczność była tak jednomyślna w wysokiej ocenie omawianego pisarstwa. A to zadaje kłam tym opiniom, wedle których Michel Houellebecq to jedynie skandalista, umiejętnie sterujący swą karierą, w której literatura jest może nie najmniej ważna, ale i nie najistotniejsza.

[srodtytul]Źródła podskórne[/srodtytul]

Ramy dyskusji wyznaczał tytuł spotkania: „Michel Houellebecq. Polityka – społeczeństwo – literatura”. Wzięli w nim udział Remigiusz Forycki i Kamil Popowicz z Instytutu Romanistyki Uniwersytetu Warszawskiego, Jarosław Makowski (Instytut Obywatelski), Marcin Darmas (Ośrodek Kultury Francuskiej), Paweł Lisicki („Rzeczpospolita”) i Tomasz Łubieński („Nowe Książki”). I tylko ten ostatni zaprezentował się jako krytyk pisarstwa Houellebecqa i samego pisarza, którego nazwał „wielkością przesadzoną”. Nie podobna było nie zauważyć, że głos Łubieńskiego był celowo wyostrzony po to, by miłośników twórczości autora „Możliwości wyspy” sprowokować do tym bardziej zażartej polemiki. Wkrótce się okazało, że obrona nie będzie Houellebecqowi potrzebna, a przeciwnie – znacznie głębszego uzasadnienia wymaga krytyka pisarza, bowiem sama konstatacja, że w przedstawionym przez niego świecie nie ma dobroci, jest mało nośna intelektualnie.

„On kreuje świat nieistniejący i następnie z nim walczy” – powiedział Łubieński, czemu zaraz zaprzeczyli wszyscy uczestnicy dyskusji. Zdaniem Pawła Lisickiego rzeczywistość Houellebecqa jest tą samą, w której żyjemy. Jego powieści przedstawiają prawdziwy opis kondycji człowieka, niezależnie od tego, że człowiek ten – według francuskiego pisarza – jest nieudanym gatunkiem. Wyraźnie dystansował się także Lisicki od przyprawianej Houellebecqowi „gęby” nihilizmu. Oczywiście, pisarz sam demonstruje (w wywiadach) pozy, które uprawniałyby takie stwierdzenie, ale jest to jednak tylko jego gra z mediami, krytyką, czytelnikami.

Paradoksalnie Houellebecq, tak często podkreślający swój agnostycyzm i wychowanie bez Boga, rozsiał w powieściach uwagi o katolicyzmie wskazujące, że religia ta nie jest mu ani obca, ani obojętna. Ale nie tylko dlatego Paweł Lisicki zaakcentował związki tego pisarstwa z myślą Teilharda de Chardina, z ewolucjonizmem chrześcijańskim. Może to być zaskakujące dla czytelnika odbierającego prozę Houellebecqa jedynie na podstawowym poziomie przekazu i, na przykład, oburzającego się na afirmowanie przez niego klonowania. Inaczej to jednak będzie wyglądało, gdy wejdziemy pod skórę tej literatury.

[srodtytul]„Ucho” społeczne[/srodtytul]

Zdaniem Remigiusza Foryckiego Houellebecqa zazdroszczą Francuzom wszyscy. Jego absolutnie nowoczesne pisarstwo odwołuje się do najlepszych tradycji francuskiej literatury XIX-wiecznej, a i wcześniejszej: oczywiste są wpływy Flauberta i „Szkoły uczuć”, ale i Stendhala, ale i Moliera. Z kolei jako poeta – bo zapominamy, że jest nim także – podąża śladami Baudelaire’a. I ten posądzany o nihilizm pisarz swoją twórczością staje po stronie starej Francji.

Kolejną ważną sprawą jest erotyzm powieści Houellebecqa czy też to coś, co z braku innych określeń tak nazywamy. Niedaleki jest bowiem od prawdy Tomasz Łubieński, mówiąc, że seks u tego pisarza jest albo sterylny, albo obrzydliwy. W sumie na pewno źle się stało – co do tego byli zgodni wszyscy uczestnicy dyskusji – że Houellebecq uznany został za klasyka masturbacji... Choć Remigiusz Forycki stwierdził, że w porównaniu z markizem de Sade autor „Poszerzenia pola walki” jest wirtuozem pisania o „tych sprawach”. Kamil Popowicz zalecił zaś porównanie tego, co pisze Houellebecq z tym, co mówi Kuba Wojewódzki...

Tomasz Łubieński usiłował przekonać zebranych, że francuski skandalista obrzydza im życie. Wiadomo przecież, że ma ono nie tylko smutne strony, ale że jest w nim miejsce na piękne uczucia, miłość, dobro, czego Houellebecq, zdaje się, nie zauważa. W świat literatury wkroczył w końcu zeszłego wieku, a schyłek stulecia zawsze sprzyjał tego rodzaju piewcom beznadziejności. I tu nieoczekiwanie padło porównanie z Tetmajerem.

To, że Houellebecq do Tetmajera ma się nijak, wypunktował Paweł Lisicki, akcentując mocne osadzenie pisarza w problematyce społecznej i politycznej. Zasługi tego autora w zdemitologizowaniu 1968 roku są trudne do przecenienia. Bardzo żałuję, że dyskusji nie kontynuowano w tym kierunku, bo zgadzam się z Marcinem Darmasem, że Houellebecq ma niesłychane „ucho” społeczne. To ono pozwoliło mu antycypować w „Platformie”, a jakby głębiej poszukać, to i we wcześniejszych „Cząstkach elementarnych” atak terrorystyczny na World Trade Center i zintensyfikowanie dżihadu, wojny islamu ze światem zachodnim. Islamu będącego – zdaniem autora „Platformy” – „najgłupszą religią świata” (wprost powiedział to w wywiadzie dla „Lire”).

[srodtytul]Medyczna stylistyka[/srodtytul]

Niestety, dyskusja niebezpiecznie zboczyła w kierunku „transhumanizmu” Houellebecqa, co okazało się pojęciem tyleż pojemnym, ile nieprecyzyjnym. Ale warto było posłuchać choćby tego, co prelegenci mieli do powiedzenia o czysto literackich wartościach dzieła autora „Cząstek elementarnych”. W przygniatającej większości rozwodzili się nad pięknościami stylu pisarza. Wydaje się to przynajmniej dyskusyjne, bo jest to styl – jak go określił Marcin Darmas – przez swą sterylność medyczny. Paweł Lisicki skonstatował, że literackość nie jest najsilniejszą stroną tego pisarstwa – oczywiście, wywołało to sprzeciw prof. Foryckiego, najmocniej uwiedzionego przez Houellebecqa – w którym, na przykład, brakuje wyrazistych postaci, choć może to być – według Lisickiego – świadomym wyborem autora.

W dyskusji przeważała opinia, że autentyczna jest rozpacz pisarza powodująca, że jego bohaterowie prowadzą tak okrutne i, bywa, wstrętne życie. Oczywisty dla dyskutantów jest związek uprawianej przez Houellebecqa krytyki liberalizmu z ukazywanym przez niego współczesnym totalnym kryzysem w dziedzinie uczuć. To w swoim eseju o Lovecrafcie pisarz stwierdził: „Liberalny kapitalizm rozszerzył panowanie nad ludzką świadomością; wraz z nim przyszły merkantylizm, reklama, absurdalny i śmieszny kult wydajności, nieposkromiony apetyt na dobra materialne. Co gorsza, liberalizm przeniósł się z dziedziny ekonomii na dziedzinę seksu. Wszystkie sentymentalne fikcje wyleciały w powietrze”.

[srodtytul]Tak, jestem zły[/srodtytul]

Poeta i wydawca Pierre Oster nazwał go „brutalnym dowcipnisiem i ironistą”. Denis Demonpion napisał obszerną książkę, by – w głównej mierze – zdemistyfikować liczne oszustwa Houellebecqa (na czele z datą urodzenia, gdyż wzorem gwiazd ekranu odmłodził się o dwa lata) i napiętnować jego, rzeczywiście pożałowania godne, postępowanie w życiu osobistym, obejmujące m.in. haniebny stosunek do rodziców.

Ale nie za to kochamy wielkich pisarzy. Gotów byłbym skłaniać się ku twierdzeniu, że w mało zaszczytnym poczcie sztandarowym utalentowanych pisarsko kanalii wszech czasów powinno się znaleźć miejsce dla Michela Houellebecqa. Nic z tego jednak nie wynika.

Autor „Cząstek elementarnych” wyciągnął wszystkie wnioski z panoszenia się po świecie poprawności politycznej. Zdecydował, że swoją twórczość ustawi na wiecznej kontrze wobec niej. To dlatego ryzykował niepozbawione podstaw posądzenie go o rasizm, to dlatego wygłasza też obrazoburcze opinie o pisarzach i politykach. Dlatego również w wywiadach – które jednak wyraźnie należy oddzielić od twórczości literackiej – przyznaje się do, powiedziałbym, obciachowych gustów, choćby muzycznych czy plastycznych. Taki jestem – powiada – taka jest moja wizja świata, którą wam przedstawiam czy nawet narzucam. Z całą otwartością i z cynicznym uśmiechem. Tak, jestem zły, ale i wy tacy jesteście, i świat wokół was jest taki. Wycieracie sobie gęby humanitarnymi frazesami, gdy w istocie myślicie, jak bohater „Poszerzenia pola walki”, komu tu wbić nóż w serce.

Poprawny politycznie świat, zbluzgany i skopany przez Houellebecqa, nagradza go literackimi wyróżnieniami i liczonymi w miliony honorariami. Bo jeśli nawet nie jest zadowolony ze swego odbicia w jego książkach, musi przyznać, że jest to odbicie prawdziwe. Że to pisarskie lustro nie kłamie.

Kiedy 200 osób przychodzi nie na spotkanie z pisarzem, ale na dyskusję o jego twórczości, gdy pisarz ten jest – co prawda – modny, ale nie zdobył jeszcze Nobla (i nikt nie powiedział, że go zdobędzie, choć Goncourtów się doczekał), a obrzydliwości, którymi wypełnia swoje książki, zdecydowanie przekraczają wytrzymałość normalnego czytelnika, to znaczy, że takie powieści, jak „Poszerzenie pola walki”, „Platforma”, a przede wszystkim „Cząstki elementarne” trafiły na podatny grunt.

Jeśli dodam, że zdecydowana większość słuchaczy panelu dyskusyjnego, jaki dziesięć dni temu odbył się w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, miała nie więcej niż 25 lat, to znaczy również, że bohater spotkania nie może uchodzić za pisarza jednego, swojego pokolenia – dzisiejszych 50-latków. I jeszcze jedno – rzadko się zdarza, by na tego rodzaju spotkaniach publiczność była tak jednomyślna w wysokiej ocenie omawianego pisarstwa. A to zadaje kłam tym opiniom, wedle których Michel Houellebecq to jedynie skandalista, umiejętnie sterujący swą karierą, w której literatura jest może nie najmniej ważna, ale i nie najistotniejsza.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą