Sakralny duch sztuki Nowosielskiego

Jerzy Nowosielski przywrócił sztuce współczesnej zerwaną więź z sacrum

Aktualizacja: 03.03.2011 07:24 Publikacja: 26.02.2011 00:01

fot. Wojciech Plewiński

fot. Wojciech Plewiński

Foto: Forum

Drogi sztuki i religii zaczęły się rozchodzić w renesansie. Sztuka religijna zaczęła żyć własnym życiem, oderwanym od „świeckiego". U Nowosielskiego nie ma podziału na sacrum i profanum. Świat odzyskuje jedność, bo artysta jest mistrzem syntezy.

Nowosielski wychowany w tradycji Kościoła prawosławnego od młodości był zafascynowany stylem ikon bizantyjskich. – Na ikonie uczyłem się malarstwa – mówił.

Większość życia spędził w Krakowie, ale w młodości razem z ojcem odwiedzał Ławrę Poczajowską na Wołyniu, a kiedy wybuchła wojna, wraz z rodzicami znalazł się we Lwowie. I tam w Muzeum Ukraińskim pełnym ikon przeżył nagły wstrząs i olśnienie:

– Pierwszy raz spotkałem się z wielką sztuką w takim stężeniu i w takiej ilości. Wrażenie było tak silne, że tego spotkania nigdy nie zapomnę. Patrząc, odczuwałem po prostu ból fizyczny... Nie byłem w stanie przejść z jednej sali do drugiej – wspominał.

Gdy do Lwowa weszli Rosjanie, rodzice, chcąc uchronić syna przed wcieleniem do wojska, namówili go w 1942 roku, by ukrył się w podlwowskiej Ławrze św. Chrzciciela. W nowicjacie spędził kilka miesięcy. Tam też zaczął się uczyć ikonopisania. Pobyt w klasztorze przerwała choroba. Kiedy podczas malowania cerkwi w Bolechowie nabawił się zapalenia stawów, odesłano go do domu.

Pod wpływem doświadczeń wojennych nagle stracił wiarę. Na parę lat całkowicie zwątpił w istnienie Boga i świata metafizycznego. Jak mówił, stał się doskonałym ateistą, który nie wierzył w nic poza materią.

„Wpadłem w wir innych doświadczeń, innego malarstwa, innych pokus artystycznych. W dodatku straciłem wiarę religijną, a więc straciłem istotną, zasadniczą motywację do zainteresowania się ikoną. Stałem się całkowicie „świeckim" malarzem miotającym się pomiędzy różnymi możliwościami i propozycjami tzw. nowoczesności" – pisał w „Inności prawosławia".

W latach 40. zaczął malować abstrakcyjno-geometryczne obrazy, kobiece portrety i akty. Paradoksalnie to głębokie zanurzenie w sztukę współczesną – od abstrakcji do figuracji i surrealizmu – niesłychanie wzbogaciło jego malarstwo po powrocie do sacrum. Wydaje się także, że jak Malewicza abstrakcja prowadziła go z powrotem do duchowości. Archetypiczne geometryczne formy: trójkąty, kwadraty, koła, stawały się uniwersalnymi znakami Ziemi i Nieba, ujawniając wspólną porządkującą zasadę. A stąd do wiary w Absolut – siłę sprawczą Wszechświata – już niedaleko. Malarstwo abstrakcyjne było też dla Nowosielskiego szkołą dyscypliny i syntezy myśli. Figuracja koncentrowała jego uwagę na człowieku.

Nowosielski twierdził, że w powrocie do wiary pomogły mu również religie orientalne, zwłaszcza hinduizm i buddyzm. To dzięki nim postać Chrystusa odzyskała dla niego po latach wewnętrznych zmagań nowy wymiar:

„Nie boję się Chrystusa" – tłumaczył Zbigniewowi Podgórcowi w wywiadzie rzece „Rozmowy z Jerzym Nowosielskim" – bo jest moim osobistym Zbawcą. Wszystkiego na świecie się boję, nie boję się tylko Chrystusa. Taki jest Chrystus mojej intuicji i wiary.

... Chrystus przyjmuje człowieka takim, jakim jest. Przyjmuje człowieka-grzesznika. Człowiek najpełniej przejawia się przecież w swojej grzeszności.

Malarz, odzyskując wiarę, powrócił do Kościoła prawosławnego. Podział chrześcijaństwa na Wschodzie i Zachodzie nie miał jednak dla niego znaczenia. Tworzył polichromie zarówno dla cerkwi, jak i kościołów. Jedna z jego pierwszych prac powstała w latach 50. w Gródku. Ostatnią był krzyż ołtarzowy dla dominikanów na warszawskim Służewie namalowany w latach 90. Artysta dekorował wiele świątyń. Wnętrza – kościoła w Wesołej koło Warszawy, cerkwi Zaśnięcia Matki Bożej w Krakowie, kościołów: św. Krzyża na Jelonkach w Warszawie, Zesłania Ducha Świętego w Tychach, cerkwi unickiej pod wezwaniem Zaśnięcia Matki Bożej w Lourdes – sprawiają wrażenie, jakbyśmy znaleźli się w środku obrazu artysty.

Malował „Madonny", „Veraikony", „Ukrzyżowania", wizerunki Chrystusa – Pantokratora, Wielkiej Orantki i świętych. Mimo że doskonale znał tradycyjne kanony, pisząc swoje ikony, nie stosował ich wiernie. Dodawał zawsze elementy charakterystyczne dla własnej sztuki. Twarze i sylwetki jego świętych są rozpoznawalne od pierwszego spojrzenia. Artysta chętnie włączał w kompozycje religijne elementy abstrakcji, co najsilniej widać w cerkwi greckokatolickiej w Białym Borze, którą zaprojektował w całości (architekturę, wystrój wnętrz, polichromię) w latach 90. Kontemplację łączył z ekspresją. Stosował własną paletę barw.

W obrazach, znanych z wystaw i muzeów, korzystał z kolei z ikonowego malarstwa. Jego figuralne obrazy otwierają się na duchowe głębie. Hieratyczne ustawienie postaci czerpią z wzorów ikonowego malarstwa, przypominając wyobrażenia prawosławnych świętych. We wcześniejszych, geometryzowanych pejzażach kompozycja łączy Niebo z Ziemią. A w późnych – z cerkiewkami, powietrzna „impresjonistyczna" lekkość odrealnia ziemską rzeczywistość, sugerując, że kryje się w niej jakaś tajemnica. Sacrum i profanum są jak zawsze nierozdzielne.

Tadeusz Różewicz w „Notatkach dla Nowosielskiego" tak pisze o przyjacielu:

„Nowosielski wierzy i maluje. W jego malarstwie »religijnym« zastanawia mnie brak »złego ducha«, demona, jednym słowem »diabła«, w którego istnienie po pewnej intelektualnej przerwie (kiedy teologowie ukryli wstydliwie piekielny ogień i diabelskie rogi) papieże znów każą wierzyć ludowi bożemu. U Nowosielskiego diabeł nie występuje nawet na marginesie, jako ornament, rekwizyt. Większą rolę od diabła w obrazach Nowosielskiego gra jakiś rondel, garnek, wałek, samochód, lustro. Gdzie się podział »zły«?".

Malarz na to pytanie odpowiadał niejednokrotnie. Poecie mówił, że w przeciwieństwie do Francisa Bacona, którego sztukę uważał za manifestację zła, on woli dawać dobro.

Ale przy innych okazjach zaznaczał:

– Człowiek, gdy staje się pewny swojej cnoty, przekształca się w potwora. Bo człowiek jest wielki i religijny jedynie w swoim upadku. Cała nadzieja więc w grzesznikach!

Drogi sztuki i religii zaczęły się rozchodzić w renesansie. Sztuka religijna zaczęła żyć własnym życiem, oderwanym od „świeckiego". U Nowosielskiego nie ma podziału na sacrum i profanum. Świat odzyskuje jedność, bo artysta jest mistrzem syntezy.

Nowosielski wychowany w tradycji Kościoła prawosławnego od młodości był zafascynowany stylem ikon bizantyjskich. – Na ikonie uczyłem się malarstwa – mówił.

Większość życia spędził w Krakowie, ale w młodości razem z ojcem odwiedzał Ławrę Poczajowską na Wołyniu, a kiedy wybuchła wojna, wraz z rodzicami znalazł się we Lwowie. I tam w Muzeum Ukraińskim pełnym ikon przeżył nagły wstrząs i olśnienie:

– Pierwszy raz spotkałem się z wielką sztuką w takim stężeniu i w takiej ilości. Wrażenie było tak silne, że tego spotkania nigdy nie zapomnę. Patrząc, odczuwałem po prostu ból fizyczny... Nie byłem w stanie przejść z jednej sali do drugiej – wspominał.

Pozostało 83% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał