"Choć nie pełni żadnych funkcji, nie pastuje urzędów, nie działa w żadnym ugrupowaniu, od upadku komunizmu Wojciech Jaruzelski jest nieustannie w centrum polskiej debaty" - pisze Igor Janke w otwierającym najnowszy numer Plusa Minusa artykule Generał zawsze się przyda. "W ostatnich dniach publiczność rozpalała dyskusja o tym, czy generał powinien polecieć z prezydentem Bronisławem Komorowskim do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II. Ale rok temu na pokład samolotu do Moskwy na uroczystości rocznicy zakończenia II wojny światowej generała zapraszał śp. prezydent Lech Kaczyński. Dwa lata wcześniej posłowie chcieli mu obniżyć emeryturę, Jarosław Kaczyński domagał się dlań kary dożywocia za stan wojenny, a Grzegorz Napieralski przekonywał w specjalnym liście, że „miejsce każdego młodego lewicowca jest u boku generała Jaruzelskiego”. Liga Republikańska przez lata organizowała nocne demonstracje przeciwników pod domem generała, a Adam Michnik w wystąpieniach wygłaszanych w całej Europie brał go w obronę. Kościół nigdy Jaruzelskiego nie potępił.
Nastawienie różnych środowisk do Wojciecha Jaruzelskiego było niejednoznaczne i często zaskakujące. Paweł Kowal mówi ze śmiechem: Wygląda na to, że jedyną partią, która jest trwale antyjaruzelska, jest (poza Komorowskim) Platforma Obywatelska. Oraz Mariusz Kamiński.
I dodaje na poważnie: – Bo radykalnymi przeciwnikami Jaruzelskiego są cały czas przede wszystkim dawni działacze tzw. drugiego NZS. To grupa, która aktywnie walczyła z generałem w 1988 roku. Elity solidarnościowe była już w nim w relacji negocjacyjnej. Pamiętam, że Donald Tusk w dramatycznym tonie opisywał koniec strajków w 1988 roku. Ludzie z NZS, jak Mariusz Kamiński, śp. Przemysław Gosiewski, Grzegorz Schetyna czy Andrzej Halicki wzmacniali strajki robotników. Tym, którzy wówczas negocjowali z ekipą generała, w przyszłości łatwiej było z nim grać. NZS-owcy byli wtedy poza negocjacjami i pozostali jego wrogami do dziś – tłumaczy Kowal.
Ale jak dziś widać, pokolenie studenckich działaczy antykomunistycznych, którzy na strajkach i zadymach krzyczeli, że znajdzie się pała na wiadomą część ciała generała, dla których "Jaruzel" zawsze zostanie zdrajcą narodu i synonimem zła, nie przekonało całego społeczeństwa do swej wizji historii.Propagandowa praca Urbana i Górnickiego – utrwalona bruderszaftem Adama Michnika, konsekwentnym odczarowywaniem generała przez „Gazetę Wyborczą”, twardą obroną go przez postkomunistów i brakiem potępienia jego postaci przez Kościół – okazała się skuteczna".