Plusy i minusy tygodnia

No to możemy się teraz wreszcie czuć jak część sytego Zachodu, który obojętnie patrzył na zmiażdżenie ruchu „Solidarności" w 1981 roku

Publikacja: 18.03.2011 19:00

Unia nie ruszyła palcem, aby pomóc powstańcom, którzy zamarzyli sobie zrzucić z siodła Muammara Kaddafiego. Wielcy zachodni mocarze radzą, radzą, ale w końcu nie wiemy, czy wprowadzony został w życie w praktyce  zakaz lotów nad libijskim niebem. A Kaddafi, który przetrwał najgorsze chwile, przechodzi teraz do kontrofensywy i daje do zrozumienia, że teraz utopi powstanie we krwi. I przy okazji, gdy już nabrał na nowo pewności siebie, wydaje zachodnim krajom noty za złe lub dobre zachowanie. Ci, co skorzystali z okazji, aby siedzieć cicho, mogą liczyć na nowe lukratywne kontrakty. Wśród krajów pochwalonych przez dyktatora są Niemcy. Nasi sąsiedzi tak jak w grudniu 1981 roku walczą o pokój, wzywając Zachód, aby nie prowokować tyranów.

 

Ostatni sondaż CBOS daje SLD Grzegorza Napieralskiego 16 proc., a PiS tylko 18 proc. Ani chybi idzie na przecięcie się wyników sondażowych PiS i postkomunistów. A PO spada do poziomu 35 proc., co rozwiewa na dobre nadzieje platformersów na zdobycie większości w Sejmie. Czy Jarosław Kaczyński gotowy jest psychicznie na spadek na trzecie miejsce? A jakby to było mało kłopotów dla lidera PiS, to jeszcze pocałunkiem Almamzora obdarzył go sam Włodzimierz Czarzasty – czarna owca polskiej lewicy. „Starajmy się być obiektywni. Nie wszystko, co mówi Kaczyński, jest bzdurą. Podobnie związana z prawicą prof. Staniszkis. Kiedy mówi, że oszczędności są dziś robione kosztem standardu życia obywateli, to jak mam się z nią nie zgadzać?". Chytre, chytre. Już ta „Ordynacka" wie, jak prawicy najcelniej zaszkodzić. Napieralski pewnie znów się nadmie i zanuci po cichu: „a ja stoję sobie w kole i wybieram, kogo wolę" – ale tym razem sondaże dają mu do tego podstawy. A Ryszard Kalisz – jak zwykle realistycznie – wypowiada się już o sytuacji w Sojuszu bardziej oględnie niż parę miesięcy temu. Niedawno media pokazały, jak serdecznie ściska Sebastiana Wierzbickiego po wyborze na nowego szefa SLD w stolicy, młodego jastrzębia, dziś bezwzględnie lojalnego wobec Napieralskiego. W końcu Napieralski 16-procentowy to nie to samo co Napieralski słaby. A Palikot, którego Kalisz łaskawie poparł na październikowym wiecu w Sali Kongresowej, zawiódł przecież wszelkie nadzieje.

Barbarzyński pośpiech, z jakim firma porządkowania miasta zabiera się do wyrzucania palących się jeszcze zniczy tuż po północy, gdy minie 10. dzień każdego miesiąca, uwieczniony na filmiku, jaki trafił na YouTube – wzburzył wielu internautów i publicystów. „Gazeta Wyborcza" na swojej stronie internetowej zgromiła malkontentów i dodatkowo jeszcze podała im za przykład opłakujących ofiary tsunami w Kraju Kwitnącej Wiśni. Dziwnym trafem, akurat gdy kwitła debata nad zniczami z Krakowskiego Przedmieścia – na stronie internetowej „GW" wybito: „Japończycy nie palą zniczy". Ale co tam Japończycy. Prezydencki minister Tomasz Nałęcz potrafi nawet wyrzucanie zniczy ku czci ofiar Smoleńska uzasadnić troską o pamięć Lecha Kaczyńskiego. W wywiadzie dla RMF FM „usta prezydenta" ogłosiły, że „W imię kultury i pamięci o Lechu Kaczyńskim: znicze powinny być zapalane nad jego grobem". Nałęcz błyskotliwie zapytał dziennikarza RMF FM: „Czy potrafi pan wskazać inne państwo, gdzie pod miejscem pracy pali się znicze?" To tani chwyt. Ludzie palą znicze w pobliżu miejsca, gdzie pracowali i żyli ich zmarli tragicznie bohaterowie. Na tej zasadzie londyńczycy po śmierci księżnej Diany palili znicze pod pałacem Buckingham, gdzie "pracowała" władczyni "ludzkich serc". Gdyby ktokolwiek w Anglii wyśmiewał to wtedy jako absurd, pukano by się w głowie albo potraktowano to jako grubiaństwo.

Konrad Niklewicz został rzecznikiem prasowym polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Ani mi Niklewicz brat, ani swat – ale to kolejny dziennikarz z niewielkiej grupy specjalizującej się w Unii Europejskiej przechodzący na stronę polityków. Lista takich transferów jest już długa. Najpierw korespondent „Wyborczej" w Brukseli Robert Sołtyk został urzędnikiem unijnym. Potem Jacek Safuta, były brukselski korespondent PAP, stał się dyrektorem biura Parlamentu Europejskiego w Warszawie. Wysłannik Zetki Rafał Rudnicki dał się dla odmiany skusić funkcją kierownika Wydziału Informacji i Komunikacji Społecznej w przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Polsce. Wreszcie Inga Rosińska, korespondentka TVN w Brukseli, została rzeczniczką Jerzego Buzka jako przewodniczącego europarlamentu. Czy ktoś jeszcze oprze się temu euromagnesowi?

Unia nie ruszyła palcem, aby pomóc powstańcom, którzy zamarzyli sobie zrzucić z siodła Muammara Kaddafiego. Wielcy zachodni mocarze radzą, radzą, ale w końcu nie wiemy, czy wprowadzony został w życie w praktyce  zakaz lotów nad libijskim niebem. A Kaddafi, który przetrwał najgorsze chwile, przechodzi teraz do kontrofensywy i daje do zrozumienia, że teraz utopi powstanie we krwi. I przy okazji, gdy już nabrał na nowo pewności siebie, wydaje zachodnim krajom noty za złe lub dobre zachowanie. Ci, co skorzystali z okazji, aby siedzieć cicho, mogą liczyć na nowe lukratywne kontrakty. Wśród krajów pochwalonych przez dyktatora są Niemcy. Nasi sąsiedzi tak jak w grudniu 1981 roku walczą o pokój, wzywając Zachód, aby nie prowokować tyranów.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”