Piotr Semka omawia wydarzenia krajowe

Publikacja: 17.06.2011 20:00

Joanna Kluzik-Rostkowska nie wyglądała zbyt przekonująco na konwencji PO w Gdańsku. Już chciałem spuścić zasłonę milczenia na to, jak niegdyś całkiem rozsądna Ślązaczka robi z siebie widowisko. Próbowałem naprawdę szczerze – ale J.K.R. nie dała mi szans. Złamała mnie wywiadem w „Gazecie Wyborczej", gdzie opowiada, że to ona prosiła Tuska o spotkanie, ale nie potrafi nawet ujawnić, kto wpadł na pomysł jej startu z list PO – ona czy premier. I że jedyne co pani Joanna pamięta, to jego słowa „Joanna, patrz w przód". Słowem, coś jak nowa wersja opery Moniuszki „Halka". Oto pyszny szlachcic Donald (Janusz) wykorzystał biedną Joannę na wzór Halki. I na razie nie ma prostolinijnego Jontka, który by się przejął jej krzywdą.

 

Tabloidy wskazują, że J.K.R. przybyła do Ergo Areny w fatalistycznym czerwonym żakiecie, który zapamiętano z kampanii Jarosława Kaczyńskiego i inauguracji PJN. Czy to jakiś zwiastun klęsk?

A czemu nikt nie zajmuje się innym beneficjentami transferów na gdańskim targowisku próżności? Choćby Dariuszem Rosatim, który niezwykle łatwo rzucił lewicowość i podążył do PO. To nie jest koniunkturalizm? Kobietom zawsze wiatr w oczy.

Jak można się czepiać Kuby Wojewódzkiego za parę niewinnych żartów o Murzynach? – pytają od tygodnia zwolennicy postępu. I są konsekwentni. Oskarżenia o rasizm używa się tylko jako maczugi do atakowania prawicy, nie wolno więc marnować energii zarezerwowanej do walki z nawrotami idei IV RP. Chciałoby się strawestować: to my decydujemy, kto tu jest rasistą!

Po narzekaniach mediów na najazd ABW na dom internauty i wyrok dla licealisty wypisującego antyrządowe hasła – dziennikarze pochylili się nad kłopotami pracownicy sosnowieckiej skarbówki, która ma postępowanie dyscyplinarne za to, że publicznie poparła Jarosława Kaczyńskiego. Oburzenie w mediach niby całkiem głośne, tyle że przypomina narzekania na kelnerów w PRL – bez jakiekolwiek próby wnioskowania o powodach patologii. „Sędziowie bywają za surowi" – kiwa głową z zadumą mecenas Zbigniew Ćwiąkalski. Tusk ogłosił niedawno, że zdumiał go nalot na internautę i oczekuje wyjaśnień od ABW w tej sprawie. A czy ktoś sprawdził, czy ABW coś premierowi wyjaśniło? Nie, bo medialny kociokwik wokół każdej sprawy trwa dzień, góra dwa. Trzeba przeczekać chwilową gorączkę dziennikarzy i „Hulaj, Tusku – piekła (czyli zniżki sondaży) nie ma!".

Ruch Autonomii Śląska chce wystawić w wyborach do Senatu ewangelickiego duchownego ks. Marka Uglorza. Jak się dowiadujemy, w 2009 roku był on kandydatem na biskupa Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Polsce. Te wybory jednak przegrał. Duchowny prowadzi własny blog, w którym nie ukrywa, że Śląsk i śląskość są dla niego bardzo ważne. „Żyję nadzieją, że stolicą autonomicznego województwa śląskiego w przyszłości stanie się naturalna i historyczna stolica Śląska, czyli Wrocław" – napisał w kwietniu. Ewangelicki biskup diecezji katowickiej ks. Tadeusz Szurman deklaruje, że w razie startu w wyborach ks. Uglorz będzie musiał przestać pełnić funkcję duchownego. – Na czas pełnienia mandatu stanie się osobą świecką – mówi. Czytam te rewelacje i myślę, jak by zareagowano, gdyby z list PiS zechciał startować jakiś ksiądz katolicki. Ale tu kapłan jest protestancki i popiera ukochany dziś przez salony ruch Gorzelika. Skoro ks. Uglorz startuje w szczytnym celu, gazetowe newsy utrzymane są w zachęcającym tonie, coś w stylu „ludzie z autorytetem – do Sejmu!". Interesująco brzmi też dla wielu bojowników z polskim nacjonalizmem wizja wielkiego automicznego Śląska od Zgorzelca po Katowice.

W Warszawie gra Ringo Starr, w sklepach nowa płyta Paula Simona, a media świętują jubileusz Boba Dylana. Eksluzywny klub 70-latków zmienia dziś muzyczny świat" – pisze „Polityka". Sorry, ale powyżej wymienieni seniorzy rocka nie zmieniają.

Są raczej niewolnikami swojej dawnej sławy i menedżerów, którzy chcą wycisnąć brand niegdysiejszych gwiazd do końca. Dlatego się nie zachwyciłem, gdy media doniosły, że na sierpniowy Off Festiwal do Katowic zjedzie 55-letni dziś John Lydon z niegdysiejszych Sex Pistols. Oglądanie, jak niegdysiejszy Johnny Rotten w ponad 30 lat po rozpadzie kapeli odgrzewa punkowy show, może być równie przygnębiające jak show nader dojrzałej Maryli Rodowicz wystrojonej w kostium rajskiego ptaka. Niechęć do starszych? Nie, raczej przekonanie, że wszystko ma swój czas.

Joanna Kluzik-Rostkowska nie wyglądała zbyt przekonująco na konwencji PO w Gdańsku. Już chciałem spuścić zasłonę milczenia na to, jak niegdyś całkiem rozsądna Ślązaczka robi z siebie widowisko. Próbowałem naprawdę szczerze – ale J.K.R. nie dała mi szans. Złamała mnie wywiadem w „Gazecie Wyborczej", gdzie opowiada, że to ona prosiła Tuska o spotkanie, ale nie potrafi nawet ujawnić, kto wpadł na pomysł jej startu z list PO – ona czy premier. I że jedyne co pani Joanna pamięta, to jego słowa „Joanna, patrz w przód". Słowem, coś jak nowa wersja opery Moniuszki „Halka". Oto pyszny szlachcic Donald (Janusz) wykorzystał biedną Joannę na wzór Halki. I na razie nie ma prostolinijnego Jontka, który by się przejął jej krzywdą.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”