Prof. Andrzej Chwalba
Jaka jest wiarygodność tych trzech tak ważnych książek wydanych przez Kartę? Co do rejestracji emocji, klimatu, nastroju, wspomnienia te są wiarygodne. W sferze liczb i dat siłą rzeczy mniej. Książki stanowią wnikliwe studium psychiki ludzi zaszczutych, degradowanych, upokarzanych, którzy przeżyli. Pokazują, jak człowiek w ekstremalnych warunkach próbuje wybić się na wewnętrzną suwerenność, która daje mu siłę, żeby żyć dalej. Wszyscy autorzy podkreślają, że trzeba było mieć szczęście: trafić na dobrych ludzi, na dobry moment i trafić na coś, co trudno było zidentyfikować autorom, a co pomagało im w trudnej drodze od śmierci do życia. Książka Perechodnika jest najbardziej wiarygodna, bo jest dziennikiem pisanym na gorąco, pod wpływem przeżytych chwil, a zatem ze względu na sposób powstawania ma dużą wartość. Wspomnienia i dzienniki jako źródła osobiste są, co oczywiste, mocno subiektywne. Jednak historyk, jeśli jest rzetelnym badaczem i dysponuje dobrym warsztatem, jest w stanie ocenić wiarygodność i przydatność badawczą tego typu przekazów źródłowych. Natomiast jeśli badacz pisze pracę zgodnie ze wstępnie postawioną tezą, to ze wspomnień i dzienników selektywnie wybiera te fakty i oceny, które mu odpowiadają. Wówczas nie zbliża się do odpowiedzi na pytanie, jak to właściwie było w relacjach polsko-żydowsko-niemieckich, natomiast może wywołać burzliwe dyskusje.
Profesor Żbikowski mówił o 10 tysiącach relacji, które zostały zdeponowane w rozmaitych archiwach świata. Także one mogą być wartościowym źródłem, pod warunkiem że potrafimy skorzystać z doświadczeń i metodologii tzw. historii mówionej opowiadanej. Jednak słabością zarówno wspomnień, jak i relacji ludzkich jest pomieszanie dwóch porządków: historii i pamięci. Pamięć w sposób istotny rzutuje na wyobrażenie relacji żydowsko-polskich, które niekoniecznie musiały być w zgodzie z historią. Historię, czyli przeszłość możemy badać i wyjaśniać, ale badanie pamięci jest znacznie trudniejsze. Pamięć rządzi się własnymi prawami i jest często nieprzemakalna na argumenty historii. Tak wielu Żydów do dzisiaj się dziwi, że w Auschwitz ginęli nie tylko Żydzi. Tak wielu Polaków dziwi się, że w Oświęcimiu ginęli nie tylko Polacy, ale również Żydzi, a jeszcze bardziej ich dziwi, że stanowili większość zamordowanych. Pamięć żydowska i pamięć polska są jakby równoległe do siebie i z reguły się nie przecinają.
Odpowiedź na pytanie o to, co się wówczas w okupowanej Polsce, w czasie II wojny światowej wydarzyło, musi się zacząć od refleksji nad kondycją społeczeństwa II Rzeczypospolitej w 1939 r. Jak poszczególne nacje sytuowały się względem siebie, na ile były względem siebie obce, inne, wrogie, np. Ukraińcy względem Polaków, Białorusini, Niemcy, Żydzi. Takie „studium otwarcia" pokazywałoby nam też przenikanie się poszczególnych społeczności w obrębie tych samych miejscowości. Mapa prezentująca obcość, inność, izolację narodów w 1939 r. dużo opowie o tym, co się później wydarzyło. Jak się okazuje, te osoby spośród społeczności żydowskiej, które zamieszkiwały śródmieścia miast, żyły razem z polskimi społecznościami, znały się i wzajemnie szanowały, miały dużo większe szanse przeżycia na tzw. aryjskich papierach niż Żydzi żyjący razem ze swoimi, zupełnie poza polskim światem. W 1939 r. do Polski wkracza niemiecki okupant, który przywozi gotowy projekt służący zniewoleniu milionów ludzi, dodajmy perfekcyjnie przygotowany, który zakładał politykę różnicowania i konfliktowania poszczególnych środowisk religijnych i narodowych. Okupantowi udało się wyprodukować i zastosować w praktyce nie tylko śmiercionośne gazy, ale i środki, które raziły ludzką świadomość i zmieniały mentalność. W 1939 r. Niemcy nie byli jeszcze gotowi do przeprowadzenia Zagłady nie tylko pod względem technologicznym czy inżynieryjnym, ale i mentalnym. Musieli oswoić śmierć i musieli oswoić inne nacje ze śmiercią. Musieli doprowadzić do wzmocnienia i tak już silnych antagonizmów. Dlatego na przykład zmuszali Żydów, by ci asystowali przy wieszaniu Polaków, i odwrotnie. Nie tylko w Polsce, ale i w okupowanej Europie Niemcy troszczyli się, by wirus antysemityzmu czynił jak największe spustoszenia. Oczywiście nie zwalnia to nikogo z odpowiedzialności za czynione wobec innych zło. Wszędzie w Europie, a nie inaczej w okupowanej Polsce, okupant oswajał z odczłowieczaniem Żydów, z ich degradacją do roli niebezpiecznego owada. Nieuwzględnianie tego prowadzi do wypaczania obrazu wojny i okupacji i oddala nas od zrozumienia fenomenu totalitaryzmu i jego narzędzi oddziaływania, propagandy i manipulacji, których ludzie wcześniej nie znali, przeto byli mniej na nie odporni. Dlatego tak łatwo było wówczas o podłość, a tak trudno o heroizm. U Glasera pojawia się informacja, że wszyscy przebywający w obozie Zagłady w Treblince byli traktowani faktycznie jak dwunogie, dziwne i niebezpieczne zwierzęta czy też jacyś osobnicy pozbawieni ludzkiej wrażliwości
Paweł Lisicki
Spróbujmy się skupić na podsumowaniu określonych w książce Perechodnika trzech elementów składowych Zagłady. Z naszego punktu widzenia największe emocje budzi to, co on nazywa polską podłością, co opisuje różne formy wydawania Żydów Niemcom czy też ich rabowania albo czerpania korzyści z ich losu i sytuacji. W kolejnych książkach Jan Gross coraz bardziej radykalizował swoją tezę aż do twierdzenia, że Polacy w czasie wojny odegrali rolę osób współodpowiedzialnych za Zagładę. Czy świadectwa wydane przez Kartę taką tezę pozwalają podtrzymać?
Andrzej Żbikowski
Jan Karski w styczniu 1940 roku sporządził raport o stosunkach polsko-żydowskich pod obiema okupacjami. Pisał w nim, że polityka niemiecka jest wąską kładką, na której interesy niemieckie i polskie mogą się spotkać. Niemcy chcą kolonię, a taki był status Polski, zagospodarować i wykorzystać dla siebie. Dla Karskiego było to zrozumiałe – od tego są podboje, by ten, kto podbije jakiś kraj, wyciągnął z tego korzyści – ale przestrzegał już na początku 1940 roku, że zachętą, by z Niemcami podjąć współpracę, jest udział w grabieży dobytku Żydów. Kiedy Niemcy przeszli do zamykania ludności żydowskiej w gettach, nagrodą stało się miejsce po Żydach w strukturze społecznej. W miarę jak wzmagał się terror, pogłębiały się kłopoty aprowizacyjne, coraz więcej Polaków zaczęło zajmować się tą sferą życia zawodowego, która wcześniej należała do licznej mniejszości żydowskiej. Delegaci rządu raportowali do Londynu, że z tej sytuacji nie ma wyjścia, że gdyby cudem Żydzi wywiezieni uratowali się i chcieli wrócić do Polski, to Polacy nie oddadzą zajętych sklepów i warsztatów.