Serial o jej życiu, według bestsellerowej powieści Michael Moran, nakręcą twórcy głośnej „Rodziny Borgiów", a za produkcję filmu biograficznego wziął się współpracownik Stevena Spielberga Stephane Sperry. Z pewnością Marie Tussaud zasłużyła na popularność. Stworzyła jedną z najsilniejszych marek w brytyjskiej popkulturze, wartą miliard funtów (tyle zapłacił trzy lata temu za muzeum figur woskowych jeden z funduszy inwestycyjnych), jej galerie odwiedza do 15 milionów ludzi rocznie. No i wyprzedziła swoją epokę. Przewidziała, że nadchodzą czasy, gdy ludzie będą gotowi zapłacić, żeby dotknąć sławnej osoby, choćby była wykonana z wosku.
Głowa Robespierre'a
Biografia Marie Tussaud to materiał na hit. Mogłaby się zaczynać sceną symbolizującą upadek dawnego porządku: kobieta w eleganckiej sukni brodzi wśród martwych ciał pod gilotyną, podnosząc kolejne ucięte głowy. Wreszcie znajduje właściwą i uradowana biegnie z nią do swojej pracowni. Kładzie głowę na stole. To Robespierre, ścięty właśnie przywódca francuskich jakobinów. Ale w pomieszczeniu jest cała galeria masek pośmiertnych: król Ludwik XVI, Maria Antonina, Marat, Danton. Panna Grosholtz ma powody do zadowolenia. Zgromadziła całą kolekcję, która będzie utrzymywać jej rodzinę przez następnych kilkadziesiąt lat.
Prawda, że niezła scena na początek? I do tego prawdziwa. Anna Maria Grosholtz, bo tak się wtedy nazywała, według przekazów miała w swojej pracowni głowę Robespierre'a, nie jest tylko jasne, czy zdobyła ją sama, czy ktoś jej w tym pomógł. Wcześniej zdarzało się jej prowadzić poszukiwania na własną rękę, ale po pięciu latach od wybuchu rewolucji francuskiej jej zainteresowanie uciętymi głowami znanych osób było powszechnie znane.
Zresztą niewiele brakło, a sama trafiłaby na gilotynę. W okresie jakobińskiego terroru została aresztowana, ogolono jej nawet głowę, przygotowując do egzekucji, ale w ostatniej chwili z więzienia wyciągnął ją dawny znajomy, wcześniej aktor i dramaturg, a w owym czasie jakobin Collot d'Herbois. Dlaczego przyszła pani Tussaud, która woskowe podobizny znienawidzonego monarchy i arystokratów udostępniała rewolucjonistom na demonstracje, trafiła na listę wrogów ludu, łatwo można się domyślić. Przed zburzeniem Bastylii, w Wersalu uczyła rysunku siostrę Ludwika XVI. Dla historii najsłynniejszego gabinetu figur woskowych ma to znaczenie o tyle, że znalazła się tam z polecenia Filipa Curtiusa, sławy ówczesnego show-biznesu, który medycynę zgrabnie łączył z działalnością na polu rozrywki.
Szwajcarski lekarz zaczynał od utrwalania w wosku anomalii anatomicznych, takich jak syjamskie bliźnięta. Szybko jednak przerzucił się na sławnych ludzi i zarobił na tym fortunę. Swoje figury pokazywał na dwóch popularnych wystawach w paryskich Palais Royal i Boulevard du Temple. A Anna Maria Grosholtz, córka jego gosposi, była najzdolniejszą uczennicą Curtiusa. Już jako 17-latka wykonała sylwetki Woltera, Rousseau i Benjamina Franklina. Że miała talent, można się przekonać odwiedzając londyńskie muzeum madame Tussaud. Zwiedzających wita tam jej woskowy autoportret, ostatnia rzeźba, jaką wykonała, będąc już po osiemdziesiątce.
Wiek ma tu znaczenie, gdyż przygotowanie figury to ciężka fizyczna praca, zajmująca wiele miesięcy, a co za tym idzie przedsięwzięcie niezwykle kosztowne. Dziś, gdy z pomocą przychodzi technika, wciąż trwa to nawet do pół roku i kosztuje jakieś 150 tysięcy funtów (tak jak wystawiony właśnie w Londynie laureat Oscara Colin Firth czy witana niedawno z honorami Kate Winslet).
Żywa gazeta dla Brytyjczyków
Marie Tussaud była kobietą żelaznego zdrowia i charakteru. W przyszłym roku minie 210 lat od chwili, gdy porzuciwszy męża, wyemigrowała z synem do Anglii i ruszyła w, trwającą ponad trzy dekady, trasę ze swoim gabinetem osobliwości. Wtedy jeszcze reklamowanym nazwiskiem znanego w całej Europie Curtiusa, który zresztą zapisał Marii swój zbiór w testamencie.
Przez 33 lata pokazywała swoje woskowe figury w 75 głównych miastach Wysp Brytyjskich, pomniejszych nie licząc. Przetrwała katastrofę statku u wybrzeży Irlandii, podczas której zatonęła część jej zbiorów. W 1836 roku osiadła ze swoją ekspozycją w Londynie przy Baker Street, a pół wieku później, już po jej śmierci (1850 r.) kolekcję przeniesiono na Marylebone, gdzie znajduje się do tej pory.