Reklama
Rozwiń
Reklama

Jaka Europa? Decyduj, Polsko

Publikacja: 22.06.2012 20:00

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Przed nami szczyt Unii Europejskiej, na którym mają zostać przedstawione propozycje zmian systemowych. Polska ma tymczasem coraz mniejszy wpływ na ich kierunek. Jeszcze nie wypadamy za burtę, ale czas na narodową debatę, jaka Unia jest dla nas korzystna, gdzie jest granica oddawania naszej suwerenności. Europa wyjdzie z kryzysu odmieniona i warto doprecyzować, czego naprawdę chcemy.

1

Grecja ma nowy rząd, Hiszpania dostała pomoc dla banków, Niemcy chcą kompromisu z Francją. „Nie jest tak źle, Unia jeszcze nie tonie"? To ułuda. Przywódcy unijni nie wykonali żadnego ruchu, który trwale rozwiązywałby problem. Rację mają ci komentatorzy, w tym choćby Nouriel Roubini i Niall Ferguson, którzy ostrzegają, że na horyzoncie majaczy groźba nie tylko wyjścia Grecji ze strefy euro, ale kryzysu politycznego, a nawet militarnego na skalę kontynentalną.

Niewyobrażalne? Jednoczesny upadek trzech cesarstw w latach 1917 – 1918 też był niewyobrażalny, a układ sił w 1913 r. nijak nie zapowiadał wybuchu wojny światowej rok później. Teraz jest na odwrót, przesłanki upadku widać gołym okiem, tylko nikt nie wierzy, że do niego dojdzie.

2

Chaosowi można przeciwdziałać na dwa sposoby, o czym decydenci dobrze wiedzą, ale są zbyt spętani układami koalicyjnymi i nastrojami opinii publicznej, by postawić na jeden z nich. Pierwszym jest koncentracja władzy w UE: to, w wielkim skrócie, opcja niemiecka.

Skoro obciążone złymi kredytami banki miałyby zostać ocalone przez pakt bankowy, czyli paneuropejski system nadzoru i zabezpieczeń, najpierw musi powstać unia fiskalna, czyli układ nie tylko recenzujący budżety narodowe, ale także wetujący je w razie potrzeby. Takie rozwiązanie ma zaś sens tylko wtedy, gdy powstanie unia polityczna, czyli federacja w wersji soft, która z czasem przerodzi się w federację pełną gębą. Jeden rynek, jeden system fiskalny, jedna decyzyjna administracja centralna.

Reklama
Reklama

Taki projekt ma sens, po jego wprowadzeniu łatwiej byłoby okiełzać kryzys i przeciwdziałać ewentualnym nowym szaleństwom zadłużeniowym Aten czy Madrytu, tyle że... oznacza on koniec państw narodowych. A to właśnie one, a nie żadna idea europejska, utworzyły Wspólnotę, więcej – Europę jako twór cywilizacyjny.

W projekcie drugim – w skrócie brytyjskim – najlepiej, żeby instytucje europejskie zniknęły albo ograniczyły się do funkcji reprezentacyjnych. Wystarczy swobodny przepływ towarów, ludzi i usług oraz ramowe porozumienia strzegące wspólnego rynku przed protekcjonizmem państwowym. W tym układzie jedna waluta nie jest już niezbędna, państwa mogą mieć własny pieniądz i regulować jego kurs, same kształtują politykę fiskalną, określają wysokość podatków, dbają o konkurencyjność gospodarek zarówno wobec partnerów z UE, jak tych zewnętrznych. Same się zadłużają i bankrutują, jeśli posypią im się rachunki.

Nie oznacza to wcale powrotu do czasów sprzed Wspólnoty, pozostanie przecież jej dorobek prawny nadający reguły wolnemu rynkowi oraz korzystna dla handlu tradycja konsultacji decyzji między państwami. Pozostają wreszcie wspólne przedsięwzięcia gospodarcze, choćby produkcja airbusów, samolotów myśliwskich, helikopterów bojowych lub infrastruktury energetycznej.

3

Unia, a także Polska, tkwi pomiędzy tymi skrajnościami, ale pozycja ta okazuje się mocno niewygodna. Trzeba wybierać, policzyć, co bardziej nam się opłaca. Na razie jedynym znaczącym głosem była przemowa ministra Sikorskiego opowiadającego się za federacją, warto, by spotkała się z kompetentną kontrą. Zdumiewający jest brak porządnej debaty. Europa dokona w końcu wyboru bez nas i będzie to model bliższy federacji. Gdybyśmy doszli do wniosku, że lepsze dla nas jest jej przeciwieństwo, czas na kontrakcję. Tymczasem opozycja milczy.

Skoro będziemy musieli podpisać się pod rozwiązaniami parafederacyjnymi, chociaż dobrze się do tego przygotujmy. Zażądajmy profitów – na przykład w sprawie limitów emisji CO2 – za nasz placet. Tymczasem nad Wisłą nic, milczenie, jakby żywotne interesy Polski były ulokowane poza UE.

Plus Minus
„Stara-Nowa Pastorałka”: Chrześcijanie mieli poczucie humoru
Plus Minus
„A.I.L.A.”: Strach na miarę człowieka
Plus Minus
„Nowoczesne związki”: To skomplikowane
Plus Minus
„Olbrzymka z wyspy”: Piłat wieczny tułacz
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Michał Zadara: Prawdziwa historia
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama