Nieodcięta pępowina

Polska po 1989 roku przeszła poważne zmiany. Nowe władze nie zdecydowały się jednak na wypalenie resztek dawnego systemu, zaatakowanie starych sił i układów

Publikacja: 21.07.2012 01:01

Nieodcięta pępowina

Foto: ROL

Polityka ostatnich 23 lat zmagała się z dziedzictwem PRL. Entuzjaści nowych porządków uważają, że ten bój został z trudem wygrany, a PRL odeszła do przeszłości. Łagodni krytycy III RP twierdzą, że duch PRL wisi nad nią cały czas. Radykalni – że PRL się nie skończyła, lecz trwa nie tylko w umysłach klasy politycznej, ale też w strukturach państwa, układach i zasadach prowadzenia polityki. Jak jest naprawdę?

Pierwszym spadkiem po PRL był półdemokratyczny parlament wybrany 4 czerwca 1989 roku i powołany w wyniku zawartego paktu pierwszy prezydent – autor stanu wojennego Wojciech Jaruzelski. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego początkowo ministrami obrony i spraw wewnętrznych byli czołowi przedstawiciele komunistycznego reżimu – Florian Siwicki i Czesław Kiszczak.

W najważniejszych resortach i urzędach nastąpiły co prawda zmiany na najwyższych stanowiskach, ale średni i niski szczebel państwowego aparatu nie został wymieniony. Ekipa Mazowieckiego obawiała się radykalizmu młodych ludzi i wolała oprzeć się na „starych fachowcach", licząc, że wiernie będą służyć nowej władzy.

A stary aparat radził sobie znakomicie, ułatwiając życie setkom tysięcy działaczy dawnej PZPR. PRL-owscy dyrektorzy przedsiębiorstw uwłaszczali się na państwowym majątku, tworząc spółki, które podlegały już prawom wolnego rynku. Służby specjalne utraciły dawnych szefów i przeszły weryfikację, ale była ona boleśnie niepełna. Dawne siły w aparacie państwowym, służbach i gospodarce szybko tworzyły nowe sieci powiązań.

Ogromna część nowych biznesów, które powstały w latach 90. miała wsparcie postpeerelowskich układów. Historia „Polisy", firmy ubezpieczeniowej tworzonej przez czołowe postaci świata polityki wywodzących się z dawnego systemu, była wymownym tego symbolem.

Związki ze służbami

UOP, ABW, WSI, SKW przez cały okres swego działania zmagały się z przeszłością. Powiązania dawnych funkcjonariuszy okazały się silniejsze, niż wielu podejrzewało. Jan Lesiak, pułkownik SB, potem funkcjonariusz UOP, na podstawie słynnej instrukcji 0015 prowadził w pierwszej połowie lat 90. akcję inwigilacji i dezintegracji partii politycznych z lewej i prawej strony, które były w opozycji do ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy i rządu Hanny Suchockiej. Był podejrzewany o sfałszowanie teczki Jarosława Kaczyńskiego, co ostatecznie nie zostało udowodnione. Ta sprawa wyszła na jaw, ale o wielu podobnych próbach wpływania na bieg wypadków politycznych przez ludzi służb , do dziś krąży wiele opowieści.

Pytaniem jest, jaki wpływ na politykę Lecha Wałęsy jako prezydenta miał fakt jego dawnych związków ze służbami. Wiadomo, że gdy był głową państwa, w jego otoczeniu często pojawiali się ludzie dawnego systemu, co początkowo było dużym zaskoczeniem dla opinii publicznej.

Najgłośniejszą sprawą z pogranicza służb specjalnych i polityki była afera Olina, kiedy Andrzej Milczanowski, szef MSW, oskarżył premiera Józefa Oleksego o to, że współpracował z rezydentami KGB. W wyniku tego Oleksy podał się do dymisji. Materiały dla Milczanowskiego były przygotowywane przez UOP. W końcu śledztwo zostało umorzone.

Zwolnieni dawni oficerowie także nieźle odnajdywali się w nowej rzeczywistości, korzystając z dawnych powiązań i znajomości. Ostatnie 22 lata to czas niekończących się debat o wpływie ludzi dawnych służb na życie polityczne i gospodarcze. Na te powiązania od początku wskazywał Jarosław Kaczyński i jego otoczenie. Przez długi czas byli wyśmiewani. Ale w połowie pierwszej dekady XXI wieku nawet Donald Tusk zaczął przyznawać, że dawne służby mają ciągle duży wpływ na rzeczywistość.

Wielkim dziedzictwem była przekształcona z PZPR nowa-stara postkomunistyczna formacja SdRP, później SLD. Jej twórcy, ludzie wywodzący się z komunistycznego aparatu mieli olbrzymi wpływ na politykę lat 90. Leszek Miller, Józef Oleksy, Włodzimierz Cimoszewicz, Aleksander Kwaśniewski – to premierzy i prezydent wolnej Polski, którzy karierę rozpoczęli w strukturach komunistycznego reżimu. Wokół nich stworzył się nowo-stary aparat, który odcisnął  piętno na przemianach i reformach w Polsce po 1989 roku.

SdRP odtwarzało struktury na majątku przejętym w dużej części po PZPR. Leszek Miller na początku lat 90. był oskarżany o to, że przyjął pożyczkę od komunistycznej partii Związku Sowieckiego na zbudowanie nowej partii. Choć nigdy nie zostało mu to udowodnione, to jednak jego partia, tak jak większość postkomunistycznych ugrupowań w krajach bloku wschodniego, miała od początku przewagę nad pozostałymi nowymi, demokratycznymi ugrupowaniami – przewagę majątkową. Jak się później okazało, to zaplecze znacząco pomogło w prowadzeniu działalności politycznej, utrzymywaniu działaczy i budowie nowego aparatu.

Opór wobec lustracji

Jednym z głównych tematów polskiej polityki po 1989 roku był problem współpracy z SB i lustracji. W przeciwieństwie do Niemiec lustracja natrafiła w Polsce na zaciekły opór, zarówno ze strony środowisk postkomunistycznych – co zrozumiałe – jak i z liberalnych kręgów dawnej opozycji zbliżonych ideowo do „Gazety Wyborczej".

Dziennik Adama Michnika wytaczał wszelkie możliwe działa przeciwko zwolennikom sprawdzania teczek. Wojna o lustrację bywała tak brutalna i dramatyczna jak podczas słynnej „nocy teczek" 4 czerwca 1992 roku, kiedy z obawy przed ujawnieniem listy nazwisk domniemanych współpracowników SB, obalono rząd Jana Olszewskiego, który – przyznajmy – dość nieudolnie i rebeliancko zarazem próbował wprowadzić namiastkę lustracji.

Historycy i dziennikarze próbujący badać archiwa dawnych służb byli nieustannie atakowani, ośmieszani, często blokowano im możliwość pracy i rozwoju zawodowego czy naukowego. Stawali się obiektami zakrojonych na szeroką skalę kampanii negatywnych.

Najbardziej znacząca była bodaj historia Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza, autorów książki o związkach z SB Lecha Wałęsy. Los Pawła Zyzaka czy Marka Migalskiego, którym za ujawnianie faktów z przeszłości blokowano kariery naukowe, także jest wielce charakterystyczny.

Peerelowski duch i powiązania były niezwykle silne także w sądownictwie. Wiele śledztw związanych z przeszłością ciągnęło się ślamazarnie, niezwykle rzadko udało się je doprowadzić do końca. Bardzo długo nie można było postawić zarzutów Czesławowi Kiszczakowi i Wojciechowi Jaruzelskiemu, ludziom odpowiedzialnym za więzienia i śmierć wielu Polaków. W 1995 roku uniewinnieni zostali generałowi SB Zenon Płatek i Władysław Ciastoń oskarżeni wcześniej o doprowadzenie do śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Sędzia, który uniewinnił generałów, wcześniej stał się obiektem ataków „nieznanych sprawców", którzy włamywali się mu do samochodu i przebijali opony.

Wiele innych pomniejszych śledztw dotyczących przeszłości było umarzanych pod różnymi pozorami.

Za to wielu ludzi, którzy nadepnęli na odcisk osobom dobrze wplecionym w sieć układów, spotykało ze strony organów ścigania i sprawiedliwości poważne kłopoty. Najbardziej znanym przypadkiem jest historia biznesmena Romana Kluski, którego firmę zniszczyli urzędnicy państwowi.

Afera za aferą

Polska po '89 roku przeszła bardzo poważne zmiany. Jednak nowe władze nie zdecydowały się na wypalenie resztek dawnego systemu, zaatakowanie dawnych sił, układów i wpływowych postaci. Nie doszło do dekomunizacji, a ludzie poprzedniego systemu miękko lądowali w systemie demokratycznymi.

Wielu z nich stało się entuzjastami uwolnionej gospodarki, budowało ogromne kapitały i zwiększało swoje wpływy. Lata 90. to okres bardzo bliskich związków nowego postkomunistycznego kapitału i sił politycznych związanych z dawnym systemem. Tych związków często nawet specjalnie nie ukrywano.

Skład gości na imprezy urodzinowe czy imieninowe czołowych działaczy postkomunistycznych znakomicie odzwierciedlał, jak wygląda nowy układ sił gospodarczo-politycznych. Kolejki polityków i i biznesmenów stawiających się u Aleksandra Kwaśniewskiego robiły duże wrażenie.

Listy najbogatszych ludzi wolnej Polski nie były listami ludzi wywodzących się z dawnej opozycji. Te rankingi przez lata też dobrze odzwierciedlały siłę i skuteczność układów postkomunistycznych.

Aparat państwowy, który w większości oparł się na dawnych urzędnikach, zaczął gnić, wchodził w szarą strefę i niejasne powiązania. Afery wybuchające jedna po drugiej na początku tego wieku uzmysłowiły milionom obywateli, jak silne były to związki i jak bardzo skorumpowane i zepsute stało się nowe państwo. Za rządów Leszka Millera mniejsze i większe skandale wybuchały niemal każdego miesiąca. W gazetach nie starczało miejsca na ich opisywanie.

Królowa wszystkich afer – afera Rywina, która zaczęła się dokładnie przed dziesięciu laty – stała sie symbolem tych czasów. Jej ujawnienie zapoczątkowało zmiany polityczne w Polsce.

Media codziennie relacjonowały przesłuchania w aferach Rywina, świętokrzyskiej, gorzowskiej, opolskiej i wielu innych, których nazw dziś nikt już nie pamięta. Skala powiązań biznesowo-politycznych i rozmaitych patologii zaskoczyła nawet liderów SLD. Wszystko to było efektem nieprzeprowadzonej operacji odcięcia pępowiny nowego państwa od PRL. Ale były też początkiem schyłku dawnej epoki.

Rządy Leszka Millera zakończyły się dramatyczną porażką postkomunistycznej partii i wypchnięciem lewicy na polityczny margines. Postkomuniści do dziś nie odzyskali politycznych wpływów, choć Leszek Miller znów stoi na czele Sojuszu Lewicy Demokratycznej. O kondycji tej partii najbardziej symbolicznie świadczy fakt, iż została zmuszona do sprzedaży swej historycznej, odziedziczonej po PRL, siedziby przy ulicy Rozbrat.

***

Cezurą wydawały się wybory prezydenckie i parlamentarne z 2005 roku. Wtedy władzę przejęły ugrupowania wywodzące się z „Solidarności". Trudno jednak powiedzieć, że spuścizna PRL zniknęła na dobre. Będziemy się z nią zmagać zapewne jeszcze wiele lat.

Polityka ostatnich 23 lat zmagała się z dziedzictwem PRL. Entuzjaści nowych porządków uważają, że ten bój został z trudem wygrany, a PRL odeszła do przeszłości. Łagodni krytycy III RP twierdzą, że duch PRL wisi nad nią cały czas. Radykalni – że PRL się nie skończyła, lecz trwa nie tylko w umysłach klasy politycznej, ale też w strukturach państwa, układach i zasadach prowadzenia polityki. Jak jest naprawdę?

Pierwszym spadkiem po PRL był półdemokratyczny parlament wybrany 4 czerwca 1989 roku i powołany w wyniku zawartego paktu pierwszy prezydent – autor stanu wojennego Wojciech Jaruzelski. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego początkowo ministrami obrony i spraw wewnętrznych byli czołowi przedstawiciele komunistycznego reżimu – Florian Siwicki i Czesław Kiszczak.

W najważniejszych resortach i urzędach nastąpiły co prawda zmiany na najwyższych stanowiskach, ale średni i niski szczebel państwowego aparatu nie został wymieniony. Ekipa Mazowieckiego obawiała się radykalizmu młodych ludzi i wolała oprzeć się na „starych fachowcach", licząc, że wiernie będą służyć nowej władzy.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał