Jedna z sesji znanego festiwalu literackiego w Krakowie. Pewien panelista rozważa zagadnienie polskiej tradycji kulturowej. Mówi o znaczeniu Henryka Sienkiewicza dla niej. O znaczeniu tak pojmowanej tradycji dla współczesnej tożsamości Polaków. Kiedy do debaty włącza się sala, szybko pojawiają się głosy – nie jeden, kilka – że Sienkiewicz i owszem to tradycja, ale raczej tradycja wykluczenia. Wykluczania, której symbolem było wbijanie na pal.
Czytam pewną znaną i modną pracę o ciele króla. Mam jakieś spotkanie na temat księdza Piotra Skargi. Zwykle słyszę podobne pytania, bo od pewnego czasu w debacie o naszej przeszłości ten ton pojawia się coraz częściej; głos, który mówi o tradycji wykluczonych, wyrzucanych poza nawias tradycyjnej polskiej kultury. Ale już nie zawsze i niekoniecznie są to kobiety; nie zawsze mniejszości etniczne czy religijne (te ostatnie wrzuca się nieustannie do debaty, która ma podkreślić nieobecność owych wykluczanych przez etos Sarmaty-katolika, co ma się trochę nijak do na przykład sporów politycznych przynajmniej do połowy wieku XVII).
Wydaje się albowiem, mimo – jak można byłoby sądzić – sporej atrakcyjności owych feministycznych czy też genderowych, a także i etnicznych, mniejszościowych kontekstów, że mają one (przynajmniej jak na nasze warunki kulturowe) zbyt małą atrakcyjność ideologiczną. W naszym dyskursie krytycznym są za nowe, rachityczne, nim więc okrzepną w rękach dekonstruktorów, warto udać się do znacznie silniejszego i już jednak dosyć dobrze zadomowionego w dyskursie innego narzędzia dekonstrukcji.
Od jakiegoś czasu do głosu dochodzi zagadnienie społeczne: wykluczeni to chłopi, klasa najniższa, przedmiot brutalnego wyzysku ze strony klasy posiadającej (szlachty).
Temat wykluczenia społecznego wraca w debacie szczególnie w ustach badaczy o nachyleniu marksistowskim. Niemało ich jest. Pańska, szlachecko-inteligencka kultura przez wieki sprawowała funkcję kulturowego hegemona nad poddanym jej ludem; pańska, szlachecko-inteligencka struktura kultury tłumiła wszelkie dążności emancypacyjne polskiego ludu.
Rozprawa ze szlachetczyzną
Jasne jest, czemu wykluczenie społeczne to wygodne i poręczne narzędzie nowego typu dekonstrukcji: ma najdłuższe trwanie w naszej tradycji krytycznej, przynajmniej od lat 40. czy 50. ubiegłego stulecia, kiedy rozprawiano się – także fizycznie – ze „szlachetczyzną", właściwie wszak dokonując zabiegu „dekonstrukcji" tradycyjnej kultury polskiej, która od kilkuset lat była kulturą szlachecką, a potem inteligencką, a także chłopską.
Szlachecko-inteligencki etos kulturowy polski zakładał (na poziomie przynajmniej werbalnym, ale kultura jest, czy raczej winna być, traktowana jako pewien wzorzec norm, a nie matryca opisu zachowań od owych norm odbiegających) nieustanną przewagę czynnika duchowego czy intelektualnego nad materialnym; pewną szkołę cnót, wśród których wcale nie na ostatnim miejscu umieścić należałoby cnotę rozwagi, ale i cnoty rycerskie; inteligent wyposażony dodatkowo jest jeszcze w zmysł ironii, sceptycyzmu i krytycznego stosunku do własnej tradycji kulturowej.
Warto zwrócić uwagę, iż etos ten mieścił w sobie tak samo zagadnienia obywatelskości, powinności wobec wspólnoty politycznej, kwestie patriotyzmu – cały zespół zagadnień związanych z obowiązkami i zadaniami obywatela. Lecz przede wszystkim opierał się na pewnej odziedziczonej, przejętej – być może jeszcze od czasów antycznych – praktyce aspiracji: kult wzorów, obowiązywalność autorytetów, od „Pana Tadeusza" do uwag starszych pań pod adresem wnuczek czy wnuczków odnośnie do stosowności takiego bądź innego zachowania.
Prowadzona w latach walki o kulturę kampania miała na celu zdezawuowanie owej skomplikowanej sieci powiązań etyczno-polityczno-wychowawczych. Dokonywana w imię walki o sprawiedliwość społeczną (choć wtedy nie używano jeszcze nowoczesnej, z dzisiejszej perspektywy nomenklatury „wykluczenia") przecież nie sprawiedliwość społeczną miała na celu, ale zdobycie hegemonii, retorycznie ubranej w szaty sprawiedliwości. Hegemonia ta była jednak z zasady imperialna – rozprawa wszak z kulturą tradycyjną (szlachecko-inteligencką, ale i chłopską) miała na celu utrzymanie sowieckiej sfery wpływów nad Polską jako krajem zdobytym po 1945 roku.