Była jesień 1989 r. Upadał właśnie mur berliński, a przy okazji walił się w gruzy system sowiecki. Przyglądał się temu młody brytyjski dyplomata Simon Fraser. Po pół wieku zmagań jego kraj tracił groźnego przeciwnika. Z drugiej strony Fraser zdał sobie sprawę, że wszystkie organizacje muszą się doskonalić. Albo zginą tak jak Związek Radziecki.
Kim jest Simon Fraser? Zawodowy dyplomata. Namiętny gracz w krykieta. Pasjonat Tweetera (@SimonFraserFCO). Od 2010 r. permanent under-secretary i dyrektor generalny brytyjskiej służby zagranicznej Jej Królewskiej Mości oraz doradca ministra spraw zagranicznych, niegdyś – pracownik brytyjskich ambasad w Bagdadzie i Damaszku, ale i dyrektor generalny (permanent secretary) w Ministerstwie Przemysłu, Innowacyjności i Wiedzy (Departament for Business, Innovation and Skills). Ekspert od Bliskiego Wschodu, Europy i międzynarodowych stosunków gospodarczych.
W 1990 r. jego kariera zwolniła (nieznacznie), kiedy zakochał się i zamieszkał z przedstawicielką dyplomacji Autonomii Palestyńskiej. W obawie przed utratą obiektywizmu poczuł się zmuszony do opuszczenia stanowiska sekretarza ministra spraw zagranicznych Williama Waldegreve'a (czasy premiera Johna Majora).
Po latach kariery w MSZ Fraser dostał do rąk niezwykły projekt. Pod kryptonimem „Diplomatic Excellence" realizuje plan ograniczenia kosztów funkcjonowania dyplomacji przy równoczesnym radykalnym podniesieniu sprawności, z jaką działa ten urząd. Słowem, dyplomacja Wielkiej Brytanii ma stać się najlepsza na świecie.
Tradycja pokoleń
Fraser podjął się reformy urzędu, którego tradycja sięga lat 60. XVII wieku. Wydział Południowy (Southern Department) królewskiego rządu zajmował się wtedy Południową Anglią, Walią, Irlandią oraz koloniami w Ameryce, a także relacjami z Kościołem katolickim (i krajami katolickimi) i wreszcie europejskimi państwami muzułmańskimi (Turcją). Nieco niżej w hierarchii stał Wydział Północny (Northern Department) – w zakresie jego obowiązków było zarządzanie Anglią, Szkocją oraz relacje z „bratnimi" krajami protestanckimi północnej Europy (Szwecja, Prusy).
Równocześnie „stara wesoła Anglia" z prowincjonalnego kraju hodowców baranów w zdumiewającym tempie przekształcała się najpierw w handlową potęgę morską, potem mocarstwo kolonialne, a wreszcie – w kraj rewolucji przemysłowej i kupieckie imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodziło.
Po jakimś czasie „rząd angielski" jako formę demokracji parlamentarnej uznano za światowy wzór. Kopiowano nie tylko rozwiązania systemowe, ale nawet architektoniczne, np. budynek parlamentu w Budapeszcie nie bez kozery przypomina oryginał znad Tamizy. Powiedzmy tylko, że Biuro Zagraniczne (Foreign Office) powstało w 1782 r., kiedy mało kto spodziewał się, że panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego wkracza w ostatnią dekadę.