Do tego dobieramy płytę The Mars Volta „The Bedlam in Goliath", z muzyką dziś już, niestety, nieistniejącej kapeli, bez wątpienia zawierającą silny pierwiastek szaleństwa. Jeszcze rzut oka na grawiury Williama Hogartha z cyklu „Kariera rozpustnika", z której ostatni obraz nosi tytuł „Dom obłąkanych", i można zacząć lekturę.

Autorka, zmarła w 2004 roku Walijka żydowskiego pochodzenia, opowiada o losach rodziny rabina Zwecka, który pod koniec pracowitego żywota zmagać się musi z chorobą syna Normana. Norman jest ćpunem połykającym garściami prochy, prawnikiem o przetrąconej karierze. Widzimy go, jak tarza się po łóżku, obmacuje fałdy swego pokrytego tłuszczem ciała i czeka na atak rybików cukrowych, które – na skutek intensywnej pracy chorej imaginacji – wypełzają chmarami ze wszystkich kątów. Tylko kolejna porcja białych tabletek może uchronić Normana przed doświadczeniem ich ohydy. Dlatego często-gęsto spryskuje pościel i pokój środkami owadobójczymi, pakuje poduszki do zlewu i odkręca wodę.  Chcąc nie chcąc, rabin Zweck i siostra Normana Bella decydują się na umieszczenie chorego w psychiatryku, choć przychodzi im to z trudem, bo Norman zawsze robił za rodzinnego beniaminka.

Doświadczenie szpitala jest wyzwoleniem wielu wspomnień rodzinnych prowadzących do wyjaśnienia przyczyn choroby psychicznej chłopca z porządnej żydowskiej rodziny. Okazuje się, że niebagatelny w tym udział miała zmarła już apodyktyczna matka, a także kazirodcza miłość, którą Norman zapałał do Belli. Ten wątek jest jedynie zasygnalizowany, a szkoda, bo jego pogłębienie mogłoby nam pomóc lepiej wniknąć w istotę szaleństwa. Jest jeszcze przyjaciel z młodości David, najbliższy przyjaciel Normana, który żywi uczucia do jego drugiej siostry Esther. Powikłana miłosna intryga kończy się tragicznie. Czy winny jest Norman? W rezultacie Bella chodzi wciąż w dziecinnych skarpetkach, Esther ucieka z domu i wychodzi za goja, a Norman...

Ciężki koniec życia ma rabin Zweck, który przed laty przybył do Anglii gdzieś ze środkowej Europy. Próbuje to sobie jakoś wszystko poukładać, talmudycznie wyjaśnić, co niekiedy wywołuje komiczne efekty. W zasadzie jest bezradny. Wciąż kocha trójkę swych dzieci, miłość to jego puklerz przeciwko chorobie i światu. A Norman? W szpitalu poznaje podobnych do niego, po pewnym czasie zaczyna mu się tam podobać. Znajduje proste dojście do białych tabletek zapewniających mu odlot i niezbędną ochronę przed rybikami. Co się z nim stanie? Co się stanie z rabinem?