W jakim sensie Polacy boją się Rosji? Że armia rosyjska wejdzie do Polski? Że Rosjanie wejdą na Ukrainę i będą naszymi sąsiadami na znacznie dłuższej granicy niż dzisiaj? Że przenikną do Polski przez otwartą już granicę na północnym wschodzie? (Tak jak Katon Starszy nudził ze swoim Carthaginem delendam esse, tak i ja będę powtarzać, że należy natychmiast zamknąć granicę Polski z Rosją, nawet jeśli może to kosztować kogoś głosy do bezsensownego Parlamentu Europejskiego).
A może Polacy boją się rosyjskich sankcji ekonomicznych? Podwyższonych cen benzyny? Obniżonych cen skupu mięsa? Odpowiedzi na te pytania nie znalazłam, natomiast większość komentatorów zakładała, że ten strach pojawił się niedawno, na skutek rosyjskiej okupacji Krymu i wtargnięcia do wschodniej Ukrainy. Obezwładniający strach przed Rosją nie jest jednak nowy: jest historyczny, dziedziczony i nabyty z własnych doświadczeń i obserwacji. Jak się nie bać kraju, który wymordował bezkarnie być może nawet połowę Czeczeńców, swoich obywateli, w ciągu ostatnich 20 lat?
Nie musimy sięgać nawet 20 lat wstecz. A Smoleńsk? Tu ujawnia się paradoks polskiej sceny politycznej. Są ludzie, którzy uważają, że Rosja bądź odpowiada za katastrofę smoleńską, bądź nie poprowadziła śledztwa w sposób uczciwy i cywilizowany – pierwsi są nazywani oszołomami, drudzy głupkami, a ci, którzy ich tak nazywają i twierdzą, że to była albo brzoza, albo pijany generał, albo jedno i drugie, grożą też, że zbytnie dopominanie się o prawdę jest awanturnictwem politycznym, które może doprowadzić do rozgniewania Rosji, a jak Rosja się rozgniewa, to dopiero zobaczycie...!
Innymi słowy – strach promieniuje na społeczeństwo z różnych stron i nikt nie twierdzi, że Rosja jest słaba. Choć oczywiście znajdują się apologeci mówiący, że Rosja jest silna swoją słabością (czy też na odwrót, to i tak nie ma żadnego znaczenia), że Rosja ma słabą odporność psychiczną, więc nie należy jej drażnić, że ma ADHD, więc nie trzeba brać na serio jej nadaktywności, itd., itp. Czyli cały wachlarz znanych od zawsze prosowieckich wymówek.
Wiadomo też, że niepewność i sprzeczne informacje wzbudzają niepokój i strach. Co się naprawdę dzieje na Ukrainie? Ci, którzy znają dobrze Rosję i Związek Sowiecki, wiedzą, że dezinformacja i wojna psychologiczna były zawsze ich ulubioną (choć niejedyną) bronią. Tymczasem od ponad dwóch miesięcy jesteśmy zalewani ze wszystkich stron sprzecznymi, niepełnymi, niesprawdzonymi czy wręcz nieprawdziwymi informacjami. A ich interpretacje jeszcze bardziej mącą obraz.