Pech chciał, że akurat w zeszłym tygodniu pisałem w tym miejscu o kryzysie autorytetów w polskim Kościele, zaś na Twitterze podzieliłem się wątpliwością, że jeśli uznajemy prawo przedsiębiorcy do tego, by nie tylko zarabiał pieniądze, ale również realizował pewne wartości (jak ów słynny już drukarz z Łodzi), to nie powinniśmy odmawiać tego samego prawa sieci meblarskiej, skoro uważa ona, że meblowanie ludziom domów to za mało, że trzeba im jeszcze umeblować głowy na swój lewicowo-liberalny sposób. Nie, wcale nie podzielam entuzjazmu wobec ideologicznego zacięcia tej meblarskiej marki, ale jeśli mówmy „a", to przecież trzeba też powiedzieć „b". Niestety nasz internet nie zna półcieni ani szarości. Jedna z czytelniczek napisała mi, że mnie nienawidzi, ponieważ niszczę Kościół i patriotyzm, liczni internauci zaczęli zaś miotać obelgi, najdelikatniejsze dotyczyły tego, że jestem jakoby lewakiem, który nienawidzi wszystkiego co konserwatywne, jest lewacką szmatą, amebą itp., itd.