Największy polski prywatny inwestor Jan Kulczyk peroruje na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach, że nie ma bardziej perspektywicznego rynku. Dziś to miliard ludzi – przekonuje. Za 30 lat będzie ich dwa razy tyle!
Dwa miliardy konsumentów. Dwa miliardy zdeterminowanej i żądnej pracy siły roboczej. Cóż za perspektywa! W istocie przyszłość – jak przekonują biznesmeni i afrykańscy intelektualiści – leży na Czarnym Lądzie. Stamtąd ludzkość wyszła i tam powróci. Trzeba w tym procesie uczestniczyć! Kogo w Afryce nie ma, ten z góry jest przegrany!
Jednocześnie w telewizji obrazy uchodźców przedzierających się na dziurawych łódkach przez fale Morza Śródziemnego. To ci, których Afryka wypluwa. Szukając lepszej przyszłości i lepszego lądu, decydują się na ryzykowną wyprawę przez morze. Toną lub – rzadziej – udaje im się ocaleć, po to by stać się w cywilizowanej Europie najbardziej niechcianym towarem świata. A wcześniej koczują w smrodzie na libijskich plażach w obozach zawiadywanych przez przemytników ludzi.
Znam te plaże. Są piękniejsze od włoskich i greckich. Wokół nich straszą ruiny zniszczonych hoteli z czasów Kaddafiego. Obok Trypolisu ruiny rzymskiej Sabrathy. Nieco dalej na wschód majestatyczne marmurowe kolumny Leptis Magna, miasta, które przez kilka lat, za czasów Septymiusza Sewera, było stolicą imperium. To w ich cieniu pobiera się od zdesperowanych uciekinierów z Nigru, Czadu i Sudanu po tysiąc dolarów za transport.
Który obraz jest prawdziwy? Czy ów świat eksplozji demograficznej, rychłego prosperity i konsumpcji na niespotykaną skalę? Czy świat plemiennych napięć, nieledwie kanibalizmu, płonących wiosek i wyganianych siłą ludzi, którzy najpierw wędrują przez Sahel i Saharę, by w końcu dowlec się do libijskich plaż i stamtąd wyruszyć na morze po śmierć lub życie?
Paradoksalnie, to obie strony tego samego medalu. Afryka wciąż najgłębiej tkwi w mentalności plemiennej. Przywódcy plemion zapraszają eleganckich biznesmenów z Chin do inwestycji na specjalnie przygotowane tereny, które wcześniej wydzierają siłą konkurencyjnym plemionom. Biznesmeni oczywiście nie są zainteresowani wizytami w spalonych wioskach. Rzadko ich również interesuje los wygnanych ludzi. Ludobójstwo zaś przyciąga uwagę świata, gdy dokonuje się na skalę statystyczną. Hutu kontra Tutsi, pogromy w RPA, krwawe łaźnie Kikuju. O tym słyszymy, ale kto chce słuchać o kilku rodzinach narodu Kamba, które wymordowano, by poszerzyć plantacje hebanu? I czym są z perspektywy kosmosu mordy Dinków na Azande i Azande na Dinkach w Sudanie Południowym? Ważne są pola roponośne i plantacje drzewa tekowego.
Niewiele się tak naprawdę udało w kwestii Afryki. Nie udało się tego świata uwolnić od niewolniczej tradycji ani od ducha kolonializmu. Kto jest największym inwestorem? Oczywiście Chińczycy, odpowiadają bez namysłu Afrykanie. Wpychają się drzwiami i oknami. Przywożą walizki pieniędzy, ale co najgorsze, absolutnie nie interesuje ich awans cywilizacyjny Afryki. Mają gdzieś prawa człowieka i obywatela. Eksploatują przez najtańszą, zgoła niewolniczą pracę. Rabują bogactwa naturalne, zostawiając zdemolowane z dniem oddania drogi i budowane najtańszym kosztem kopalnie.