Dramat muzyka polega na tym, że produkując i nagrywając muzykę, słucha się jej tak dużo, że czasem brak siły na poznawanie innej. Mimo to chciałbym polecić dwie nowości, na które warto zwrócić uwagę. Wpadło mi w ucho kilka singli z nowej płyty Pezeta pt. „Muzyka współczesna". Zachęcają do przesłuchania całości, choć jeszcze nie miałem ku temu okazji.
Pozytywnie zaskoczyła mnie też płyta Kim Gordon, wokalistki i basistki Sonic Youth. Jako że jestem wielkim fanem tego zespołu, wiadomość o jej pierwszej solowej płycie mnie zelektryzowała. „No Home Record" ukaże się 11 października, ale udało mi się go przesłuchać przed premierą. Na solowej płycie Kim Gordon zrobiła to, czego nie udało się osiągnąć w jej macierzystej formacji – wprowadziła muzykę gitarową do XXI wieku. W najlepszy możliwy sposób połączyła riffy z elektroniką. Jako wokalistka się nie zmieniła. Śpiewa, krzyczy albo melodeklamuje swoje teksty – to jej znak rozpoznawczy. Zasady noise'owego grania z Sonic Youth także zostały zachowane, ale Kim użyła do tego nowych środków. Dzięki temu muzyka zmieniła się znacznie, bo w jej macierzystym zespole nie było elektronicznych bitów. Te na solowej płycie nie są oczywiste, to lo-fiowe połamane rytmy zahaczające nawet o hip-hop. Jestem zachwycony efektem, to wydarzenie muzyczne tej jesieni.
Czytam sporo poezji, bo oprócz komponowania piszę również teksty piosenek. W ostatnich tygodniach czytałem „Psalmy" Julii Fiedorczuk. Autorka przyzwyczaiła nas do nieco abstrakcyjnej formy opowiadania o różnych sprawach, dla których tłem jest przyroda. Tym razem to wiersze o słabości, przemijaniu, ulotności. Bardzo mi to odpowiada, bo swój styl dopracowała do perfekcji. Druga rzecz to „Sprzeczna jaskrawość" Jacka Podsiadły. Czytelnicy poezji znają go ze sporego dorobku, jeszcze z lat 80. To zbiór jego tekstów ze wszystkich okresów twórczości. Bardzo podoba mi się naturalizm w jego wierszach, nieco ironizujący. Cały czas jest w nich świeżość.
Chciałbym polecić też ostatnią premierę warszawskiego Klubu Komediowego pt. „Tajemnica beletrysty". Znam repertuar tego miejsca, jednak kolejne produkcje wciąż robią na mnie ogromne wrażenie. To kujońska komedia pełna inteligentnego dowcipu. Dużo tu skrótów myślowych, częstych i gęstych odniesień do literatury. Jest to bardzo śmieszne i zawiera dobre piosenki. Jeśli dla kogoś słowo „kabaret" nosi odium kojarzące się z Mazurską Nocą Kabaretową, to świetny pretekst, by je odczarować.