Bardzo jest pan ostry dla byłych kolegów.
Bo Platforma to jest moja wielka zawiedziona miłość. Straciła osiem lat u władzy. Nie zrobiła najważniejszych reform ani w zdrowiu, ani w edukacji, ani w sądownictwie. Tylko za to powinna zostać wyrzucona z polityki na wieki. Pamiętajmy, rozmawiamy o POLSCE.
A jednak to ciągle formacja o dużym potencjale politycznym. Ma drugi co do wielkości klub parlamentarny, wielu samorządowców, ogólnopolskie struktury.
To wszystko pozory. Jest tam paru ludzi, którym naprawdę na czymś zależy – Joanna Mucha, Borys Budka czy Rafał Trzaskowski. Reszta chce tylko wrócić do władzy. A po co wyborcy mieliby im ponownie powierzyć rządy, skoro poprzednio niewiele zrobili? Od kilku lat prowadzę prywatną przychodnię i wiem, jak wygląda sytuacja w tym obszarze. Od wielu lat PO nie ogłaszała konkursów na usługi specjalistyczne. Prezes NFZ wydawał zarządzenie, które umożliwiało dyrektorom oddziałów przedłużanie starych, wcześniejszych umów. Nie wpuszczano nowych podmiotów na rynek, przez co zniszczono konkurencję i konkurencyjność w tej branży.
Dlaczego tak się działo?
Z wygodnictwa i strachu. Gdyby ogłoszono konkursy, ktoś straciłby kontrakt, ktoś byłby niezadowolony, załoga bałaby się o pracę. A tak zamrażano kontrakty i wszyscy mieli spokój. Tyle że oferta dla pacjentów była coraz gorsza. Podmioty, które nie musiały konkurować, nie inwestowały w lepszy sprzęt czy personel, nie starały się zlikwidować kolejek do lekarzy-specjalistów itp. Tusk zrobił mi prezent, że mnie wypchnął z polityki, bo dzięki temu uratowałem firmę, która traciła na mojej nieobecności. A i tak bym nie żyrował działań PO z czasów jej rządów.
W czasach, gdy pan był w PO, wypowiadał się pan bardzo krytycznie wobec SLD, a później związał się pan z tą partią, kandydując na prezydenta Poznania w 2010 roku.
Nie wstąpiłem do SLD. Po prostu Sojusz sobie wymyślił, że skoro nie wygra wyborów na prezydenta Poznania, to weźmie rozpoznawalnego polityka, który należał do PO i znał trochę ludzi, żeby powalczyć w tych wyborach. Mnie też pod względem światopoglądowym było już wówczas bliżej do SLD niż do PO. Jestem agnostykiem i nie podobało mi się to przymilanie Platformy do kleru. A lewicy z moimi poglądami pasowałem. Później związałem się z Europą Plus, która była bardziej centrowa. Bardzo dobrze się czułem w tym towarzystwie.
Ale nie wytrwał pan zbyt długo w tej formacji.
Z powodu Janusza Palikota. To jest człowiek o zdecydowanie przerośniętym ego. Kiedyś mi powiedział: „„Pamiętam jak razem walczyliśmy z Tuskiem". Pomyślałem sobie wtedy: ja walczyłem, a ty mu się podlizywałeś. Ale mu tego nie powiedziałem. Gdy jego kandydat na szefa regionu przegrał ze mną prawie do zera, szukał sposobów, żeby to zmienić. Dlatego w końcu mnie wyrzucił.
Zna pan też dobrze Kazimierza Marcinkiewicza. Kiedyś podobno wspólnie rządziliście województwem lubuskim?
„Rządziliście" to za dużo powiedziane – on był szefem PiS w Lubuskiem, a ja szefem PO na województwo. Ale obie nasze partie były wówczas w opozycji. W 2002 roku zrobiliśmy PO–PiS w samorządzie i wspólnie wystawiliśmy Elę Rafalską na prezydenta Gorzowa Wielkopolskiego. Ona wtedy osiągnęła bardzo dobry wynik, zdobyła 36 proc. głosów w pierwszej turze wyborów, ale prezydentury nie zdobyła. Ela potrafi zyskiwać sympatię wyborców, co się przekłada na sympatię dla PiS. A Kazika znam od dziecka, nasi rodzice się przyjaźnią. Byliśmy w konkurencyjnych partiach, ale jako polityka oceniam go bardzo dobrze. Nie przestał się rozwijać. Zaczynał w polityce jako nauczyciel fizyki, a skończył jako specjalista od gospodarki. W pewnym momencie sprawozdawał w imieniu PiS projekt budżetu i był jednym z posłów lepiej rozumiejącym gospodarkę w tej partii.
A czy był dobrym premierem?
Moim zdaniem zmarnował możliwość ucywilizowania PiS. Mógł tę partię zmienić. Pod koniec premierostwa miał 85 proc. poparcia. Mógł doprowadzić do koalicji z PO bez Jarosława Kaczyńskiego. W Platformie było wiele osób, które by na to poszły, z Janem Rokitą na czele. Gdyby Marcinkiewicz został jeszcze trzy miesiące premierem, to tak by się stało. Ale Kaczyński w porę wyczuł zagrożenie, a Kazikowi zabrakło odwagi, żeby mu się postawić. Ja już byłem marginalizowany, dlatego nie znam tej historii z pierwszej ręki, lecz później dochodziły do mnie informacje na ten temat. Dla Polski byłoby lepiej, gdyby tak się stało. Bo jednak PiS i PO są bardzo do siebie podobne. Różni ich tylko estetyka działania. PO do brudnej roboty zakłada dwie pary białych rękawiczek, a PiS robi wszystko bez nich. Sam Marcinkiewicz pobłądził, choć nie politycznie.
Ma pan na myśli jego osobiste wybory.
Tak sobie poukładał życie, że przestał być brany pod uwagę przez elektorat jako lider nowej partii. A szkoda. W Gorzowie ludzie przeżyli szok, gdy się rozwiódł z pierwszą żoną i związał z młodą kobietą. Tutaj go kochali, byli z niego dumni, nawet ludzie SLD dobrze go oceniali, bo dla Gorzowa to była wielka sprawa mieć premiera. A później pozostał tylko żal.
W pana działalności politycznej ma pan na koncie epizod współpracy z Pawłem Piskorskim.
To było jeszcze przed Europą Plus. Zakładałem struktury Stronnictwa Demokratycznego w Wielkopolsce. Ale gdy SLD poparł mnie na prezydenta Poznania, to Pawłowi przestało się to podobać i nasze drogi się rozeszły.
Piskorski został wyrzucony z PO w czasach, kiedy pan był w tej partii. Jak pan to oceniał?
Uważam, że Donald razem ze Schetyną od dawna chcieli się go pozbyć. Nie wchodzę w ocenę moralną Pawła. Niektóre jego wyjaśnienia dotyczące sposobu, w jaki się wzbogacił, były dziecinne. Ale prokuratura niczego mu nie udowodniła. A sposób, w jaki się go pozbyto, jest nieetyczny. Wykorzystano artykuł w gazecie, że kupił grunt pod zalesienie, żeby brać dotacje z Unii Europejskiej. Tak jakby poza nim wszyscy inni byli święci w tej Platformie.
Pamiętam, że Jan Rokita był szczególnie wzburzony z powodu Piskorskiego.
Został wykorzystany do tej sprawy, a później wypchnięty z partii jak wielu innych. Nie wierzę, że PO odzyska zaufanie społeczne, ale w kompetencje PiS też nie wierzę. Tam nie ma fachowców od gospodarki. Po zapowiedziach podatkowych ludzie zaczną uciekać z Polski i rejestrować firmy za granicą. Nie mogę pojąć, dlaczego w polityce ciągle działają amatorzy, którzy traktują władzę jak łup. Utożsamiają ją z łatwym życiem, blichtrem, lansem w mediach itd. A to jest ciężka praca i duża odpowiedzialność.
- rozmawiała Eliza Olczyk (dziennikarka tygodnika „Wprost")
Dariusz Jacek Bachalski – przedsiębiorca z Gorzowa Wielkopolskiego, w polityce zaczynał od UW, w latach 2001–2007 poseł, a potem senator PO. Później m.in. w Stronnictwie Demokratycznym, SLD oraz Twoim Ruchu Janusza Palikota.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95