Inaczej mówiąc, aby strona procesu skorzystała z tej pomocy – tzw. prawa ubogich – musi być ono jej wyraźnie i dodatkowo przyznane.
Te dwa zagadnienia rozstrzygnął 5 czerwca 2008 r. poszerzony (siedmioosobowy) skład Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 142/07), nadając uchwale moc zasady prawnej. Są one bardzo ważne, co podkreślił w uzasadnieniu pytań ich autor Lech Gardocki, pierwszy prezes Sądu Najwyższego.
Otóż w ostatnich latach zapadło sporo orzeczeń SN zupełnie rozbieżnych, żadne ze stanowisk nie uzyskało zresztą wyraźnej przewagi.
– Miałem dwie sprawy, w których klienci zostali zwolnieni z kosztów sądowych, a dokładniej z wpisów. W jednej skarga kasacyjna została przejęta mimo nieuiszczenia opłaty, a klient (dziecko reprezentowane przez matkę) uzyskał przed SN korzystny wyrok (dotyczył odszkodowania za błąd w sztuce lekarskiej). Tymczasem w drugiej Sąd Apelacyjny, przez który przechodzi skarga kasacyjna, odrzucił ją, zarzucając, że zwolnienie z kosztów sądowych samo przez się nie obejmuje zwolnienia z opłacenia skargi kasacyjnej – opowiada „Rz” Juliusz Janas, radca prawny. – Nie doradzałem klientowi opłacania kasacji, gdyż nie chciałem narażać go na zbędne koszty, tym bardziej, że jego spór trwa już wiele lat (chodzi o odszkodowanie za mienie zajęte pod drogę) i nawet wygrałem w Strasburgu sprawę o przewlekłość postępowania. Teraz, po uchwale, okaże się, że z powodów proceduralnych zamknięto mu drogę do SN.
Pożytek z wczorajszej uchwały jest taki, że mamy wyjaśnioną sprawę na przyszłość. Co jednak zrobić z osobami, które w identycznej sytuacji nie uzyskały dostępu do SN?Za rozbieżnymi stanowiskami stoją poważne argumenty i dwie wizje postępowania przed Sądem Najwyższym. Jedna grupa sędziów traktuje to postępowanie jako prostą kontynuację procesu cywilnego (gospodarczego, pracowniczego), jakby jego trzecią instancję. Konsekwentnie – zwolnienie z kosztów czy związane z tym często przyznanie prawnika z urzędu (o zasadach tej pomocy szerzej w ramce) obejmuje także etap skargi kasacyjnej.