To sedno wtorkowej uchwały siedmioosobowego składu Naczelnego Sądu Administracyjnego [b](sygn. II GPS 6/09)[/b].
Wprawdzie zapadała ona w sporze między TP SA z prezesem Urzędu Kontroli Elektronicznej w ramach „postępowania w sprawach z zakresu regulacji telekomunikacji i poczty”, ale może mieć znaczenie dla podobnych procedur, np. postępowania w sprawach z zakresu regulacji energetyki, unormowanych w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=906021C3C4F8A71B08066CD633B6506B?id=70930]kodeksie postępowania cywilnego[/link]. Chodzi o to, że specyfiką tych procedur jest ich hybrydowy charakter: najpierw jest to postępowanie administracyjne, a potem sądowe (cywilne).
W tej sprawie UKE zakwestionował umowę TP z jednym z operatorów, od czego TP złożyła odwołanie. Urząd zwlekał z jego przesłaniem Sądowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tymczasem zgodnie z art. 479[sup]59[/sup] k.p.c. prezes urzędu ma przekazać „niezwłocznie” odwołanie wraz z aktami sprawy temu sądowi.
Pełnomocnik TP, mec. Arwid Mednis, wskazywał, że zainteresowany musi mieć narzędzie dyscyplinowania urzędu, by zbyt długo nie przetrzymywał odwołania.
Z kolei mec. Marcin Mianowany z UKE mówił, że wraz ze złożeniem odwołania sprawa nabiera charakteru sądowego (cywilnego) i nie mają do niej zastosowania administracyjne środki dyscyplinujące (skarga na bezczynność).