Jacek K. zatrudniony na dworcu PKS jako dyżurny ruchu zaangażował się w prywatyzację swojego przedsiębiorstwa. Po tym, gdy w referendum zapadła decyzja o prywatyzacji w formie spółki pracowniczej, pod koniec 2006 r., odbyło się spotkanie pracowników. Jacek K. stwierdził na nim, że zarządca firmy zapowiedział zwolnienia przeciwników prywatyzacji.
Po wyjaśnieniu tej sytuacji z kierownictwem na kolejnym spotkaniu Jacek K. przeprosił za manipulowanie słowami zarządcy. Przy okazji stwierdził jednak, że nie podoba mu się ciągły brak informacji o procesie prywatyzacji i wulgarny sposób, w jaki niektórzy członkowie grupy inicjatywnej (negocjującej z wojewodą warunki prywatyzacji) wypowiadają się o reszcie załogi. W wyniku zamieszania powstałego po tej wypowiedzi powołano specjalną komisję, która nie potwierdziła zarzutów stawianych przez Jacka K. Kilka dni później kierownictwo zwolniło go dyscyplinarnie za ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych.
Dyżurny ruchu odwołał się do sądu, który stwierdził, że w tym wypadku dyscyplinarka jest niezgodna z prawem. Sąd uznał, że podczas zebrania pracowników Jacek K. nie wykonywał swoich obowiązków służbowych, nie mogło więc dojść do naruszenia obowiązków pracowniczych.
Sąd okręgowy oddalił apelację firmy, stwierdził jednak, że choć zachowanie Jacka K. podczas zebrania nie miało związku z pracą, nie może zostać uznane za obojętne z punktu widzenia pracodawcy. Zaprezentował bowiem wypowiedź zarządcy niezgodnie z rzeczywistością. Nie ma dowodów na to, że działał w złej wierze, ale [b]występując z zarzutami na tak ważnym dla losów przedsiębiorstwa zebraniu, w obecności załogi, kierownictwa i wojewody, powinien się wcześniej upewnić o ich prawdziwości. [/b]
Zdaniem sądu nie doszło jednak do ciężkiego naruszenia obowiązków pracowniczych uzasadniających dyscyplinarkę. Dlatego Jacek K. został przywrócony do pracy. Otrzymał też wynagrodzenie za czas pozostawania bez pracy. [b]Sąd Najwyższy na posiedzeniu 8 maja 2008 r. oddalił skargę kasacyjną firmy (sygn. I PK 257/07).[/b]