W minioną środę ruszyła pierwsza rozprawa w nowej Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, którą pan kieruje. Byłem w sali kilka godzin i jestem pod wrażeniem sprawnego procedowania i dyscypliny świadków. Wszystkich dziesięciu się stawiło. Czy to ma być standard w tej Izbie, czy tylko tak na początek – bo prasa?
Jan Majchrowski, sędzia SN kierujący Izbą Dyscyplinarną SN: Tym razem większość świadków to byli prokuratorzy i policjanci, a więc zdyscyplinowani niejako z urzędu. Szkoda, że nie stawił się obwiniony i jego obrońca. Można zresztą sobie wyobrazić, że przy ich obecności i pytaniach do świadków mimo najsprawniejszego nawet procedowania spędziłby pan w sali znacznie więcej czasu niż tych kilka godzin. Nie zawsze więc będzie szybko. Ważniejsze, żeby zawsze było sprawiedliwie.
Czytaj także: Dyscyplinarka sędziego Krupy za togę, czy jej brak?
Pierwsza rozprawa dotyczyła sprawy, którą kiedyś rozpatrzyłyby sądy dyscyplinarne (sędziów lub prokuratorów) niższego szczebla. To pewnie ułatwi opinii publicznej poznanie słabszych stron tych profesji, ale jest też znacznym obciążeniem SN. Czy podoła temu zadaniu?
Czemu miałby nie podołać? Nie jest ich znowu aż tak dużo, a wiele z pewnością nie należy do szczególnie zawiłych, jak np. te związane z prowadzeniem samochodu pod wpływem alkoholu.