Konsekwencje hejterskiej afery
Ziobro o aferze w MS: Zachowałem się modelowo
Prof. Adam Strzembosz: Ziobro musi ponieść konsekwencje
To sprytne zagranie. W braku jakichkolwiek dowodów na wiedzę Ziobry o całym procederze odcina jego odpowiedzialność polityczną, zrzucając całe odium afery na środowisko sędziowskie.
PiS dobrze wyczuwa nastroje opinii publicznej, która nie tylko nie dzieli sędziów na tych dobrych i złych, ale definiuje to środowisko jako monolit. Nie darzy przy tym tej profesji szczególną sympatią. Bo skoro byli już sędziowie pijacy i złodzieje, to są też hejterzy i ekshibicjoniści. To sytuacja oczywiście bardzo zła dla Temidy. A politycy znowu umywają ręce. I jeżeli media nie ujawnią nowych rewelacji o wiedzy Ziobry i hejcie, cała sprawa za kilka miesięcy rozejdzie się po kościach.
Oczywiście ocalenie Ziobry przed Sejmem wcale nie oznacza, że nie zapłaci ceny w relacjach wewnętrznych zjednoczonej prawicy. Minister po raz kolejny potwierdził, że jest dla Jarosława Kaczyńskiego kłopotliwym partnerem. Przed aferą hejterską skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek ws. traktatu lizbońskiego, który naraził PiS na zarzuty przeprowadzenia polexitu. I to na dwa dni przed wyborami samorządowymi, co zmobilizowało elektorat opozycji. Również nieprzemyślana reforma Krajowej Rady Sądownictwa jego autorstwa była przyczyną poważnej awantury, która odbija się czkawką do dziś. O sprawie ustawy o IPN i awanturze z Izraelem nie warto nawet wspominać. To dużo, coraz więcej. I jeżeli stawiano, że Ziobro może być kontrkandydatem dla Mateusza Morawieckiego w walce o schedę po Jarosławie Kaczyńskim, minister swoimi działaniami swoją pozycję systematycznie osłabia. Unikający błędów premier rośnie tymczasem w siłę.