Joanna Parafianowicz o alimentach: bankomaty nie mogą zastąpić taty

Jest różnica między byciem ojcem i posiadaniem dziecka.

Aktualizacja: 12.10.2019 17:25 Publikacja: 12.10.2019 00:01

Joanna Parafianowicz o alimentach: bankomaty nie mogą zastąpić taty

Foto: Adobe Stock

Przez długie lata, za sprawą społecznych uwarunkowań oraz wynikającego z nich orzecznictwa sądów rodzinnych, ugruntowało się przekonanie, że w konflikcie rodziców to matka jest osobą skłonną do poświęceń, jedyną zainteresowaną sprawowaniem nad dzieckiem codziennej opieki oraz wiodącym rodzicem, zaś ojciec to ten, który wraz z rozpadem więzi z dotychczasową partnerką lub żoną traci zainteresowanie pociechą. Ogranicza się, w najlepszym wypadku, do sporadycznych z nią spotkań i partycypowania w kosztach utrzymania, lecz w większym stopniu na zasadzie jałmużny niźli regularnych wpłat.

Od dłuższego już czasu rzeczywistość nabiera jednak innego wymiaru. Ojcowie chcą wychowywać swe dzieci i podejmują ku temu starania. Nie tyle deklarują, ile dobrowolnie łożą na ich utrzymanie, a nadto coraz częściej gotowi są podejmować wyzwanie sprawowania opieki naprzemiennej. Ta z różnych względów nie cieszy się przychylną opinią psychologów, lecz w praktyce pozwala obojgu rodzicom cieszyć się ze stałego i długiego kontaktu z dziećmi.

Pomimo tych zmian matki, przy których dziecko przebywa na stałe, niezwykle często decydują się na działania, które – choć pozornie mają służyć dobru dzieci – w praktyce są wojną pozycyjną z ojcem. Nawet wtedy, gdy jest on zainteresowany udziałem w życiu dziecka, starają się zminimalizować czas kontaktów, równocześnie wywodząc, iż konieczne jest zasądzenie wyższych alimentów z uwagi na niewielki faktyczny udział ojca w wychowaniu. Zmierzając zaś do tego, aby kontakty miały najuboższy z możliwych wymiarów, wymagają jednocześnie, aby ojciec wezwany przez telefon w ostatniej chwili, pokonał dowolny dystans i w nieustalonym wcześniej terminie spędził czas z dzieckiem. Jeśli okaże się to niemożliwe z przyczyn obiektywnych, gotowe są argumentować przed sądem, iż tak oto potwierdziło się, że ojciec deklarował wprawdzie chęć kontaktów, ale wtedy, gdy ma możliwość, nie chce z niej korzystać.

Matki niezwykle często, sprzecznie, niźli rzecze przysłowie, nie znajdują satysfakcji z wróbla w garści i gotowe są walczyć o gołębia na dachu choćby ryzykowały, iż odleci. Wiele jest bowiem spraw, w których ojciec dobrowolnie łoży na dziecko w miarę możliwości – co więcej – w kwotach adekwatnych do potrzeb dziecka, zaś matka oczekuje kwot znacznie wyższych. Jeśli w sprawie dochodzi do wydania zabezpieczenia, często okazuje się, że – pomimo zajęcia komorniczego – konto zobowiązanego świeci pustkami, a gdy zostanie zasilone, z możliwej do otrzymania kwoty alimentów część pieniędzy przeznaczana jest na wynagrodzenie komornika i działającego w sprawie pełnomocnika, a nie na dziecko.

Czytaj także:

Zmiany w zasądzaniu alimentów i ustalaniu kontaktów z dzieckiem

Ojcowie w poczuciu, iż są traktowani jak bankomaty, zbyt często uciekają w szarą strefę. Rzecz jasna, nie należy im się za to pochwała. Zrozumienie? W niektórych przypadkach – z pewnością.

W sprawach rodzinnych natężenie emocji jest niekiedy odwrotnie proporcjonalne do umiejętności dalekosiężnego spojrzenia na problem, który zostaje oddany pod rozstrzygnięcie sądu. Co istotne, nie omija to profesjonalnych pełnomocników. Ci bowiem, zamiast dołożyć wszelkich starań, aby strony wypracowały możliwe do wyegzekwowania bez udziału komornika stanowisko, sięgają do instytucji i rozwiązań de facto podkręcających i tak gorącą atmosferę między stronami: wniosek o zabezpieczenie, wniosek o podwyższenie, wniosek o egzekucję, niepoinformowanie komornika o dobrowolnych wpłatach, niedostrzeganie składanych przez ojca deklaracji wpłat w korespondencji między stronami, czy informowanie rodziny i znajomych zobowiązanego o zaległościach, to codzienność wielu ojców. Mogłaby być inna, gdyby nad gorącą krwią królował rozsądek.

Jeden ojciec obecny w życiu dziecka znaczy więcej niż choćby 100 adwokatów usatysfakcjonowanych uwzględnieniem sformułowanego przez nich i perliście umotywowanego wniosku. A jeden adwokat, który pozwala na to, aby jego klientka działała na szkodę dziecka, wystarczy, by z mężczyzny chcącego być ojcem uczynić człowieka, który jedynie ma dziecko. Różnica jest tu zasadnicza.

Autorka jest adwokatką, założycielką prawniczego bloga www.pokojadwokacki.pl

Przez długie lata, za sprawą społecznych uwarunkowań oraz wynikającego z nich orzecznictwa sądów rodzinnych, ugruntowało się przekonanie, że w konflikcie rodziców to matka jest osobą skłonną do poświęceń, jedyną zainteresowaną sprawowaniem nad dzieckiem codziennej opieki oraz wiodącym rodzicem, zaś ojciec to ten, który wraz z rozpadem więzi z dotychczasową partnerką lub żoną traci zainteresowanie pociechą. Ogranicza się, w najlepszym wypadku, do sporadycznych z nią spotkań i partycypowania w kosztach utrzymania, lecz w większym stopniu na zasadzie jałmużny niźli regularnych wpłat.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego