Lamentujące osoby popadają w fundamentalne sprzeczności i nie zauważają, że zgodnie z ich koncepcją, powołanie wszystkich Pierwszych Prezesów SN po 1997 r. byłoby działaniem niekonstytucyjnym. W każdym przypadku mielibyśmy do czynienia z brakiem spełnienia co najmniej jednej przesłanek tak przez nich oczekiwanych. W szczególności żaden z wcześniejszych Pierwszych Prezesów nie został przedstawiony Prezydentowi przez Zgromadzenie Ogólne SN w drodze uchwały. A większość z nich, jeśli nie wszyscy, została też wybrana jako kandydaci na podstawie przepisów ustawy o SN i Regulaminu SN uznanych przez TK za niekonstytucyjne (sprawa sygn. K 3/17). W konsekwencji, zgodnie z kolejną (absurdalną) koncepcją opozycji politycznej w Polsce i niektórych środowisk sędziowskich, wg której uznanie normy za niekonstytucyjną cofa skutki prawne, jakie ta norma wcześniej wywołała, w Sądzie Najwyższym nie było do tej pory Pierwszego Prezesa. Po prostu cyrk.
Dlatego uznałem, że nie warto wypowiadać się na ten temat. Niemniej stwierdziłem, że sytuacja stwarza okazję, by odezwać się na łamach Rzeczpospolitej w innej, pokrewnej rodzajowo sprawie. Otóż już ponad 2 miesiące temu, Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie rozpatrzył wniosek Prokuratora Generalnego w kwestii przeprowadzonego w 2010 r. wyboru trzech sędziów TK: Piotra Tulei, Stanisława Rymara i Marka Zubika (sygn. U 1/17). Trybunał wprawdzie umorzył to postępowanie, podtrzymując dotychczasową linię o braku formalnej właściwości do orzekania nad uchwałami o wyborze osób do pełnienia funkcji sędziego TK, jednak w uzasadnieniu dokonał szeregu ważnych systemowych spostrzeżeń merytorycznych.
Czytaj także: Nowy prezydent będzie mógł zmienić I Prezesa SN
Orzeczenie nie zostało publicznie odnotowane. I można byłoby to pewnie zrzucić na karb epidemii koronawirusa, albo zmęczenie tematyką, gdyby nie jeden znamienny fakt. Awantura w sprawie powołania Pierwszego Prezesa SN pokazuje, że dziennikarze dokładnie śledzą procedury obsady różnych wysokich stanowisk w sądownictwie. W tej sprawie natomiast dziwnie zaniemówili. Powód wydaje mi się oczywisty i smutny. Większość mediów od lat nie jest już obiektywnym obserwatorem polityki, ale jej bezpośrednim uczestnikiem. Dlatego nie spodobało im się, że orzeczenie TK przyznało w uzasadnieniu, w kontekście materialnoprawnym, rację Prokuratorowi Generalnemu, a przy okazji ujawniło mnóstwo nieprawidłowości w procesach wyborów osób do pełnienia funkcji sędziów TK przeprowadzanych w latach 1997-2015. Przywołując ją, musieliby napisać, że autorytety tzw. walki o praworządność jak np. Marek Safjan, Mirosław Wyrzykowski czy Wojciech Hermeliński, objęli funkcję w sposób niekonstytucyjny. Uznali więc, że trzeba spuścić na sprawę zasłonę medialnego milczenia.
Dlatego postanowiłem sam o tym wspomnieć. Niech ten artykuł dołączy do innych tekstów publikowanych przeze mnie na łamach Rzeczypospolitej, pokazujących jak prowizoryczna i ułomna była konstrukcja władzy sądowniczej w III RP ( np. „Da się podważyć powołania wielu sędziów" z 2.04.2019, „Wszyscy dublerzy Trybunału" z 24.04.2019, „Niekonstytucyjny Pierwszy Prezes SN" z 29.04.2020). A budowali ją przecież krytycy dzisiejszej rzeczywistości.