Reklama
Rozwiń
Reklama

Otworzyć reglamentowane zawody - komentarz

Jest taka dziedzina, w której Polska jest absolutnym liderem w Europie. A pewnie i poza nią również.

Publikacja: 28.11.2011 03:37

Chodzi o liczbę zawodów, na których wykonywanie potrzebne są zezwolenia, licencje, koncesje, zgody państwowych i branżowych komisji oraz gremiów. Mamy obecnie blisko 400 zawodów reglamentowanych. To prawie osiem razy więcej niż w krajach bałtyckich. Daleko w tyle pozostawiamy też kraje skandynawskie i naszych zachodnich sąsiadów.

Część reglamentowanych profesji swoimi korzeniami tkwi głęboko w PRL, gdzie pieczątki i zaświadczenia były podstawą funkcjonowania. Niektóre powstały całkiem niedawno, a jeszcze inne wciąż powstają – tak jak profesja doradcy energetycznego, a wkrótce doradcy ds. klimatyzacji. Już nie zwykły hydraulik, ale taki ze specjalnym państwowym certyfikatem i po płatnym szkoleniu będzie mógł stwierdzić, czy w naszym samochodzie lub mieszkaniu nie wycieka groźna substancja – zabójcza dla klimatu.

 

Sztandarowym bodaj przykładem koncesjonowania zawodu jest przewodnik turystyczny. Varsavianista, podobnie jak historyk sztuki, ma zgodnie z polskim prawem zbyt niskie kwalifikacje, aby oprowadzać wycieczki po Warszawie. A gdyby mimo wszystko chciał to robić, grozi mu za to surowa grzywna. Do prawdziwego absurdu doprowadzono też zawód pośrednika pracy. Reglamentacja przebiega stopniowo: mamy pośrednika-stażystę, zwykłego pośrednika, pośrednika I i II stopnia. Szczeble awansu są ściśle określone ministerialnymi rozporządzeniami.

Takich przykładów mamy setki, nic więc dziwnego, że nawet skończenie specjalistycznych studiów nic nie daje. Dla młodego człowieka dyplom magistra to dopiero początek co najmniej kilkuletniej drogi przez mękę do upragnionego zawodu: przez płatne szkolenia, komisje i zgody łaskawych prezesów, którzy bardzo dbają o czystość swojej profesji i o to... aby na rynku nie było zbyt dużej konkurencji.

Reklama
Reklama

Dlatego rządowym planom dotyczącym otwarcia reglamentowanych zawodów można tylko przyklasnąć.

Wiele się mówi w ostatnich miesiącach o umowach śmieciowych i braku perspektyw dla młodych ludzi po studiach. Zniesienie ograniczeń lub ich liberalizacja jest właściwym krokiem, by to zmienić. Bez specjalnych wydatków budżetowych można ułatwić wejście na rynek pracy tysiącom ludzi.

Chodzi o liczbę zawodów, na których wykonywanie potrzebne są zezwolenia, licencje, koncesje, zgody państwowych i branżowych komisji oraz gremiów. Mamy obecnie blisko 400 zawodów reglamentowanych. To prawie osiem razy więcej niż w krajach bałtyckich. Daleko w tyle pozostawiamy też kraje skandynawskie i naszych zachodnich sąsiadów.

Część reglamentowanych profesji swoimi korzeniami tkwi głęboko w PRL, gdzie pieczątki i zaświadczenia były podstawą funkcjonowania. Niektóre powstały całkiem niedawno, a jeszcze inne wciąż powstają – tak jak profesja doradcy energetycznego, a wkrótce doradcy ds. klimatyzacji. Już nie zwykły hydraulik, ale taki ze specjalnym państwowym certyfikatem i po płatnym szkoleniu będzie mógł stwierdzić, czy w naszym samochodzie lub mieszkaniu nie wycieka groźna substancja – zabójcza dla klimatu.

Reklama
Opinie Prawne
Radzikowski: Kiedy fiskalizm udaje profilaktykę, czyli przypadek opłaty cukrowej
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Nikt nie chce umierać za mocniejszą inspekcję
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podatnik ma prawo nie wiedzieć, urzędnik wiedzieć musi
Opinie Prawne
Andrzej Skowron: Kogo można oskarżyć o udział w zorganizowanej grupie przestępczej?
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Opinie Prawne
Małgorzata Śledziewska: Local content to nie chwilowa moda
Reklama
Reklama