Byłem niedawno uczestnikiem konferencji prasowej poświęconej postulowanej przez jedną z partii politycznych zmianie Konstytucji RP, polegającej na uchyleniu art. 17 traktującego o tworzeniu i roli samorządów zawodów zaufania publicznego. Dziennikarz jednej z gazet zadał pytanie, czy zmiana taka skutkowałaby zmniejszeniem bezrobocia. Inny dziennikarz pytał z kolei o to, czy mogłyby istnieć samorządy zawodowe, do których przynależność byłaby dobrowolna. Jego zdaniem przymus przynależności do samorządu stanowi ograniczenie wolności wyboru zawodu. Celowo przytaczam te właśnie pytania. Świadczą one o całkowitym niezrozumieniu "konstytucyjnej" roli samorządów zawodów zaufania publicznego w naszym systemie ustrojowym. Dzieje się tak za sprawą uporczywie kierowanego do opinii publicznej fałszywego przekazu, że samorządność zawodowa to wyłącznie bariera dostępu do niektórych zawodów, wręcz kaganiec nałożony na wolność obywateli. Kiedy więc minister sprawiedliwości przedstawia projekt ustawy zwanej deregulacyjną twierdząc, że jego uchwalenie zaowocuje 100 tys. nowych miejsc pracy, a w tym samym czasie liderzy Prawa i Sprawiedliwości ponawiają swoje wcześniejsze postulaty o wykreśleniu z ustawy zasadniczej wyżej wspomnianego przepisu, niezorientowanie, a właściwie – przepraszam – zdezorientowanie, zewnętrznych obserwatorów politycznych i medialnych manewrów potęguje się. Powodzenie deregulacji, która ma przynieść jakże pozytywne skutki gospodarcze i społeczne, wydaje się zagrożone. Na straży patologii polegającej na chronieniu interesów uprzywilejowanych grup zawodowych stoi ponoć konstytucja. Nic bardziej przewrotnego.
Według szacunków Ministerstwa Sprawiedliwości deregulacja zawodów, objętych pierwszą transzą tego procesu, ma przynieść ok. 100 tys. nowych miejsc pracy. Twierdzi się bowiem, że skoro w zawodach tych aktywnych jest obecnie ok. 500 tys. osób, to prowadzone w tym zakresie badania (wymienia tu tylko jeden ośrodek badawczy Sedlak and Sedlak) wskazują na 15 – 20-proc. uzysk na rynku pracy. Nie wnikam, dlaczego argumentując publicznie ważne przedsięwzięcie reformatorskie, a za takie uważa się deregulację, nie dostrzegają żadnych czynników korygujących tę euforię. Zawód radcy prawnego wykonuje aktualnie czynnie ok. 22 tys. Osób wpisanych na listy prowadzone przez samorząd jest blisko 30 tys. Swoją aktywność zawodową niespełna 20 proc. posiadających już obecnie uprawnienia do wykonywania zawodu, nie licząc emerytów, w tym znaczna część spośród tych, którzy uprawnienia te uzyskali w ostatnich latach, realizuje poza zawodem. Czy uzasadnianie deregulacji uwzględnia te fakty? Czy bierze pod uwagę, że już obecnie radcowie prawni i młodzi absolwenci aplikacji po zdanym egzaminie, w liczbie kilkuset w skali kraju, figurują w ewidencji bezrobotnych? Ile, jeśli już, nowych miejsc pracy radcy prawnego, stosując rozumowanie deregulatora, oczekiwać będzie po deregulacji i na kogo? Około dwóch tysięcy (15 proc. od 22 tys. minus kilkaset) czy aż blisko sześć tysięcy (tj. 20 proc. od 30 tys.). Jak o wiarygodności głównego argumentu deregulatora świadczy tak duża skala ewentualnego błędu statystycznego?
Bez chłodnej analizy
Celem deregulacji jest tak naprawdę jedynie ułatwienie dostępu do wykonywania określonych zawodów. W przypadku zawodu radcy prawnego ma się do tego przyczynić skrócenie o rok okresu trwania aplikacji i o dwa lata okresów tzw. praktyk pozaaplikacyjnych, a także rozszerzenie listy czynności zawodowych uważanych za taką praktykę. Skutkiem takiego ułatwienia będzie więc wzrost zapotrzebowania na miejsca pracy lub opłacalną przedsiębiorczość, niemający nic wspólnego ze wzrostem zapotrzebowania na zatrudnienie tych osób lub oferowaną przez nie usługę. Zapotrzebowanie na pracę wśród młodych prawników będzie w najbliższym czasie jeszcze większe, bo na rynku podaży pojawiać się będą sukcesywnie kolejni spośród ok. 12 tys. obecnych aplikantów radcowskich. W jaki sposób proponowane zmiany "deregulacyjne" w ustawie o radcach prawnych wpłyną na poprawę szans zawodowych obecnych aplikantów. Powyższy wywód może wskazywać, że argumentacja deregulacji w zakresie, w jakim dotyczy efektów spowodowanej nią dynamiki gospodarczej, jest bardziej entuzjastyczna niż profesjonalna.
Dostęp do zawodów prawniczych od kilku lat kontroluje państwo
Pojawiające się ostatnio ponownie postulaty zmian w konstytucji polegających na uchyleniu art. 17 bardzo niepokoją samorząd radców prawnych. Inicjatywa wspomnianej wyżej zmiany konstytucji, zgłaszana była przez posłów Prawa i Sprawiedliwości już w poprzednich kadencjach. Ze środowisk reprezentujących obecną większość koalicyjną w tym z rządu, nie wychodzi, jak dotychczas, postulat ani też poparcie dla likwidacji art. 17 konstytucji. O wręcz odwrotnej filozofii, a mianowicie stabilności konstytucji, zgodnie wypowiadano się ostatnio podczas dorocznego Zgromadzenia Sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Nie znaczy to jednak, że problem nie istnieje. "Odkłamanie" wizerunku samorządności zawodowej w odbiorze obywateli i tą drogą zapobiegnięcie ewentualnym populistycznym apetytom nastawionym na pożarcie konstytucyjnego statusu tej samorządności jest więc konieczne.