W głośnej sprawie o zbyt głośne bicie w dzwony, albo raczej emitowanie przez megafony dźwięku imitującego dźwięk dzwonów, na proboszcza parafii, z której ta emisja pochodziła, sąd nałożył karę prac społecznych. Z wieży kościelnej z dość dużą częstotliwością w porze dziennej i nocnej rozchodził się dźwięk dzwonów i religijnych pozytywek. Ponoć w maju, wśród ciszy nocnej we wsi rozchodził się dźwięk melodii „Chwalcie łąki umajone"... Wnioskujący o ukaranie oraz wydający wyrok uznali, że immisje pochodzące z terenu parafialnego to dźwiękowy wybryk wyczerpujący znamiona wykroczenia określonego w art. 51 k.w.
Zastanawiam się, czy zapadłe rozstrzygnięcie było prawidłowe, czy też może bardziej składający doniesienie niewyspany mieszkaniec parafii, organy śledcze tudzież sądy obydwu instancji wiedzieli, że gdzieś dzwonią, ale nie wiedzieli, w którym kościele.
Nie ulega wątpliwości, że działanie parafii, której reprezentantem jest proboszcz, stanowiło immisje w rozumieniu art. 144 k.c. Zgodnie z nim właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.
Parafia rzymskokatolicka, na której terenie wzniesiono kościół lub kaplicę, ma prawo emitować dźwięk dzwonów. Przepisy kościelne i zwyczaje nakazują czynić to trzy razy dziennie: rano i wieczorem na pół godziny przed mszą oraz w południe. Niekiedy też zegar na wieży kościelnej wyposażony jest w kuranty, które zwykle o pełnej godzinie wybijają jakieś dźwięki, najczęściej melodie pieśni kościelnych. Rzecz w tym, aby to wszystko odbywało się „w miarę", a nie „ponad przeciętną miarę".
Emisja dźwięku dzwonów czy też kuranty w porze nocnej to bez wątpienia przekroczenie „przeciętnej miary". Właścicielowi sąsiedniej nieruchomości, któremu nie w smak są immisje „ponad przeciętną miarę", przysługuje powództwo o ich zaniechanie... Tymczasem mieszkaniec Lewina, niewyspany z powodu kościelnych kurantów, których dźwięk rozchodził się wśród ciszy nocnej, zamiast wystąpić z powództwem przeciwko parafii o zobowiązanie jej do emitowania immisji „w miarę", złożył na jej proboszcza doniesienie o dopuszczanie się dźwiękowego wybryku z art. 51 kodeksu wykroczeń. Zyskał niestety wsparcie organów i sądów.