Gdy inni zwalniali, one zatrudniały, co potwierdzają wyniki corocznych rankingów kancelarii prawniczych „Rz”. Rankingi pokazują, że nawet jeśli zmniejszały zatrudnienie, to na chwilę. Po krótkotrwałym załamaniu znów zatrudniały. Nie mogły też narzekać na przychody. Co prawda nie było tak łatwo jak w poprzednich latach, trzeba było nieco więcej kombinować.
Wielu wierzyło, że tak pozostanie. Jednak w obecnej sytuacji ekonomicznej nikt nie ma pewności. A na niepewne czasy dobrze mieć partnera. Tak więc kancelarie prawne dojrzały do małżeństwa. A że sprawa uczuć nie dotyczy, to i małżeństwo wydaje się aranżowane i raczej z rozsądku niż z miłości do partnera.
Sytuacja gospodarcza powoduje, że prawnicy doszli do wniosku, iż lepiej znaleźć najlepszą partię z dostępnych póki panna zgrabna i posażna, bo i większa chęć do mariażu i konkurenci lepszego sortu. Pozostając w stanie wolnym, pogrymasić można tylko czas jakiś. A jakby co, to i sprzed ołtarza da radę nawiać.
W sumie nie jest to zła koncepcja, by w staropanieństwie się nie zestarzeć w czasie, gdy inni wspólnymi siłami bogactwo gromadzą. Wydaje się, że sezon na takie połączenia właśnie nadszedł. Kolejne kancelarie łączą siły. W ciągu ostatnich kilku tygodni swoje decyzje o połączeniu ogłosiły m.in. Salans, SNR Denton i Fraser Milner Casgrain, a także Norton Rose i Fulbright & Jaworski. K&L Gates połączy się w styczniu z Middletons. Kilka miesięcy temu doszło do połączenia kancelarii e|n|w|c z Taylor Wessing.
Prawnicy nie byliby jednak prawnikami, gdyby nie wymyślili nowego sposobu na obejście instytucji starej jak świat. Czyli jak się połączyć, by być razem, ale osobno. Właściwie można powiedzieć, że wymyślili przeciwieństwo separacji, które jest jednocześnie czymś innym niż małżeństwo. Więc kancelarie łączą się pod jednym szyldem, ale są osobnymi bytami. To zresztą jest wyjątkowy casus, gdy intercyza jest ważniejsza od kontraktu małżeńskiego.