W skrócie poszło o list prezesa samorządu radców prawnych Macieja Bobrowicza do posłów pracujących nad przepisami, które umożliwią radcom prowadzenie spraw karnych, dotąd zarezerwowanych dla adwokatów.

Prezes zarzucił adwokatom prowadzenie działań lobbingowych mających na celu zablokowanie zmian. Wszystko po to, aby adwokatura zachowała monopol w sprawach karnych. W odpowiedzi prezes adwokatury Andrzej Zwara zarzucił Bobrowiczowi „nieczyste zagranie". I wezwał radców, którzy chcą prowadzić sprawy karne, by się wpisywali na listy adwokackie.

Spięcia na linii adwokatura–radcowie prawni miały miejsca już wcześniej. Szło nie tylko o umożliwienie radcom prowadzenia spraw karnych, ale – ogólnie – o szeroko zakrojoną fuzję zawodów. Jednak obecny spór jest szczególny. Jeśli bowiem będzie narastał, zaszkodzi obu korporacjom. Zapalnik już jest. Może nim być: reforma, która wpuściła na rynek tysiące młodych adwokatów i radców, kryzys ekonomiczny, wciąż niski popyt na usługi prawne, a co za tym idzie, niezadowolenie członków korporacji.

Pewnie teraz pojawią się mądre artykuły, dziesiątki kwiecistych argumentów, polemik i ripost radcowsko-adwokackich głów – przedstawicieli zawodów zaufania publicznego, którzy chyba zapomnieli, że ich spór dla zwykłego śmiertelnika czy przedsiębiorcy jest historią z innej planety, czystą egzotyką. Tyle że jego konsekwencją może być spadek zaufania do tych profesji albo pomysł jakiegoś posła czy ministra: „publicznie się kłócą, więc trzeba was zreformować".

W czasach, gdy brutalna walka o klienta może doprowadzić do rzeczywistego spadku jakości usług prawniczych, taka awantura doprawdy nie jest szczęśliwym pomysłem. Prawnicze eldorado sprzed lat już nie wróci. Czy nie lepiej więc wspólnie starać się o przekonanie Polaków, że lepiej korzystać z usług prawnika, niż toczyć bratobójcze wojny?