W 2023 roku zdobył pan II nagrodę w Konkursie Chopinowskim na Instrumentach Historycznych i mimo odniesionego sukcesu zdecydował się pan podejść ponownie do tzw. „dużego” Konkursu Chopinowskiego. Dlaczego?

To składowa kilku elementów. Po pierwsze, wciąż nosiłem w sobie dziecięce marzenie, by wziąć udział w tym wydarzeniu. Podchodziłem do Konkursu w 2021 roku, ale bez efektów, teraz postanowiłem więc podjąć kolejną próbę. Nie bez znaczenia był też fakt, że mogłem wystartować bez konieczności udziału w eliminacjach, to było dodatkowym impulsem. Repertuar chopinowski mam spory, cały program na Konkurs – poza Polonezem-Fantazją, będącym w tej edycji utworem obowiązkowym – mógłbym skonstruować z utworów granych już wcześniej. Poza tym mam z Gdańska do Warszawy bardzo dobry dojazd. Wszystko przemawiało za tym, by podjąć wyzwanie. Każda okazja w życiu może otworzyć nam kolejne drzwi.

Czytaj więcej

Chopinowską rywalizację czas zacząć!

Ostatnie miesiące były bardzo intensywne – ćwiczenia, koncerty, ogrywanie repertuaru przed publicznością.

Tak, rzeczywiście działo się bardzo dużo. Miałem zaplanowane już wcześniej koncerty, nie tylko chopinowskie. Poza nimi pojawiły się też występy w cyklach prezentujących polskich uczestników Konkursu, na których ogrywałem repertuar i dokonywałem ostatecznego wyboru utworów, które zaprezentuję w październiku. Mam więc za sobą niezwykle pracowite wakacje.

Jak ważne jest dla pana wykonawstwo historyczne? Czy to była przygoda, czy trwalsza relacja?

Z całą pewnością była to przygoda, jednak została ona ze mną na dłużej. Lubię wykonywać kompozycje Chopina na instrumentach historycznych, te utwory są napisane na XIX-wieczne fortepiany, wszystko więc pięknie brzmi. Zwłaszcza gdy ma się do dyspozycji świetny egzemplarz. Jednak fortepian współczesny pozwala myśleć o repertuarze szerzej, dlatego z niego nie rezygnuję. Nie ma możliwości grać muzyki XX wieku na instrumentach historycznych. Poza tym dawne fortepiany były stworzone do grania w salonach. Gdy przychodzi grać koncert na instrumencie historycznym w dużej sali, zawsze jest to kompromis. Egzemplarze z początków XIX wieku nie są w stanie wypełnić brzmieniem dużych przestrzeni. Nie do tego były stworzone. Z tych względów nie chciałbym się ograniczać wyłącznie do wykonawstwa historycznego. Chciałbym jednak, by pozostało ono istotną częścią mojej działalności koncertowej.

Czy fakt, że mierzy się pan z wygraną sprzed dwóch lat w konkursie na instrumentach historycznych, tworzy dodatkową presję?

Trudno powiedzieć. Od początku września jestem nadzwyczaj spokojny, zupełnie inaczej niż podczas wcześniejszych konkursów. Presja zapewne się pojawi, gdy wrócę do Filharmonii Narodowej, do przestrzeni, które przywołują wspomnienia. Jestem dobrze przygotowany, czuję, że zrobiłem postęp, zarówno względem konkursu na instrumentach historycznych, jak i od poprzedniej edycji Konkursu Chopinowskiego. Nie ścigam się sam ze sobą, to raczej kolejna odsłona walki z moimi ograniczeniami. Zależy mi na tym, by wejść na scenę w stanie najwyższej koncentracji i zaprezentować się jak najlepiej, podkreślając swoje mocne strony. Chcę też pokazać, w jaki sposób - moim zdaniem - powinno się wykonywać muzykę Chopina. Jak to przyjmie jury, czy będzie miało podobny gust, czy może się z moimi propozycjami nie zgodzi – to już inna kwestia, zupełnie ode mnie niezależna. Jestem więc jak na razie w miarę spokojny.

Czytaj więcej

Konkurs Chopinowski zacznie się tym razem na literę: T

Teraz poświęca Pan dużo czasu muzyce Chopina. Jacy inni kompozytorzy znajdują się w kręgu pana szczególnych zainteresowań?

Twórczość Chopina jest niezwykle bliska mojemu sercu, bardzo emocjonalna, oddziałuje na wszystkie zmysły. Ale dobrze czuję się w też w muzyce przełomu XIX i XX wieku. Jednym z moich ulubionych kompozytorów jest Cesar Franck, którego późne kompozycje są po prostu arcydziełami. Lubię też muzykę Prokofiewa, Szostakowicza. Ci kompozytorzy wyrażają emocje bliższe temu, z czym mierzy się świat współczesny, są więc niezwykle interesujący. Od zawsze starałem się grać różnorodny repertuar, to jest z perspektywy pianisty bardzo rozwijające. 

Gra pan również na organach.

Tak, ukończyłem drugi stopień szkoły muzycznej z dyplomem z fortepianu i organów. Również na studiach miałem przez dłuższy czas fakultet z organów. W moim życiu artystycznym organy wciąż są obecne. W ubiegłym roku dwa z moich koncertów to były właśnie koncerty organowe, a w tym roku również otrzymałem zaproszenie do występu na festiwalu organowym. Niestety w tym samym czasie miałem zobowiązania pianistyczne i ostatecznie musiałem odmówić.

Pańska mama jest matematykiem, tata – informatykiem. Nie było presji, by kontynuować tradycję rodzinną? Jak zaczęła się Pańska przygoda z fortepianem?

Zainteresowanie muzyką objawiło się bardzo wcześnie. Jako bardzo małe dziecko interesowałem się tymi zabawkami, które wydawały dźwięki - ulubiona miała kilka klawiszy, na których wygrywałem melodie usłyszane w radio czy w kościele. Rodzice kupili mi więc keyboard i zapisali do ogniska muzycznego. Tam jednak zasugerowano, żeby zapisać mnie do szkoły muzycznej, bo jestem uzdolniony i warto mój talent rozwijać profesjonalnie. Niechętnie bo niechętnie, ale rodzice zapisali mnie do szkoły muzycznej (śmiech). Bardzo tego chciałem, odkąd pamiętam muzyka była dla mnie czymś tak naturalnym - jak język, słowo. Często nawet mam wrażenie, że powiedzenie pewnych rzeczy jest trudniejsze niż wyrażenie emocji grą. Bez muzyki nie mógłbym żyć. 

Czytaj więcej

Konkurs doczekał się serialu

A przedmioty ścisłe? One również odegrały dużą rolę w Pana życiu.

Tak, z tym że matematyka pojawiła się trochę później. Nauka przedmiotów ścisłych przychodziła mi z łatwością, interesowała mnie matematyka, chętnie brałem udział w konkursach szkolnych. Ale miłość do muzyki chyba od zawsze była większa, fortepianowi poświęcałem zdecydowanie więcej czasu. W matematyce czasem wystarczy zrozumieć i już można iść dalej. W przypadku muzyki jest inaczej. Nie wystarczy zrozumieć, trzeba spędzić dużo czasu przy instrumencie, by nauczyć się tekstu, wyćwiczyć frazy, wypracować technikę. 

A są jakieś elementy wspólne, jeśli chodzi o te dwie dziedziny?

Jak  najbardziej. Muzyka to zjawisko fizyczne – akustyka, fale, częstotliwości. Matematyka z kolei jest obecna choćby w samej formie zapisu. Poza tym myślenie analityczne bardzo pomaga mi w pracy nad interpretacją. Znajduje rozmaite zależności, szukam najlepszego sposobu, by wyeksponować intencje kompozytora. To trochę jak rozwiązywanie zadania matematycznego. Nie jest więc od jednej do drugiej dziedziny wbrew pozorom aż tak daleko.

Dziękuję za rozmowę.