Nowelizacja procedury karnej dopuszczająca, aby radcowie prawni zostali obrońcami w sprawach karnych, stwarza możliwość powierzania obrony donosicielom służb specjalnych. Bezrefleksyjna zmiana prawa może wypaczyć kształt instytucji obrońcy, który dotychczas – będąc adwokatem – przede wszystkim musiał dochować tajemnicy adwokackiej.
Wielkie cezury dziejowe często mijają niedostrzegalnie dla współczesnych im ludzi. Czy ludzie żyjący w 1492 r. mieli świadomość, że kończy się średniowiecze? Czy my nawet w 1989 r., stojąc w niekończących się kolejkach, w pełni rozumieliśmy, że Polska odzyskuje niepodległość?
Podobnie wśród biegu codziennych spraw tysiące polskich adwokatów, sędziów, prokuratorów, miliony obywateli nie zauważyło nawet, że 23 lipca br. nadzwyczajna komisja sejmowa przyjęła rządowy projekt zmiany art. 82 k.p.k., zgodnie z którym od stycznia 2014 r. obrońcami w sprawach karnych będą radcy prawni. Zdarzenie to przeszło zupełnie bez echa. W niektórych gazetach pojawiły się krótkie notki. 29 lipca poznańscy adwokaci wydali uchwałę zawierającą protest przeciwko tej zmianie prawa. Inne izby, w tym największa – warszawska do chwili obecnej dumnie milczą, myśląc zapewne, że oto zmienny bieg spraw świata tego toczy się nieuchronnie po pochyłości. Lepiej czerpać inspirację z obyczajów strusiów, niż studiować maksymę Audeamus iura nostra defendere.
1 sierpnia tego roku ukazał się na łamach „Rzeczpospolitej" wywiad z adw. Andrzejem Zwarą, prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej, pt. „Nie składam obietnic" – oczywiście wyborczych kolegom adwokatom. Bardzo słusznie skądinąd. Działaczy samorządowych należy oceniać nie po słowach, ale po czynach. Sięgnąłem po artykuł z ciekawością: jak prezes odniesie się do nowelizacji art. 82 k.p.k.? Chyba nie poda się do dymisji, uznając swoją odpowiedzialność polityczną za dopuszczenie do niej? Nie, nie uczynił nic równie nierozważnego. Nie wezwał adwokatów na barykady, mimo że wywiad ukazał się w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Okazał olimpijski spokój. Zawiniły przeszkody obiektywne, niczym wulkan znienacka pojawiający się wśród zielonych pól. Zresztą nic specjalnego się nie stało: „Poza obronami karnymi zajmujemy się tym samym. Więc taki odpływ nie zmieni sytuacji na rynku" – stwierdził prezes NRA. A że mnóstwo adwokatów utrzymujących się z „urzędówek" straci od stycznia główne źródło dochodów? Cóż, skoro nie mają chleba, niech jedzą ciastka. Zamiast spraw karnych mogą obsługiwać biznes.
Lustracja: donosił, nie będzie adwokatem
Pozwolę sobie na odmienne spojrzenie. W końcu uznajemy trafność maksymy Audiatur et altera pars (należy wysłuchać drugiej strony). Radcy prawni mają zostać obrońcami w procesach karnych. Tak z wyboru, jak i z urzędu. W sprawach o zabójstwa, pedofilię, udział w zorganizowanych grupach przestępczych itd. Tymczasem reprezentacja w sprawach karnych ma swą pozaprawną specyfikę. Obrońca jest osamotniony wraz ze swoim klientem, przygniata ich waga rzuconych zarzutów, a przeciw nim staje urząd prokuratorski mający za sobą autorytet państwa, zinstytucjonalizowaną przemoc policji, tysiąc oczu i uszu trzyliterowych agencji. Nierzadko i opinia publiczna woła: krwi zbrodniarza! Równając podejrzenie z oskarżeniem, a te ze skazaniem. Czego się oczekuje wtedy od obrońcy? Co jest kluczowe do właściwego wykonywania zadania przez obrońcę?