Reklama

Jak przyspieszyć procesy bez pomocy mamy Madzi

Polska już od lat nie może poradzić sobie z przewlekłością postępowań przed sądami czy zbyt długimi aresztami tymczasowymi. Mimo zapewnień, mimo zmian w prawie karnym, sytuacja się nie poprawia. Oskarżeni o handel narkotykami czy rozboje nadal czekają na wyrok w areszcie nawet pięć lat.

Publikacja: 03.09.2013 09:48

Jolanta Ojczyk

Jolanta Ojczyk

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Czy tak musi być? W sprawie Katarzyny W. odbyło się 13 rozpraw, przesłuchano ponad 40 świadków i powołano dwa zespoły biegłych, a proces trwał tylko 18 miesięcy. Obserwatorzy zgodnie twierdzą, że był prowadzony bardzo sprawnie. Rozprawy z reguły trwały od rana do późnego popołudnia. Zdarzało się, że kończyły się po 18.

Wszystko za sprawą sędziego, który – zmobilizowany przez medialne zainteresowanie – dobrze zaplanował proces, od pierwszej do ostatniej rozprawy. Odpowiednio wyznaczył ich terminy, przewidział, jacy świadkowie będą na nich zeznawać, itp.

Niestety taka sytuacja w polskich sądach to wciąż rzadkość – bo rzadko pojawia się tyle emocji, ile wywołała sprawa „mamy Madzi”. Nie ma kto pilnować sędziów, aby sprawnie wyznaczali terminy i nie odraczali spraw na kilka miesięcy. Wychowawczo zadziałałby z pewnością sprawny nadzór i prezes, wyciągający konsekwencje w razie nieprawidłowości. Ale gdy nie ma zainteresowania ze strony dziennikarzy, także i prezesi sądów tracą wigor.

Nikogo nie odstraszają nawet milionowe odszkodowania, jakie uniewinnieni od zarzutów wygrywają w Strasburgu. Choć pewnie gdyby sędziowie i prokuratorzy płacili je z własnej kieszeni, procesy byłyby lepiej organizowane.

Na razie płacimy wszyscy. Skarb Państwa nie tylko finansuje kary, ale też opłaca pobyt w areszcie – 30 tys. zł złotych rocznie od osoby.

Reklama
Reklama

Sytuację ma zmienić zmiana w procedurze karnej. Sędziowie będą mieli obowiązek planowania procesów. Dzięki temu sprawy mają kończyć się szybciej. Podobno nawet wtedy, kiedy nie będzie chodzić o „mamę Madzi”.

Czy tak musi być? W sprawie Katarzyny W. odbyło się 13 rozpraw, przesłuchano ponad 40 świadków i powołano dwa zespoły biegłych, a proces trwał tylko 18 miesięcy. Obserwatorzy zgodnie twierdzą, że był prowadzony bardzo sprawnie. Rozprawy z reguły trwały od rana do późnego popołudnia. Zdarzało się, że kończyły się po 18.

Wszystko za sprawą sędziego, który – zmobilizowany przez medialne zainteresowanie – dobrze zaplanował proces, od pierwszej do ostatniej rozprawy. Odpowiednio wyznaczył ich terminy, przewidział, jacy świadkowie będą na nich zeznawać, itp.

Reklama
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy minister Żurek idzie na rympał?
Opinie Prawne
Stanisław Szczepaniak: Ratowanie tonącego szpitala to nie znachorstwo
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Matka-Polka, ojciec bezpaństwowiec
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Czy prezydent kupuje głosy na koszt naszych dzieci
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Cel uświęca środki, czyli jak wyjść z kryzysu konstytucyjnego
Reklama
Reklama