Przeszło tydzień temu warszawskie Zgromadzenie Izby Adwokackiej w Warszawie podjęło uchwałę finansową, w której zdecydowało o przyjęciu budżetu proponowanego przez adwokata Zdunka, w tym obniżeniu składki do 120 zł oraz o obniżeniu szeregu wydatków, tym likwidację tzw. diet samorządowych, czyli pensji przyznawanych działaczom izbowym przez nich samych. Za rozwiązaniem tym opowiedziało się 495 adwokatów, a przeciw było tylko 187.

Po głosowaniu dziekan Rybiński zapowiedział podanie się do dymisji i nowe wybory, wskazując słusznie, że wyniki głosowań stanowią jasne wotum nieufności dla Rady. Potem jeden z członków Rady uniemożliwił na zakończenie podjęcie uchwał programowych. Zostało do odczytane jako chęć pokazania, kto tutaj rządzi. Mimo to jednak adwokaci sądzili, że obecne władze Izby Warszawskiej będą potrafiły odejść z godnością, zgodnie z zapowiedzią dziekana.

Kto tak myślał zawiódł się. Zaraz po zakończeniu Zgromadzenia adwokaci zaczęli otrzymywać dziwne maile z ORA. A to wicedziekan biadała w mailu, że z powodu cięć uszczerbku dozna współpraca z bratnią izbą moskiewską. Inna członek ORA napisała zaś, że środki przyznane na remont jednego z budynku ORA są niewystarczające, pomimo, że za pieniądze te można by ten budynek zburzyć i postawić na nowo. Równocześnie osoby powiązane z obecną władzą zaczęły lansować na internetowych grupach dyskusyjnych osobliwy pogląd, że uchwalony budżet jest niewykonalny, gdyż zawiera szereg rzekomych błędów rachunkowych i pomyłek pisarskich. Nie wchodząc w merytoryczną dyskusję z tymi uwagami zauważyć pragnę, że propozycja uchwały finansowej adwokata Zdunka była złożona na Zgromadzeniu w dniu 18 V br., rozesłana była ogółowi adwokatów jeszcze wcześniej, a głosowana była dopiero w dniu 16 VI br. Przez miesiąc była więc dostępna do analizy i nie było jakichkolwiek do niej zastrzeżeń. A przecież oczekiwać by można gruntowanego zbadania projektu uchwały ze strony tak Okręgowej Rady Adwokackiej, komisji rewizyjnej, czy też komisji finansowej Zgromadzenia Izby. Przecież są to osoby obowiązane do pomocy całej Izbie, a nie tylko urzędującej władzy. Tymczasem nikt z członków tych organów, którzy obecnie tak ochoczo punktują przyjęty budżet, gdy był na to właściwy czas nie zgłaszał tego rodzaju uwag! Czy wtedy nie wyciągnęli taki wniosków, czy też wyciągnęli i trzymali je w zanadrzu, na wypadek, gdyby projekt opozycyjny został uchwalony?

Powielając tryb rozumowania tychże osób Okręgowa Rada Adwokacka w Warszawie powzięła w dniu wczorajszym uchwałę w sprawie zwołania nadzwyczajnego zgromadzenia naszej Izby celem ponownego uchwalenia budżetu na dzień 15 X b.r.. Czyli zamiast obiecanych wyborów będziemy dalej świadkami kurczowego trzymania się stołków przez skompromitowanych działaczy. Zauważ czytelniku, ze gdyby rzeczywiście chodziło o kontrolę poprawności rachunkowej, można było skorzystać z trybu sprostowania pomyłek rachunkowo-pisarskich. Gdyby chodziło rzeczywiście o niezgodność uchwały z prawem, to mamy tryb zaskarżania uchwał Zgromadzenia. Gdyby w istocie uchwalony budżet był niewykonalny, to należałoby zwołać Zgromadzenie jak najszybciej, a nie za 4 miesiące.

Słowem, podejrzewać można, że za frazesami kryje się najzupełniej ludzki ból za utratą pensji sięgających 15.000 zł miesięcznie, niechęć do zwrotu już pobranych wynagrodzeń, żal za utratą możności rozdawania izbowych pieniędzy i nadzieja, że może jednak da się zawrócić kijem Wisłę. Że jednak adwokaci uchwalą wysokie składki, aby działacze nadal mogli uprawiać realny socjalizm, z kosztowną biurokracją i rozdawnictwem. Zapłacą zaś za tą politykę adwokaci, gdyż ponowne zwołanie zgromadzenia kosztować będzie znowu z 80.000 zł.