Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zaprezentował projekt tzw. ustawy praworządnościowej, której pełna – wymowna nazwa – brzmi: „O przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego na podstawie prawa przez uregulowanie skutków uchwał Krajowej Rady Sądownictwa podjętych w latach 2018-2025”.
Nie będę zanudzał szczegółami, z których zdecydowana większość jest znana z poprzednich wersji projektu, a główne założenia opisaliśmy już w środę. Zresztą, na ten temat w najbliższych tygodniach, a nawet miesiącach przeczytać będzie można setki wywiadów, komentarzy, felietonów, stanowisk i polemik (albo raczej twittów i rolek na TikToku). Najprawdopodobniej efekt tej całej gadaniny będzie żaden. Bo choć Waldemar Żurek zapewnia, że projekt jest kompromisowy, to na ten moment wydaje się, że nikt tego kompromisu nie chce.
Wystarczy spojrzeć na ostatnie wieści. Prezydencki minister Zbigniew Bogucki zorganizował spotkanie „z przedstawicielami środowisk prawniczych” w celu podjęcia pogłębionej dyskusji o problemach polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Czytaj więcej
Część tzw. neosędziów straci swój status z mocy ustawy, a sporna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i sk...
Ponoć wspólnie szukano na nim rozwiązań, które przywrócą obywatelom zaufanie do sądów i wiarę w sprawiedliwość. Tylko że to „wspólnie” odnosiło się do podmiotów, które jednoznacznie kojarzone są z opozycją: Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski, Niezależne Stowarzyszenie Prokuratorów „Ad Vocem”, Ordo Iuris, a nawet Centrum Ochrony Praw Chrześcijan. Nie było tam przedstawicieli drugiej strony, czyli przedstawicieli Iustitii, Themis czy Lex Super Omnia.