Marek Targoński: Jestem myśliwym i kocham przyrodę. Skończmy opowiadać antymyśliwskie bajki

Na jednym zdjęciu widzimy małe bawiące się liski, a na drugim otyłego myśliwego o niesympatycznej twarzy. Pytanie pod zdjęciami brzmi: kogo popierasz? A więc: słodkie liski, źli myśliwi i inne medialne bajki.

Publikacja: 21.09.2024 14:32

Marek Targoński: Jestem myśliwym i kocham przyrodę. Skończmy opowiadać antymyśliwskie bajki

Foto: Adobe Stock

Artykuły antymyśliwskie dobrze się „czytają”, bo opierają się na prostym schemacie, na którym zbudowane są wszystkie bajki: dobry kontra zły, czyli niewinne zwierzątka vs okrutni myśliwi. Lubimy taki jasny przekaz, ponieważ łatwo jest wtedy ustawić się po szlachetnej stronie sporu. Jednak każdy kto nie jest już dzieckiem zauważył, że prawdziwy świat mocno różni się od bajek i nic nie jest w nim całkiem dobre albo całkiem złe. Mało tego, jeśli stracimy czujność, to na koniec może się okazać, że jedynym złym w całej historii jest ten, kto nam te bajki opowiada.

Czytaj więcej

Myśliwi nie chcą okresowych badań. A rząd szykuje ograniczenie polowań

Jeżeli w mediach pojawia się materiał o myśliwych, to najczęściej po to, żeby przedstawić ich w negatywnym świetle. Myśliwi (jacy?) okrutni, źli, bezduszni (co zrobili?) zabili, zastrzelili, zamordowali (co zamordowali?) zwierzęta (jakie?) bezbronne, niewinne, biedne. Takie zbitki słów przyciągają uwagę, więc najczęściej znajdujemy je w nagłówkach. Nie jest to jednak uczciwe, ani poważne przedstawienie sprawy. Powiem więcej, jeżeli media chcą ratować naszą przyrodę, to hejtowaniem łowiectwa właśnie ją niszczą. Wyjaśnię dlaczego.

„Myśliwi zastrzelili ponad dwieście lisów i ułożyli je w rzędzie”

Brzmi strasznie. Nie dość, że zastrzelili, to jeszcze ułożyli je w rzędzie. Pierwsze słowo, jakie nasuwa się po przeczytaniu takiego tytułu brzmi: sadyści. Drugie: zwyrodnialcy. Bądźmy szczerzy – takimi nagłówkami nikomu wizerunku się nie ociepli.

Skupmy się jednak na faktach. Prawdą jest, że na terenie siedemnastu kół łowieckich w ciągu dwóch dni upolowano ponad dwieście lisów. Tylko teraz uwaga – dla pełnego obrazu spójrzmy na tę sprawę z drugiej strony i spróbujmy stworzyć alternatywny tytuł do tego samego wydarzenia. Wcześniej mała garść informacji. Jeden lis w ciągu roku potrafi zabić i zjeść kilkanaście zajęcy oraz zniszczyć w swoim rewirze osiemdziesiąt procent lęgów ptaków gniazdujących na ziemi – nie zwracając uwagi na to czy są to gatunki prawem chronione, czy nie (bażanty, kuropatwy, przepiórki, słonki, czajki, derkacze, skowronki i wszystkie inne, które napotka podczas codziennego przeczesywania terenu). Jeśli zaś zagęszczenie tego drapieżnika jest duże – a w całej Polsce jest duże – to jego łupem padają również młode sarny.

Zatem zamiast napisać „Myśliwi zabili ponad dwieście lisów”, można napisać, że „Myśliwi uratowali ponad dwa tysiące zajęcy, kilka tysięcy ptaków oraz kilkaset saren”. Dlaczego więc nie przedstawia się nam polowania w ten sposób?

Zauważmy też, że jeżeli w danym obwodzie upolowało się w jednym sezonie sto lisów, to w następnym strzela się znowu sto, w następnym znowu sto i tak dalej. Mimo intensywnych odstrzałów liczba drapieżników nie spada. Dlaczego? Otóż przyrost zrealizowany lisów wynosi 100 do 150% w skali roku. Oznacza to, że gdyby nie polować na nie przez jeden sezon, to zamiast stu osobników, rok później biegałoby ich w tym samym terenie między 200 a 250. Każdy tak samo głodny i tak samo zdeterminowany na zdobycie pożywienia.

Czytaj więcej

Myśliwi nie chcą zawiadamiać o polowaniach. W obawie o swoje życie?

Myśliwi nie chcą więc „wymordować” wszystkich drapieżników, tylko utrzymać ich populację na poziomie pozwalającym na rozwój gatunków, które padają ich ofiarami. Nazywa się to w ekologii aktywną ochroną przyrody.

Słodkie listy, niedobry myśliwy. Bajek ciąg dalszy

Na jednym zdjęciu widzimy małe bawiące się liski, a na drugim otyłego myśliwego o niesympatycznej twarzy. Pytanie pod zdjęciami brzmi: kogo popierasz? Stosując taki zabieg znowu ktoś traktuje nas jak dzieci, ale my w to… wchodzimy i wybieramy małe liski. Chociażby podświadomie. Spróbujmy jednak spojrzeć na to z drugiej strony i do tego samego pytania dobierzmy inne zdjęcia. Wcześniej mała garść informacji…

Dawniej lisy w Polsce dziesiątkowała wścieklizna, jednak od trzydziestu lat wykładane są przeciwko niej szczepionki, które niemalże całkowicie wyeliminowały u nich śmiertelność z tego powodu. Lisów zaczęło przybywać. Kiedy natomiast na danym terenie robi się drapieżników zbyt dużo, wówczas zwiększa się rywalizacja o pokarm. Generuje to stres i zmusza do większej aktywności, co ostatecznie osłabia organizm. W związku z tym lisy zaczęły chorować, między innymi na świerzb zwany potocznie parchem. Choroba ta powoduje, że zwierzę traci sierść, a jego skóra rogowacieje i zarasta strupami podchodzącymi ropą. W ostatecznym stadium lis nie ma praktycznie w ogóle włosów tylko pokryty jest zaropiałym i ociekającym krwią pancerzem. Widok jest okropny. Przy czym chory osobnik cały czas chodzi zarażając inne zwierzęta i ludzi pozostawiając na roślinności swoje wydzieliny.

Zatem zamiast zdjęcia otyłego myśliwego można by wstawić fotografię pięknej kobiety i przystojnego mężczyzny w eleganckich myśliwskich strojach. Natomiast zamiast małych, bawiących się lisich szczeniąt zdjęcie zaropiałego lisa bez sierści, który błąka się po placu zabaw.

Pytanie pozostałoby takie samo: kogo popierasz?

Myśliwi mordują, a zwierząt przybywa. Udokumentowane cuda?

Przeglądając media głównego nurtu nie znajdziemy w nich – z drobnymi wyjątkami - materiałów pochwalających myśliwych. Prawdopodobnie z troski o to, żeby nie „namieszać” nam (społeczeństwu) w głowach. Skoro zaczęło się mówić o czymś źle, to trzeba być konsekwentnym. Poza tym nie można stawać po stronie potwora w bajce, którą samemu od dawna się opowiada.

„Myśliwi w tym roku zastrzelili rekordową ilość zwierzyny”. Znowu? Tak, znowu. Myśliwi od lat co roku zabijają rekordowe ilości zwierzyny. Czy nie jest to dziwne? Czy nikt się nie zastanowił, jak to jest w ogóle możliwe?

Gdyby zebrać wszystkie nagłówki z ostatnich kilkunastu lat o corocznym rekordowym odstrzale w Polsce, to można by z powodzeniem wystąpić do Watykanu o udokumentowany cud! Według mediów nie powinno być w lasach ani jednej sztuki żywej zwierzyny, a tymczasem wciąż padają nowe rekordy.

Wychodzi na to, że im więcej myśliwi jej odstrzeliwują, tym szybciej się ona rozmnaża.

Trzydzieści lat temu według GUS w Polsce żyło 90 tysięcy jeleni. Teraz jest ich 300% więcej, czyli ponad 270 tysięcy. Podobnie jest z danielami i sarnami – cały czas ich przybywa. Dzików natomiast jest aż o pięć razy więcej niż w latach dziewięćdziesiątych.

Czytaj więcej

Myśliwi naruszają prawa właścicieli gruntów? RPO chce zmian w prawie łowieckim

Gospodarka łowiecka prowadzona jest według opracowanych przez naukowców zasad. Myśliwy nie może iść do lasu i zapolować na co chce. Każdy gatunek łowny ma swój okres ochronny, a w planach odstrzału zwierzyny płowej określa się jej ilość, płeć oraz klasę wiekową. Między innymi dzięki temu mamy w lasach coraz więcej zwierza. Działania myśliwych nastawione są na zrównoważony rozwój, podkreślmy to słowo – rozwój! – wszystkich gatunków, a nie jak się błędnie uważa, na bezsensowne zabijanie.

Mało kto wie, ale myśliwi przyczynili się i nadal przyczyniają do ratowania żubrów, bobrów, głuszców i cietrzewi. Robią to nie po to, żeby na te gatunki polować, tylko dlatego, żeby po prostu w naszym środowisku żyły. Zauważmy, że my, czyli całe społeczeństwo, otrzymujemy zakłamany obraz łowiectwa. O myśliwych wspomina się tylko przy okazji skandali wywoływanych przez pojedyncze osoby, za które – notabene – wstydzi się całe środowisko.

Tak naprawdę myśliwi, to grupa ekologów, którzy w aktywny sposób dbają o przyrodę.

Należą do nich wszystkie grupy społeczne i każdy może do nich dołączyć. Myśliwi, jak mało kto szanują i rozumieją przyrodę, bo z nią na co dzień obcują. Dbają o zwierzynę, bo korzystają z jej zasobów. Skąd to wiem? Bo też jestem myśliwym. I jestem z tego bardzo dumny.

Artykuły antymyśliwskie dobrze się „czytają”, bo opierają się na prostym schemacie, na którym zbudowane są wszystkie bajki: dobry kontra zły, czyli niewinne zwierzątka vs okrutni myśliwi. Lubimy taki jasny przekaz, ponieważ łatwo jest wtedy ustawić się po szlachetnej stronie sporu. Jednak każdy kto nie jest już dzieckiem zauważył, że prawdziwy świat mocno różni się od bajek i nic nie jest w nim całkiem dobre albo całkiem złe. Mało tego, jeśli stracimy czujność, to na koniec może się okazać, że jedynym złym w całej historii jest ten, kto nam te bajki opowiada.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Bogusław Chrabota: Między cyberbezpieczeństwem i nadgorliwością
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dlaczego Andrzej Duda woli konserwować trybunalskie patologie
Opinie Prawne
Dawid Kulpa, Mikołaj Kozak: „Trial” po polsku?
Opinie Prawne
Leszek Kieliszewski: Schemat Ponziego, czyli co łączy przypadek Palikota z kłopotami Cinkciarza
Opinie Prawne
Marek Isański: Bezprawie to nie prawo, III RP to nie PRL. Przynajmniej tak miało być