Przyjechał do Warszawy promować swoją książkę. Odniósł spektakularny sukces w walce z miejską przestępczością programem „zero tolerancji" czy „dziś wybita szyba, jutro wybite zęby". W ciągu dekady policjanci wyczuleni nawet na najmniejsze wykroczenia, jak malowanie graffiti czy drobne kradzieże, doprowadzili do radykalnego spadku przestępczości w tym mieście, mniejszej wagi i tej najcięższej. Przykładowo na początku lat 90. w Nowym Jorku notowano rocznie ponad 2200 zabójstw, dekadę później było ich już ok. 700.
Pamiętam, że zgromadzeni na sali policjanci, oficjele, przedstawiciele rządu z wypiekami na twarzy słuchali amerykańskiego policjanta, snując rozważania, że może by tak u nas...
Oczarowanie szybko jednak mija i zaczyna się zwykła proza życia. Tak też było z Brattonem.
Ta historia przypominała mi się, kiedy przeczytałem o dużym sukcesie rządowego programu Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa, który prowadzi MSWiA i policja. W programie nie chodzi jednak o spektakularne, medialne akcje policji czy naloty, ale działanie prewencyjne, u podstaw. Obywatele mogą zgłaszać różne zagrożenia, uciążliwości czy przestępstwa na swoim osiedlu czy ulicy. Mapa jest interaktywna. Można na niej zaznaczać np. źle oznakowane drogi, miejsca handlu i używania narkotyków, wybryki chuligańskie. Policjanci muszą te sygnały sprawdzić i im zaradzić. W miejscach newralgicznych pojawia się więcej patroli. Program cieszy się ogromnym zainteresowaniem, odnotowano już ponad 52 tys. zgłoszeń.
To bardzo pozytywna informacja, nie dlatego, że urzeczywistnia się skuteczna wizja Brattona, ale coś znacznie cenniejszego. To przejaw, że społeczeństwo obywatelskie, troska o dobro wspólne, bezpieczeństwo jednak są obecne w Polsce. A policja nie jest traktowana jako aparat represji, ale instytucja służąca państwu i obywatelom, z którą opłaca się współdziałać właśnie w imię dobra wspólnego. To krzepiące.