Wiadomo, dobra choroba potrafi doskonale zerwać proces nawet w samym Trybunale Konstytucyjnym. A to dopiero pierwsza transza zarzutów, bo za chwilę posypią się kolejne – mogą dotyczyć nawet 80 prawników. Sprawa ma wymiar aferalny.
Kiedy niedawno okazało się, że w gigantycznych nadużyciach przy reprywatyzacji uczestniczyli również adwokaci, słyszałam z ich środowiska, że to problem marginalny. Pojedyncze osoby, które psują opinię całej reszcie. Marginalny nie jest jednak z pewnością fakt, że adwokatura długo liczyła na zamiecenie sprawy pod dywan. Po nadzwyczajnym posiedzeniu warszawskiej Rady adwokaci znaleźli wyjście – trzeba... wynająć agencję PR. Gdy to przeczytałam w oficjalnym komunikacie, myślałam, że spadnę z krzesła.
Prawda jest taka, że samorząd zaczął wszczynać postępowania dyscyplinarne dopiero wtedy, gdy został postawiony pod ścianą – o nadużyciach trąbiła już cała Polska. Wszystko wskazuje na to, że tu też za chwilę posypią się prokuratorskie zarzuty.
Łódzka afera również nie jest „marginalna". Podobnie jak podbieranie sobie klientów, działanie w konflikcie interesów czy przyjmowanie spraw, o których od początku wiadomo, że są nie do wygrania. Do tego trzeba dorzucić nieuczciwą reklamę i, nierzadko, zawalanie spraw natychmiast po tym, gdy klient zapłacił.
Nowo wybrane władze samorządów mają twardy orzech do zgryzienia, ale to szansa na istotne zmiany. Jeśli nie wezmą na poważnie konieczności dyscyplinowania i oczyszczania własnych szeregów, zrobi to za nie – obstawiam – minister sprawiedliwości. Tyle że wtedy z samorządności nie będzie już czego zbierać.