Nie ma niestety prostej odpowiedzi. Myślę jednak, że zapowiadanej po raz kolejny rewolucji (czy, jak kto woli, kontrrewolucji) nie będzie. Jest to zdecydowanie krok bliżej uspokojenia.
Ileż bowiem razy można słuchać zapowiedzi radykalnego zwrotu wygłaszanych przez sędziowskich działaczy, chyba już nieźle zmęczonych. Zmęczona jest też władza, ale zmęczenie to często początek wyciszenia waśni (poza pieniaczami).
Czytaj także: TSUE wydał wyrok ws. KRS. Co dalej z polskim sądownictwem?
Po wyroku TSUE zarząd sędziowskiej Iustitii skrytykował wypowiedzi z otoczenia ministra Zbigniewa Ziobry i jego samego za „agresywne" słowa pod adresem TSUE, że nie uzna tego wyroku, gdyż nie może kwestionować polskiej konstytucji. Ale ci sami sędziowie wskazali też, że możliwość odwoływania się kandydatów na sędziów do sądu jest gwarantowana w polskiej konstytucji (wyrok Trybunału Konstytucyjnego, SK 12/99), a nawet „Trybunał Julii Przyłębskiej" stwierdził, że musi być droga sądowa w sprawach konkursów do Sądu Najwyższego (K 12/18).
Można więc mówić normalnym językiem i nie obrażać innych w sporze o sądy. Ale jeszcze dzień wcześniej szef stowarzyszenia sędzia Krystian Markiewicz, nie czekając na wyrok, głosił publicznie o nowych sędziach: „Jak by nie oceniać ich dorobku zawodowego, to fakt, że przyjęli stanowiska w tak wadliwej procedurze, po skandalicznym konkursie przed neoKRS, powoduje, że zachowali się jak paserzy prawni, korzystając na złamaniu prawa".