Merytoryczna dyskusja, również z udziałem przedstawicieli samego środowiska, wydaje mi się czymś naturalnym, budującym. Podobnie jak głosy krytyczne wobec kierunków działania prokuratury czy tworzonego dla niej prawa. Trudno bowiem zakładać, aby w tej instytucji panowała 100-proc. zgodność poglądów.
Mam natomiast wrażenie, że rzecznik dyscyplinarny, który z taką konsekwencją ścigał prok. Mik, chce taką jednomyślność zapewnić. I może mu się udać, bo kara ma szansę odstraszyć potencjalnych naśladowców.
Nie podobał mi się poprzedni model prokuratury z samodzielnym prokuratorem generalnym, gdyż tworzył wygodną dla polityków iluzję niezależności. Pamiętam natomiast wiele publikacji prokuratorów krytycznych wobec Andrzeja Seremeta, które pobudzały tylko dyskusje o reformie prokuratury, wywołując w niej pozytywny ferment. W efekcie były budujące. Dziś pole do takiej dyskusji właśnie się zawęża.
Wolność słowa, którą przed blisko trzema dekadami wydarliśmy sobie z trudem, zaczyna nam z czasem coraz bardziej ciążyć. Obecna władza nie toleruje przeciwników, podobnie jak ci, którzy z woli wyborców zostali odsunięci od władzy, mają poważny problem z akceptacją tego wyboru. Ogromny podział, łączący się z brakiem tolerancji dla odmiennych poglądów, nastąpił w mediach, które zmieniły się w armie walczące po jednej lub drugiej strony politycznego konfliktu. I może warto się zatrzymać, zanim przekroczy się pewną niewidzialną granicę, za którą zamiast argumentów i przekonań na intelektualnej pustyni pozostaną tylko pałki i kamienie, a rację będzie miał zawsze ten silniejszy.