Decyzje te nie zaskoczyły. Po wyciągnięciu sędziemu Iwulskiemu, że orzekał w stanie wojennym, stało się jasne, że jego kariera w SN dobiega końca. Inna decyzja kłóciłaby się z retoryką obozu prawicy, w tym prezydenta, zapewniającego, że SN trzeba zreformować, bo w dalszym ciągu orzekają w nim sędziowie komunistycznego reżimu.
Czytaj także: Prezydent wymienia kierownictwo Sądu Najwyższego
W innej sytuacji był sędzia Stanisław Zabłocki, który ma w swoim życiorysie prawnicze karty budzące szacunek wszystkich. Był pełnomocnikiem rodziny w procesie rehabilitacyjnym rotmistrza Pileckiego. Nie wyraził jednak chęci dalszego orzekania zgodnie z rygorami ustawy, złożył jedynie oświadczenie, w którym powoływał się na konstytucję. To zaważyło, że przestał być sędzią w stanie czynnym.
Co dalej? Od środy automatycznie obowiązki po sędzim Iwulskim obejmuje najstarszy stażem w SN sędzia Dariusz Zawistowski. Sam potwierdził to we wtorkowej rozmowie w programie #RZECZoPRAWIE w kanale Rzeczpospolita TV. Ale przyznał również później, że pierwszym prezesem SN ciągle pozostaje prof. Małgorzata Gersdorf.
Ruchy kadrowe wykonywane są mimo zamrożenia przez SN przepisów o przechodzeniu sędziów w stan spoczynku do czasu odpowiedzi na pytania prejudycjalne skierowane do Trybunału w Luksemburgu. Kancelaria Prezydenta jest w tej sprawie nieugięta. Decyzje głowy państwa otwierają nowy etap w rekonstrukcji SN. Nieoficjalnie wiadomo, że prezydent szybko może wskazać tymczasowych prezesów izb: Karnej i Pracy. Gdyby znaleźli się chętni na te „gorące" stanowiska, zapewne byłby to propagandowy sukces reformatorów.