[b]Rz: Kto wie o nas najwięcej – służby specjalne czy może jakieś firmy, np. z sektora finansowego?[/b]
Wojciech Rafał Wiewiórowski: Największą wiedzę o nas mają ci, którzy zdołają przetworzyć najwięcej różnych zbiorów informacji, albo ci, którym sami przekazaliśmy najwięcej danych o sobie. Wiele wiedzą o nas nie tylko banki, ale także np. ubezpieczyciele. Instytucje finansowe to często grupy kapitałowe, którym z własnej woli przekazujemy do przetwarzania wiele dotyczących nas danych. Tak naprawdę to my decydujemy, chcąc uzyskać jakąś korzyść, czyli np. kredyt bądź ubezpieczenie, że jakaś firma może w ten czy inny sposób przetwarzać zestaw informacji o nas.
Z punktu widzenia właściwej ochrony danych osobowych bardzo istotną grupę stanowią podmioty, które mają możliwość przetwarzania do celów technicznych baz danych otrzymanych od swoich kontrahentów. Rolą GIODO jest dbanie, aby firmy, które zajmują się wyłącznie świadczeniem usługi przetwarzania danych, tylko do niej się ograniczały i nie tworzyły dodatkowych zbiorów, korzystając z tego, że mają dostęp do wielu informacji.
[b]Czy są jakieś granice ochrony prywatności? Co z informacji o sąsiedzie zawsze będzie mogło być wiadomością publiczną?[/b]
Prywatność jest wartością samą w sobie. Także to, że mamy autonomię informacyjną i sami decydujemy o tym, że dany podmiot ma prawo posiadać o nas taki, a nie inny zasób wiedzy. Każdy z nas jednak inaczej określa granice prywatności. Jestem jedną z ostatnich osób, które chciałyby wyznaczać granice tego, jakie informacje o sobie mamy prawo upubliczniać. To jest bowiem nasz zasób informacji. Jeżeli ktoś chce budować swoją pozycję przez ujawnianie danych prywatnych, nawet intymnych, to ma do tego pełne prawo. Pod dwoma warunkami. Po pierwsze, musi wiedzieć, w jaki sposób te dane, które podaje, np. zamieszczając w Internecie, będą wykorzystywane. Jeżeli świadomie zdecyduje się na ich ujawnienie – to jego wybór. Po drugie, zgoda na upublicznienie informacji, której – przez ich przekazanie – udziela, musi dotyczyć tylko jego danych, ale już nie innych osób, nawet najbliższych – żony, męża, córki, brata czy siostry.