Popularna ostatnio koncepcja karania zakłada, że właściwe jest resocjalizowanie sprawców przestępstw przy zastosowaniu kar wolnościowych. Innymi słowy, pożądane byłoby, aby wobec tych, którzy wymagają resocjalizacji, nie stosować jedynie kar pozbawienia wolności.
Trudno dostrzec wyraźną polemikę z tą teorią we współczesnym polskim piśmiennictwie naukowym, co może świadczyć o tym, że pogląd ten jest oczywisty do tego stopnia, że podjęcie dyskursu byłoby równoznaczne z zademonstrowaniem nieznajomości kanonów doktryny prawa karnego (oczywiście wówczas pojawia się pytanie o źródło kompetencji do zakreślania sfery dyskusji), albo też wartość tego założenia jest niewiadoma, bo nie zostało ono poddane krytycznej weryfikacji.
Elementarne wyobrażenie o karaniu zakłada, że sprawcy, którzy są niebezpieczni dla społeczeństwa, powinni być izolowani, a w odniesieniu do sprawców incydentalnych wystarczające są kary wolnościowe.
Teza o karach wolnościowych jako adresowanych do sprawców wymagających resocjalizacji może być odbierana jako wewnętrznie sprzeczna. Istotą kar wolnościowych jest bowiem uznanie, że stanowią one dolegliwość dla sprawców, których nie trzeba izolować od społeczeństwa. Natomiast istotą resocjalizacji jest dążenie do radykalnego przeobrażenia postawy skazanego wobec ujawnienia jego złego charakteru i wysokiego potencjału kryminalnego, skłaniającego do zapewnienia ścisłej kontroli nad jego aktywnością. Trudno jednoznacznie wyjaśnić tę sprzeczność. W poszukiwaniu racjonalizacji znoszącej rozbieżności trzeba by uznać, że w praktyce skazanymi kwalifikującymi się do resocjalizacji są nie tylko osoby niebezpieczne dla innych albo też że postrzeganie sprawcy przestępstwa jako osoby wrogo nastawionej do porządku normatywnego nie przeszkadza w zastosowaniu kar wolnościowych. Sama w sobie szkodliwa jest przy tym enigmatyczność sposobu rozstrzygnięcia tej kwestii.
Gdyby koncepcja ograniczania kontroli nad sprawcami niebezpiecznymi w imię resocjalizacji była nie tylko konstrukcją teoretyczną, byłby to pogląd o możliwych daleko idących negatywnych reperkusjach dla obywateli, bo w efekcie z przywileju wolności korzystaliby zarówno sprawcy incydentalni, jak i tacy, o których wiadomo, że są zdeprawowani. Warunkiem sine qua non pozostawienia na wolności skazanego musi więc być przeświadczenie, że czy to z powodu postawy życiowej sprzed wyroku, czy zmiany, która nastąpiła w toku wykonania kary, etyczna wartość sprawcy jest taka, że nie stanowi on zagrożenia dla społeczeństwa.