Vanae voces populi non sunt audiendae – „nie należy dawać posłuchu czczym głosom ludu". Ta paremia łacińska, chociaż adresowana głównie do sędziów, nie powinna umknąć politykom. Nie jest bowiem sztuką długo utrzymać się u władzy (tę umiejętność posiadło wielu niesławnych w historii polityków i despotów), gdyż do tego – pozostając na gruncie starożytnego Rzymu – wystarczy „chleb i igrzyska". Sztuką jest natomiast władzę tę sprawować w taki sposób, by przyczyniać się do rozwoju państwa i społeczeństwa, którym się rządzi. Jeżeli do tego jeszcze polityk zdoła się utrzymać u władzy, można o nim powiedzieć, że nie jest tylko politykiem, lecz i mężem stanu.
Trwające prace nad ustawą o państwowych egzaminach prawniczych, a także niektórymi wcześniejszymi zmianami w tzw. ustawach korporacyjnych zdają się jednak wskazywać, że kluczowym zadaniem polskich polityków, zwłaszcza w gorącym przedwyborczym okresie, jest pozyskanie głosów wyborców bez względu na społeczne koszty. Polityka staje się więc wyłącznie sztuką utrzymania lub zdobycia władzy.
Chcielibyśmy się mylić, ale przebieg zdarzeń ostatnich lat, niestety, każe nam sądzić inaczej. Hasło tzw. otwarcia zawodów zaufania publicznego od wielu lat jest bowiem odmieniane przez wszystkie przypadki i znajduje się w programach prawie wszystkich partii politycznych, niezależnie od merytorycznych argumentów oraz istniejącego stanu faktycznego i jego zmian.
Porównując jednak choćby okoliczności powstania tzw. lex Gosiewski z 2005 roku z dzisiejszymi pracami nad ustawą o państwowych egzaminach prawniczych, można się pokusić o pewne uogólnienia nienapawające jednak optymizmem.
Prace nad obiema ustawami zintensyfikowały się krótko przed wyborami. W pierwszym wypadku ustawa została uznana w znacznym stopniu za niekonstytucyjną na mocy wyroków Trybunału Konstytucyjnego z 19 kwietnia 2006 roku oraz 8 listopada 2006 roku. W drugim wypadku poselski projekt ustawy już w pierwotnym brzmieniu budził wątpliwości konstytucyjne, które tylko narastają na skutek zmian zaproponowanych w toku prac sejmowej podkomisji (możliwość reprezentowania przed sądami przez absolwentów studiów prawniczych). Jak donosi „Rzeczpospolita" z 8 czerwca 2011 r. (Ireneusz Walencik „Magister w sądzie wywołuje wątpliwości") posłowie wątpliwości co do zgodności z konstytucją proponowanych rozwiązań prawie całkowicie zignorowali. Można więc, parafrazując Hegla, stwierdzić, że skoro konstytucja pewnych rozwiązań ustawodawczych nie dopuszcza, tym gorzej dla konstytucji... Cenę jednak zapłacimy wszyscy, podważając autorytet nie tylko konstytucji, ale i Sejmu, który nie waha się uchwalić niekonstytucyjnych przepisów (oczywiście jeśli do ich uchwalenia ostatecznie dojdzie).