Czytając ostatni projekt nowelizacji przygotowany przez Ministerstwo Finansów, można pomyśleć, że resort chce zafundować podatnikom dużą zmianę w VAT. Czy będzie to prawdziwa rewolucja?
TOMASZ MICHALIK: Rewolucja raczej nie, ale na pewno duża zmiana. Z pewnością szczególnie daleko idące są zmiany dotyczące momentu powstania obowiązku podatkowego oraz fakturowania. Pozostałe zmiany są mniej rewolucyjne. Do tego projekt nowelizacji ustawy o VAT zawiera mnóstwo ważnych zmian zagadnień jednostkowych, takich jak nowa definicja importu czy zupełnie nowe pojęcie terenów budowlanych.
Niewątpliwie jednak to propozycje dotyczące obowiązku podatkowego i fakturowania mają charakter zasadniczy w projekcie, także dlatego, że dotkną wszystkich podatników. Przy tym o ile zmiana przepisów w sprawie obowiązku podatkowego wynika, jak należy rozumieć, z obserwacji praktyki i chęci ograniczenia możliwości przesuwania momentu jego powstania na kolejny okres, o tyle zmiany dotyczące faktur wiążą się z nowelizacją dyrektywy 2006/112/WE. Każde państwo UE ma obowiązek dostosowania swoich przepisów do znowelizowanych reguł dotyczących faktur do końca tego roku. Dlatego te propozycje oceniam jako najważniejsze – nie ma wątpliwości, że one wejdą w życie. W wypadku obowiązku podatkowego wiele jeszcze w procesie legislacyjnym może się zmienić.
Propozycje gruntownej zmiany w zakresie powstania obowiązku podatkowego budzą już wątpliwości. Z ustawy zniknie bowiem wiele szczególnych momentów powstania obowiązku podatkowego. Z drugiej strony, zupełnie zmieni się podstawowa zasada rozliczania VAT z fiskusem. Czy to ruch w dobrym kierunku?
Co do zmian dotyczących szczególnych momentów powstania obowiązku podatkowego to uważam, że generalnie nie jest to dobry pomysł. Określenie szczególnego momentu powstania obowiązku jest bowiem efektem specyfiki, czy to danej branży, czy określonego standardu rozliczania. Standaryzowanie w tej mierze wydaje się działaniem niepotrzebnym. Co do zasady natomiast zgadzam się z uzasadnieniem projektu, że proponowany zapis zbliży polskie regulacje do przepisów dyrektywy. W praktyce jednak można postawić pytanie, czy wartością godną ochrony nie jest aby przyjęty od 1993 r. standard, do którego tak podatnicy, jak i organy podatkowe są przyzwyczajeni i który funkcjonuje, jak się zdaje, całkiem dobrze.