Po lekturze artykułu „Deregulacja to nie mistyfikacja" („Rz" z 22.06.2012r.) winny jestem jego autorom (Michałowi Królikowskiemu i Jarosławowi Bełdowskiemu) słowa podwójnego podziękowania – po pierwsze za to, że urzędnicy tak wysokiego szczebla uznali za potrzebne podjęcie publicznej polemiki w istotnej dla adwokatury sprawie, a po drugie, że wbrew zasadzie „nie powtarzaj argumentów interlokutora, bo się utrwalą", przypomnieli czytelnikom moje twierdzenia.
Cieszę się, że nie ma między nami sporu, iż adwokat to nie jest zawód dla każdego i że zasadnicza reforma dostępu do wykonywania zawodu radcy prawnego i adwokata już się dokonała. To dlatego twierdzę, że adwokaci i radcowie prawni zostali objęci deregulacją bez potrzeby. Nie przekonują mnie cele deregulacji („kreacja nowych miejsc pracy", „rozszerzenie dostępnych opcji rozwoju i awansu zawodowego w zawodach prawniczych oraz ułatwienie mobilności pomiędzy nimi" i merytokracja). Priorytetem Ministerstwa Sprawiedliwości powinno być usprawnianie wymiaru sprawiedliwości, a nie „kreacja miejsc pracy" poprzez deregulację zawodu bibliotekarzy, trenerów czy przewodników wycieczek. Postulat merytokracji (oparcia zawodu na kompetencjach) budzi zdziwienie i każe zapytać, na czym dotąd opierają się zawody prawnicze. To dzisiaj zawody adwokatów i radców prawnych jeszcze nie opierają się na kompetencjach?
Twierdzeniu, jakoby skrócenie okresu praktyki uprawniającej do przystąpienia do egzaminu nie prowadziło do obniżenia poziomu zawodowego, zaprzeczam wskazując zestawienie uwag zgłoszonych do projektu „ustawy deregulacyjnej" opublikowane na stronie internetowej ministerstwa. Wynika z niego, że to przedstawiciele sądów i prokuratury oponowali przeciwko skróceniu aplikacji i okresu stażu. Dla nich, jak i dla mnie krótszy staż oznacza mniejsze umiejętności, a zatem i niższą jakość usług. Egzekwowanie zasad deontologii nie jest gwarantem jakości, bo ma charakter następczy. Też jestem za zwiększeniem praktycznego wymiaru egzaminu i powiązaniem go z umiejętnościami, ale jaki ma to związek z deregulacją? Egzamin adwokacki miał już właściwy praktyczny wymiar i związek z umiejętnościami, kiedy przeprowadzał go samorząd zawodowy i nie trzeba sięgać po deregulację, aby zmieniać go obecnie w tym kierunku.
Niestety, nie znalazłem konkretnego nawiązania do mojej tezy, iż choć potroiła się ilość praktykujących adwokatów i radców prawnych, ani ministerstwo, ani ustawodawca nie uczynili nic, aby zwiększyć pole ich zawodowej aktywności.
Pomyłką jest zaprzeczenie trafności mojej konstatacji „zleceń od kilku lat nie przybywa, przybywa tylko potencjalnych zleceniobiorców" na podstawie rankingów „Rz". Rankingi dotyczą dużych kancelarii obsługujących przedsiębiorców i nie odnoszą się do „usług dla ludności", którymi zajmuje się większość polskich adwokatów. Nie wynika z nich, czy rynek usług prawniczych się rozwija i „większa liczba potencjalnych zleceniobiorców uczestniczy w większym podziale tortu", tylko, czy kilkadziesiąt prawniczych fabryk obsługujących gospodarkę zwiększyło przychody i zatrudnienie. Od przedstawicieli ministerstwa można chyba oczekiwać lepszej orientacji na temat kondycji palestry i uwzględnienia sytuacji tysięcy adwokatów sądowych z mniejszych ośrodków.